28 września 2025
Nieprzeciętne dzieci kontra sceptycy
Trafiłem na YouTube na filmik, zawierający relację z fragmentu programu śniadaniowego w TVN, w którym dwoje znanych prezenterów (Ewa Drzyzga i Krzysztof Skórzyński) gościło dwie dziewięciolatki, mające niezwykłe umiejętności. Otóż, obie dziewczynki rozpoznawały, co jest na kartkach trzymanych przez dziennikarzy, mając zasłonięte oczy. Była z nimi pani profesor, która je nauczyła tej sztuki. Dziennikarze byli zaszokowani faktem, że coś takiego można zrobić i nauczyć się tego. Zainteresowanych odsyłam do YouTube’a, filmik opisany jest: „Ciężko uwierzyć w moc umysłu tych dziewczynek! 9-latki widzą, nie patrząc?”.
Cóż, na kursach jasnowidzenia czy uzdrawiania ludzie robią takie rzeczy, choć rzadko z taką dokładnością, więc bardzo mnie to nie zaskoczyło. Sam wielokrotnie widziałem lub odczuwałem w ten sposób dolegliwości i choroby ludzi, którym pomagałem. Dla laika to niesamowite zdolności, choć dla np. absolwenta kursu metody Silvy czy podobnych kursów jest to naturalna umiejętność. Wiadomo też, że dzieci łatwiej nauczyć postrzegania pozazmysłowego Jednak filmik podobał mi się, bo pokazywał, czego można nauczyć dzieci i – w pewnym stopniu – dorosłych.
Oczywiście przy tym filmiku na YouTube nachalnie pojawił się drugi, o krzyczącym tytule: „Jak 9-latka oszukała TVN? Sekret widzenia pozazmysłowego”. Już po tytule wiadomo było, czego należy spodziewać się, ale zachciało mi się przekonać. Cóż zobaczyłem? Iluzjonistę, który gorąco przekonywał, że wszystko jest oszustwem, a dziennikarze dali się wkręcić. W pewnej chwili pomagał mu drugi magik, oczywiście o takich samych poglądach. Dla mnie to był stek bzdur i kłamstw, ale dla komentujących pod filmikiem facet był niemal świętym, obnażającym oszustwa. Na koniec człowiek ten wcielił się w rolę psychologa, „udowadniając”, że wmawianie dzieciom, że potrafią coś, co jest nie możliwe, na pewno im zaszkodzi. Smutny pan nie zauważył, że wcześniej udowadniał, że dzieci podglądały i oszukiwały. To w końcu uczono je oszukiwać czy wmawiano im, że mają niezwykłe zdolności? W mojej ocenie pan magik nie tyle dbał o dobro dziewczynek, ile o dużą liczbę kliknięć na YouTube.
W swojej demaskatorskiej krucjacie iluzjonista popełnił jeden zasadniczy błąd logiczny, podobnie jak cytowany przez niego osławiony James Randi. Mianowicie, przyjął za oczywistą oczywistość, że jeśli oszust (czytaj: iluzjonista) potrafi coś zrobić swoimi sztuczkami, to znaczy, że dana umiejętność jest oszustwem. W rzeczywistości jest odwrotnie: fakt, że różni magicy potrafią oszukać publiczność i naśladować zjawisko, nie oznacza, że jest ono nieprawdziwe. Zaś iluzjoniści naśladują i próbują wytłumaczyć oszustwem rzeczy, których po prostu nie rozumieją.
Wiem, co widzę, gdy skupiam się na chorej osobie, wiem, że Jackowski uczciwie przedstawia to co widzi, choć często niekoniecznie to prawidłowo interpretuje. Podobnie jak wszyscy, którzy używają intuicji czy postrzegania pozazmysłowego. Ja wiem, że jest to rzeczywiste i że jestem uczciwy, jak każdy uzdrowiciel, mający takie umiejętności. Jednak nie jestem w stanie przekonać do swojej uczciwości człowieka, który uważa się za sceptyka i z założenia demonstruje niewiarę w wszystko co widzi. Zwłaszcza takiego, który uczył się oszukiwania ludzi przez lata i postrzega innych ludzi w ten sposób, że na pewno – jak on – oszukują wszystkich dookoła. Tacy ludzie są gorsi od filmowców, którzy na ekranie przedstawiają scenę śmierci. Karmią nas kłamliwymi, okropnymi obrazami, ale przynajmniej nie twierdzą, że śmierć nie istnieje, bo oni potrafią naśladować zabicie człowieka.
Osobiście nigdy nie podjąłbym się dyskusji z takim sceptykiem. Po co? Nic mu nie udowodnię, a on zawsze udowodni ludziom, że potrafi zrobić wszystko, oszukując ich zmysły. Nie wziąłbym też udziału w doświadczeniach naukowych, badających takie zjawisko. Dlaczego? Bo wiem, że naukowcy to sceptycy, bo znam siebie i wiem, że wiedząc, że jestem obserwowany i oceniany, zwykle popełniam śmieszne błędy. W każdej dziedzinie. Ot, taka moja mała wada. Tak więc naukowiec łatwo by doszedł do wniosku, że moja skuteczność w najlepszym razie nie wychodzi poza średnią statystyczną. Tego badacze nie biorą pod uwagę, tak jak i tego, że ich sceptycyzm ma wpływ na badane osoby. Przecież nie wiedzą (może poza kilkoma fizykami kwantowymi), że jesteśmy jednością, jesteśmy połączeni i zawsze oddziałujemy na siebie na wielu poziomach egzystencji.
Większość z nas jest bardzo daleko od zrozumienia rzeczywistości, zaś wszelkiej maści sceptycy, niedowiarki i krytykanci skutecznie nas w tym stanie utwierdzają.

