Strona główna
ezotlo (4 kB)

Uzdrowiciele w czasach pandemii

Nadszedł zły czas dla ludzi. Dotknęła nas plaga niespodziewana, plaga podstępna i bezwzględna. Nie dlatego, że zbiera ogromne żniwo śmierci – ponoć bywały zarazy gorsze w naszej historii – ale dlatego, że w czasach samolotów, szybkich pociągów i samochodów, nie zabija lokalnie, ale atakuje na całym świecie. I dlatego, że działa podstępnie zarażając z opóźnieniem.

Jak w tej sytuacji mają zachować się uzdrowiciele? Teraz, gdy telewizja nagłaśnia przypadki oszustów, podających się za uzdrowicieli i obiecujących usunięcie koronawirusa. Mówi się o uzdrowicielach – oszustach, nie wspominając, że prawdziwy uzdrowiciel nie wziąłby za żadne skarby na sumienie takiego kłamstwa. Jeśli ktoś obiecuje uzdrowienie z Covid-19 metodami bioenergetycznnymi lub ziołami, nie mając pewności, że naprawdę pomoże, jest kłamcą albo fantastą, żyjącym w świecie iluzji.

Czy w takim razie uzdrowiciel ma nic nie zrobić? Nie uzdrawiać, aby nie narażać się na kary machiny państwa i na zarażenie wirusem?

Sądzę, że uzdrowienie pojedynczych ludzi nawet z tej choroby jest możliwe energią reiki czy duchową. Wszak niejednokrotnie dowiedziono, że w ten sposób można pozbyć się wielu chorób. Jednak w tej sytuacji wydaje się najrozsądniejsze, by uzdrawiać na odległość. A że chwała pokonania wirusa przypadnie lekarzom, bo tak zapewne będzie się zdarzać? Cóż, nie pierwszy raz. Nie po to zostaje się uzdrowicielem, bioenergoterapeutą, homeopatą, by święcić triumfy, ale by pomagać ludziom w potrzebie.

Tak się składa, że wielu, jeśli nie większość uzdrowicieli jest w grupie najważniejszego ryzyka, to wielu. Do pomagania ludziom dorasta się długo. A uzdrowiciel nie jest bardziej odporny na choroby, niż większość z nas. Często ci, którzy skutecznie walczą z chorobami potrzebujących pomocy, sami nie są w stanie sobie pomóc. Nie można więc wymagać, by ludzie, którzy przecież nie składali przysięgi Hipokratesa, narażali się bezpośrednio. Jednak na odległość wielu z nich potrafi uzdrawiać i teraz jest czas, by wykorzystać te umiejętności. Nawet jeśli nie pokona się w ten sposób wirusa, to przynajmniej wzmocni się układ odpornościowy człowieka. A to już wiele.

Wielokrotnie usuwałem u siebie i innych choroby wirusowe, działając energią duchową lub reiki, czy też wizualizacją, jakiej uczą na kursach metody Silvy. Wierzę, że i w tym wypadku można pokonać takimi sposobami okropnego wirusa. Jednak nie przekonamy się, jeśli nie spróbujemy. Dlatego proponuję, by każdy kto potrafi uzdrawiać na odległość, użył tej umiejętności, gdy w jego otoczeniu, wśród jego znajomych pojawi się ktoś zarażony koronawirusem.

Wielkiej liczby ludzi nie da się uratować. Wiele wskazuje na to, że działają tu większe siły, że pandemia pojawiła się nieprzypadkowo. I nie mam tu na myśli spiskowych teorii, ale coraz częściej pojawiające się – nawet w telewizjach głównego nurtu – opinie, że to Ziemia oczyszcza się, że to naturalne procesy. Cóż, żyjemy w ciekawych czasach. Niestety.