Prosić czy nie o pozwolenie na uzdrawianie?
Pytanie zawarte w tytule jest częstym dylematem początkujących uzdrowicieli, ale też i tych bardziej doświadczonych. Dotyczy to zwłaszcza uzdrawiania na odległość. Powszechna opinia skłania się ku twierdzeniu, że nie powinniśmy uzdrawiać bez pozwolenia i wiedzy uzdrawianej osoby. Argumentuje się na przykład, że byłoby to naruszeniem wolności wyboru albo zmienianiem karmy człowieka. Z drugiej strony, w niektórych kręgach uzdrawiających, uznaje się to za zbędne. Takie stanowisko zajmuje na przykład Eric Pearl czy Frank Kinslow.
Dużo zastanawiałem się nad tym problemem. Naprawdę nie chciałbym zaszkodzić komuś, uzdrawiając go „na siłę”. W moim doświadczeniu uzdrawiania na odległość tylko dwa razy spotkałem się z wyraźną odmową pozwolenia na uzdrawianie, gdy mentalnie o to zapytałem, a zawsze to robiłem, gdy nie znałem osoby uzdrawianej lub nie miałem sposobności zapytać. Jest to jednak, moim zdaniem, nieco niepewna metoda, bowiem nie zawsze jesteśmy w wyśmienitej formie i możemy opacznie zrozumieć odpowiedź uzyskaną tą drogą. To tak jak jasnowidz, trafiający kulą w płot, gdy źle się czuje lub coś zakłóca jego odczyty. Jednak, gdy mamy silne odczucie, że nie powinniśmy uzdrawiać, albo zdarzy nam się sen czy zbieg okoliczności, mówiący, by przestać, posłuchajmy tak mocnej wskazówki.
Myślałem też, skąd znawcy tematu wiedzą, że pomagając bez pozwolenia, psują komuś karmę. Doznali olśnienia w tej materii? Może. Ja nie doznałem. Natomiast podczas zastanawiania się nad tym olśniło mnie, że przecież pomagając komuś w jakikolwiek sposób zmieniamy jego życie. Czy więc nie powinniśmy pomagać? Nie pomagać staruszce, która upadła na ulicy, bo taka jej karma? A może zapytać, czy pozwoli sobie pomóc? A gdy straciła przytomność? W takich sytuacjach liczą się sekundy, a ja mam zastanawiać się, czy nie naruszę jej wolnej woli, pomagając jej wstać lub dzwoniąc po karetkę?
Eric Pearl podobnie to ujął, choć może bardziej poetycznie w swojej książce o uzdrawianiu rekonektywnym. Frank Kinslow uważa po prostu, że uzdrawia przecież Eufouczucie, Czysta Świadomość lub po prostu „nic”, więc to nie od nas zależy uzdrowienie lub jego brak. Inna sprawa, że, jak sądzę, pewien wpływ jednak mamy, wykonując Synchronizację Kwantową, albo przesyłając energię uzdrawiającą Duchowego Uzdrawiania czy Reiki.
Z biegiem czasu coraz bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że nie należy przesadzać z tym uzyskiwaniem pozwolenia na uzdrawianie za wszelką cenę. Owszem, uzdrawiając, włazimy – w pewnym sensie – z butami w czyjeś życie, ale to samo robimy pomagając mu w każdy „normalny” sposób. Nikomu jednak nie przychodzi do głowy pytać o pozwolenie na pomaganie za każdym razem. Gdy ktoś mnie prosi o uzdrawianie, zakładam, że mam takie pozwolenie. Gdy ktoś prosi dla kogoś, zaznaczam, że dana osoba powinna o tym wiedzieć. Są ludzie, którzy nie życzą sobie żadnych „czarów” na sobie i należy to uszanować i nie uszczęśliwiać nikogo na siłę. Jednak są sytuacje, kiedy nie możemy takiego pozwolenia uzyskać, a chcemy pomóc. W takich sytuacjach uzdrawiam, pytając o pozwolenie mentalnie. Zwykle je uzyskuję, czasem jednak nie otrzymuję żadnej odpowiedzi. Wtedy uzdrawiam, dopóki nie otrzymam wyraźnego znaku, by tego nie robić.