Strona główna
ezotlo (4 kB)

16 stycznia 2023

Jasnowidzenie

Żyjemy w trudnych czasach i ma to wpływ na zwrócenie się wielu ludzi w kierunku różnych przepowiedni, zarówno historycznych jak i współczesnych, serwowanych nam przez jasnowidzów.

Na różnych kursach miałem okazję zetknąć się z jasnowidzeniem. Obecnie jednak używam tych umiejętności podczas uzdrawiania, gdy chcę zorientować się, co dolega danej osobie. Zazwyczaj korzystam z formy sprawdzania zdrowia, poznanej na kursie metody Silvy i zwykle trafiam. Czy to znaczy, że powszechnie znane jasnowidzenie, czyli przepowiadanie przyszłości jest mi nieznane? Nie. Próbowałem z sukcesem, jednak nie pociągało mnie to. Nieznośne wrażenie, że mogę się mylić albo moja wizja spełni się nie wiadomo kiedy, zniechęciło mnie. Również wahanie, czy warto wiedzieć, co przyszłość przyniesie, miała wpływ na moją rezygnację z doskonalenia się w jasnowidzeniu.

Ludzie jednak chcą znać przyszłość i jasnowidzący fascynują ich, a przepowiednie budzą skrajne emocje. Dlatego warto zastanowić się, czym jest jasnowidzenie i jaki wpływ ma na ludzi.

Są różne odmiany jasnowidzenia. Jest więc przewidywanie przyszłości, ta najbardziej znana część umiejętności tego rodzaju. Jest jednorazowe przeczucie, że coś się wydarzy. Jasnowidzeniem nazwałbym też umiejętność widzenia chorób, widzenia aury i tak zwane widzenie mikroskopowe (uzdrawiający widzi wnętrze człowieka wraz z mikroorganizmami, jak bakterie, grzyby itp.). Czy nagły przebłysk intuicji, np. podczas pracy naukowej jest jasnowidzeniem? Uważam, że tak, choć może być ingerencją w umysł wynalazcy czy odkrywcy z obszarów innej rzeczywistości. Ogólnie mówiąc, jasnowidzeniem nazwałbym każdy intuicyjny wgląd w wydarzenia i obszary niewidoczne dla większości ludzi.

Znane są osiągnięcia wielu jasnowidzów. Przepowiednie Klimuszki, Nostradamusa, Wangi czy współczesnego nam Jackowskiego zadziwiają trafnością i budzą powszechne zainteresowanie. Jednak jest z nimi pewien kłopot: wiele z nich zależy od interpretacji. Z trzech tu wymienionych najmniej zastrzeżeń budzą wizje przyszłości ojca Klimuszki. Jest ich niewiele, ale są jasne, bez możliwości zgadywania, co oznaczają, zaś większość z nich już się spełniła. Jeśli chodzi o Wangę, po świecie (w Internecie) krążą tysiące jej przepowiedni, jednak ponoć większość jest zwykłymi fałszywkami. W każdym razie dobrze, że nie wszystkie spełniły się, bo już Europa była by muzułmańska, jak czytałem w jednej z nich. Nostradamus ze swoimi czterowierszami jest trudno zrozumiały i łatwy do wszelkich nadinterpretacji i przeinaczeń. O panu Jackowskim napiszę później parę słów, bowiem jest barwną i bardzo kontrowersyjną postacią.

Z jasnowidzami jest ten problem, że są różnorodni. Jedni sypią przepowiedniami jak z rękawa, inni robią to rzadko, czasem raz w życiu. Jednak nie częstotliwość, a sprawdzalność przepowiedni jest miarą skuteczności jasnowidza. A tu już bywa różnie. Dlaczego? Uważam, że jasnowidz nie widzi przyszłości, a jedynie możliwe scenariusze tego, co może (ale nie musi) wydarzyć się. To jedna z przyczyn błędnych odczytów. Inną jest – o czym wspominał Krzysztof Jackowski – ilość zmiennych. Gdy jasnowidz próbuje poznać bliską przyszłość, energie myśli, oczekiwań i obaw milionów ludzi mogą zniekształcać odczyt. A przecież jest jeszcze sam przepowiadający; jego forma i możliwości mogą zależeć od samopoczucia, choroby, stresu i tym podobnych czynników. Krytycy jasnowidzów czy jasnowidzenia w ogóle zdają się tego nie brać pod uwagę. Ich świat jest zero-jedynkowy. Jeśli jasnowidz się myli, to znaczy, że oszukuje. Jeśli nie, to też oszukuje, tylko jest sprytny. Gdyby jasnowidz był dobry (prawdziwy?) to trafiałby za każdym razem. I potrafiłby wygrać sobie miliony w toto-lotka, bo przecież tylko głupi nie skorzystałby z takich możliwości. Szkoda dyskutować z takimi ludźmi.

JackowskiI to jest dobry moment, by napisać parę słów o naszym najbardziej obecnie znanym jasnowidzu. Krzysztof Jackowski jest nietuzinkową postacią. Od innych różni się tym, że zapobiegliwie i skrzętnie gromadził przez lata każde podziękowanie od policji, wójtów i osób, którym pomógł, więc teraz może udowodnić wartość swoich dokonań. Ostatnio nawet dorobił do tego zgrabną teorię, według której nie robił tego dla siebie, dla zaspokojenia swego ego czy wykazania, że jest lepszy od innych, ale dla udowodnienia, że jasnowidzenie istnieje. Nie udowodnił, póki co, bo jeśli ktoś WIE, że Jackowski jest oszustem, a jasnowidzenie bzdurą, to żadne świstki na nim nie zrobią wrażenia.

Gdyby jednak pan Krzysztof poprzestał na odnajdywaniu zaginionych, nie wzbudzałby tak wielkich emocji. Kiedy zaczął udzielać wywiady dla różnych gazet i czasopism, występować w telewizji i wreszcie prowadzić swoje słynne odczyty na platformie YouTube, zwrócił na siebie uwagę wielu ludzi, zarówno przychylnych, jak bardzo negatywnie nastawionych. Myślę też, że nie pomogły mu jego dawne kontakty z Pershingiem z mafii czy obecna zażyłość z Atorem, wielkim zwolennikiem wszelkich teorii spiskowych, od których i nasz jasnowidz nie ucieka.

Niestety, Krzysztof Jackowski nie poprzestaje na podawaniu tego co widzi, ale próbuje swoje wizje interpretować. A to błąd, bo właśnie ta życiowa pasja jasnowidza przysparza mu wrogów. Wielu ludzi uważa, że nie powinien tak rozmieniać na drobne swego talentu i skupić się raczej na znajdowaniu nieboszczyków. Mają prawo, ale też i Jackowski ma prawo kierować swoim życiem tak jak uważa.

Ja mam do pana Jackowskiego w zasadzie jedno zastrzeżenie. Na spotkaniu z policjantami w Legionowie wypowiedział się, że nie wierzy w istnienie żadnej aury wokół człowieka, bo on jej nie widzi. Ostatnio zaś na łamach Nieznanego Świata wspomniał o gronie hochsztaplerów, którzy przekonują, że potrafią oczyścić ludzką aurę i biorą za to niemałe pieniądze. Cóż, całkiem niedawno pewien sceptyk to samo mówił w telewizji o jasnowidzach. Dziwię się, że człowiek, który poświęcił lata i zgromadził szafę dokumentów na dowód, że nie jest wielbłądem i że jasnowidzenie jest faktem, wypowiada takie opinie. Zdarza mi się widzieć aurę i doskonale ją czuję, a czasem oczyszczam ją ludziom za darmo, więc słowa pana Jackowskiego bardzo mnie dotykają.

Lubię słuchać pana Krzysztofa. W moich oczach to już nie jest małomiasteczkowy cwaniaczek, który bojąc się ośmieszenia, najpierw na kartce opisał, co widzi i wyjął ją dopiero, gdy już wiedział, że się nie pomylił (wyczytałem to w jego książce). Tak samo robiłem, mówiąc ludziom, co im dolega, rozumiem więc ten strach przed ośmieszeniem. Obecnie jednak słuchając go, nie słyszę cwaniaczka, ale często słyszę mądrego człowieka, który wykorzystał swój czas na czynienie dobra i własny rozwój. Tak się dzieje, gdy mówi nie o polityce i wojnach, które wciąż wieszczy, ale o sprawach naprawdę ważnych, duchowych i dotyczących sensu naszego życia. To daje mi nadzieję, że istnienie aury także kiedyś zaakceptuje. I jeszcze słowo. Podczas jednego z kursów, w jakich uczestniczyłem, prowadzący zaproponował nam ćwiczenie, polegające na zobaczeniu, co dolega osobie, której imię, nazwisko i chyba datę urodzenia nam podał. Zobaczyłem tylko jedno: scenę pogrzebu. Okazało się, że chyba jako jedyny zobaczyłem wycinek prawdy. Nie byłem na to przygotowany i nie miałem obecnych umiejętności. Poczułem się bardzo źle i dopiero po kilku godzinach doszedłem do siebie. Miałem żal do prowadzącego, że nie uprzedził nas, że daje przykład zmarłej osoby. Zobaczyłem wtedy, jak taka wizja działa na człowieka. A Jackowski robi to dziesiątki lat! Szacun i współczucie. Wyobrażam sobie jak wyniszczające psychicznie musi być takie zajęcie.

Wróćmy do tematu głównego. Nieco przeraża mnie zalew przepowiedni, według których stoimy na krawędzi Armagedonu i za chwilę wszyscy wyginiemy, może z wyjątkiem paru wybrańców. Trudne czasy sprzyjają takim zjawiskom. O ile jednak mogę strawić wizje jasnowidzów, nawet jeśli okazują się błędne, to już z trudem akceptuję żonglerkę katastroficznymi przepowiedniami mającą udowodnić, że mamy koniec świata, serwowaną przez osoby, które same nigdy nie próbowały jasnowidzenia.

Wiadomo, że przepowiednie różnią się od siebie, czasem diametralnie. Do jasnowidzów docierają różne zdarzenia, mające nastąpić, a oni sami różnie je interpretują, filtrując to, co ujrzeli przez własne poglądy i doświadczenia. W efekcie, interpretatorzy tych przepowiedni mają trudny orzech do zgryzienia, próbując na ich podstawie ustalić spójny obraz tego, co nas czeka. Co się dzieje, gdy ktoś nie próbuje znaleźć prawdy, a jedynie przepowiednie dostosować do swoich wyobrażeń? Każdy może zebrać takie, które będą świadczyć, że czekają nas wszelkie kataklizmy już za chwilę. Ktoś inny jednak na podstawie tych samych przepowiedni stwierdzi, że to dopiero pieśń przyszłości. Bo przecież w większości przepowiedni nie ma konkretnych dat. Wyjątkiem tu może jest tzw. kod Biblii. Jednak bez znajomości hebrajskiego znów jesteśmy zdani na opisy interpretatorów.

Wiele wskazuje, że jesteśmy w okresie zmian, który być może zakończy się olbrzymią przemianą Ziemi i ludzkości. Ogólna tendencja zdaje się zmierzać do załamania naszej cywilizacji, a może i życia na Ziemi. Lecz czy właściwą drogą jest dawanie energii tym zjawiskom przez rozgłaszanie przepowiedni katastroficznych? Bardziej mi odpowiada wizja Christiny von Dreien, która przyznaje, że jest to czas zmiany wibracji Ziemi, ale o niekorzystne zjawiska nie obwinia karzącego Boga, tylko siły nieświatła, pragnące utrzymać się na naszej planecie. To one są odpowiedzialne za szerzenie strachu w ludziach i całych społecznościach, poprzez akcentowanie okropności pandemii, wojen czy krachów gospodarczych. I – moim zdaniem – w ten właśnie nurt wpisuje się epatowanie ludzi opisami katastrof z przepowiedni. Ci, którzy serwują nam wybór przepowiedni katastroficznych, mniej lub bardziej świadomie wzbudzają w nas strach. A – jak twierdzi Christina i nie tylko ona – strach wzmacnia nieświatło, zaś ludźmi pełnymi obaw łatwiej sterować.Aida

Poza Krzysztofem Jackowskim są w Polsce również inni jasnowidzący. Najbardziej z nich znaną jest chyba Aida Kosojan-Przybysz. Wspominam o niej, bo również ona ma spore sukcesy (m. in. przewidziała „rok maski”), a jednak głosi na ich podstawie zupełnie inne przesłania. Nie mówi o katastrofach, o wojnach, o tym żeby się bać, ale zaleca pozytywne myślenie, nastawienie na miłość i intuicję. Jest mi to bliższe od ciągłego mówienia o końcu świata czy epoki i konieczności wybicia większości ludzi dla ich dobra.

Dlatego sądzę, że zamiast poświęcać czas i energię na szerzenie wizji katastroficznych, lepiej spróbować robić coś pozytywnego w swoim życiu. Wpłacić na chore dziecko, pobawić się z własnym, pomedytować w intencji pokoju, okazać komuś przyjaźń lub miłość, wynaleźć perpetuum mobile… Cokolwiek, co nie będzie przerażać ludzi. Oczywiście bez popadania w drugą skrajność, to jest lekceważenia rzeczywistych niebezpieczeństw. Dotyczy to nie tylko jasnowidzów, ale nas wszystkich.