Strona główna
ezotlo (4 kB)

Etyka uzdrowicieli

Jakiś czas temu wybuchł skandal, związany z rzekomym molestowaniem seksualnym, uprawianym radośnie przez słynnego uzdrowiciela brazylijskiego, znanego jako Jan od Boga.

Niewątpliwie nastał czas, że padają autorytety różnych dziedzin, namiętnie molestujące kobiety czy dzieci. Wciąż ostatnio słychać o sławnych i wpływowych ludziach, których życie osobiste przez lata skrywało mroczne tajemnice i występki, godne raczej przestępców, niż ludzi uznawanych w swoich środowiskach za autorytety. Zmuszanie kogoś do aktów seksualnych, molestowanie, pedofilia, są to czyny wyjątkowo obrzydliwe, zaś gdy to robią ludzie sławni, mający władzę (czy np. pieniądze, by to tuszować) powinno być zawsze wyjątkowo piętnowane.

Jednak przypadek brazylijskiego uzdrowiciela jest wyjątkowy. Jan od Boga był przecież uważany za wyjątkowego człowieka, który poświęcił życie pomaganiu ludziom skrzywdzonym przez los. Był zbyt znany, by sądzić, że jego sukcesy to zwykłe oszustwo. Przynajmniej część jego uzdrowień musiała być prawdziwa. I taki człowiek miałby być zwykłym maniakiem seksualnym? On, przez którego ponoć działał sam Bóg? Cóż przez księży pedofili też rzekomo działał Bóg, dopóki nie stały się znane ich ekscesy. A trudno przypuścić by ponad trzysta kobiet zmówiło się, by kłamać przeciw uzdrowicielowi.Jan od Boga

W środowiskach ezoteryków często uważa się, że znani uzdrowiciele czy nauczyciele duchowi są ludźmi o wysokiej etyce i moralności aniołów. Niestety, jest to raczej rodzaj myślenia życzeniowego. Jak tłumaczy teoria Dąbrowskiego, istnieje olbrzymia ilość ludzi, którzy otrzymali od losu jakiś wyjątkowy dar czy talent, a którzy w innych aspektach osobowości pozostają przeciętni, a czasem nawet poniżej przeciętnej. Nie ma powodu, by środowisko uzdrowicieli różniło się pod tym względem od innych grup społecznych. Być może to właśnie przydarzyło się brazylijskiemu uzdrowicielowi. Ot, mały człowieczek, który nie do końca zrozumiał, jaki dar otrzymał i z jaką to wiąże się odpowiedzialnością. Gdzieś jednak tli się nadzieja, że wszystko okaże się brudną prowokacją, a słynny uzdrowiciel obroni swój honor...

Ludzie często decydują się na „karierę” uzdrowiciela, skuszeni rzekomymi wielkimi zarobkami lub nieco naiwną wiarą, że zmienią świat. Uczestniczą w różnych kursach, a potem otwierają własne gabinety. Jestem pełen podziwu dla tych, którzy to robią z miłością i przekonaniem; ja nigdy nie zdobyłem się na to. Jednak należy zwrócić uwagę – i ciągle o tym przypominać – na fakt, że to zajęcie jest przede wszystkim odpowiedzialnością. Że celem uzdrowiciela nie jest zaspokojenie własnej próżności (jaki ja jestem niezwykły, że pomagam chorym), zdobycie majątku czy zajęcie się uzdrawianiem, bo akurat na nic innego nie ma się pomysłu.

Jestem przekonany, że dla krytyków „znachorów” przypadek Jana od Boga stanie się jeszcze jednym argumentem przeciw medycynie innej niż konwencjonalna. Zwłaszcza w Polsce, słynącej ponoć z tolerancji, spodziewam się wykorzystywania tego wydarzenia przez zwolenników firm farmaceutycznych. Dlatego tak ważne jest, by wiedzieć, dlaczego chce się uzdrawiać i aby prowadzący kursy lub szkoły uzdrawiania sprawdzali kandydatów. Może czasem warto byłoby odpuścić sobie kilkaset złotych zarobku i zrezygnować z kształcenia osoby, która jest mało etyczna czy niestabilna emocjonalnie. Oczywiście najpierw należałoby wprowadzić jakieś kryteria przyjmowania kandydatów. O ile wiem, takie zasady obowiązują przynajmniej w niektórych polskich szkołach bioenergii. Niestety, nie uczestniczyłem w takich zajęciach, więc nie mogę tego z całą odpowiedzialnością potwierdzić.

Podczas mojej nauki uczestniczyłem w kursie II stopnia Reiki, podczas którego Mistrzyni (niestety nie ona prowadziła kurs) długo wypytywała jednego z kandydatów o jego motywy. Pani ta zorientowała się, z kim ma do czynienia i próbowała zwrócić na to uwagę Wielkiego Mistrza, który jednak zignorował to. A ów pan, który wzbudził podejrzenia, w rozmowach prywatnych podczas przerw okropnie przeklinał, a z jego opowieści (wyraźnie sprawiało mu przyjemność skupianie wokół siebie słuchaczy) wynikało, że wszyscy nauczyciele, u których wcześniej się uczył, są głupkami, niedorastającymi mu do pięt. Tak oto pojawił się nowy adept Reiki, przekonany o własnej wielkości i niepowtarzalności, zwłaszcza pod względem duchowym.

Nie wiadomo, co się stanie z Janem od Boga. Może go skarzą na więzienie, może uniewinnią. To nie zmienia faktu, że jego przykład będzie długo służył krytykom alternatywnych metod uzdrawiania. Nie zmienia to też faktu, że wszyscy uzdrawiający, zarówno zawodowo, jak i okazjonalnie, powinni zwracać uwagę na tych, którzy niszczą dobre imię środowiska, a również na własne zachowanie i poglądy.