Strona główna
ezotlo (4 kB)

29 sierpnia 2021

Jedynie słuszne metody uzdrawiania

Trafiłem w Internecie na stronę poświęconą japońskiej wersji Reiki. Było tam wiele informacji pożytecznych, które trudno byłoby znaleźć na większości witryn poświęconych tej fascynującej metodzie uzdrawiania. Z zadowoleniem włączyłbym stronę do ulubionych, gdyby nie jeden szczegół. Autor strony, zarazem uzdrowiciel, bardzo broni oryginalnej, japońskiej formy Reiki, a zaciekle krytykuje zachodnią jej odmianę. Oczywiście ma prawo. Jednak w jego tekstach jest tak wiele zajadłości, pogardy, nienawiści wręcz, że aż trudno uwierzyć, że to pisze człowiek zajmujący się uzdrawianiem.

Najpierw – co chwilę – człowiek ten zachodnich nauczycieli Reiki określa pogardliwym słowem „mistrzunio”. W którymś miejscu udowadnia, że wymowa Sei He Ki powinna brzmieć Sei Hi Ki, bo heki po japońsku znaczy: „k… mać” (na jego stronie jest to przekleństwo napisane w całości, bez kropek). Sprawdziłem w Google, wpisując do tłumacza polską wersję. Japońska brzmiała zupełnie inaczej niż heki. Oczywiście, nasz uzdrowiciel może znać japoński doskonale, włącznie z niuansami tego języka i mieć rację, ale czy to ma rzeczywiście znaczenie?

Twierdzę, że prawdziwe i dobre jest to co pomaga i działa. Nie wierzę, że wymowa jumonu musi być idealna. Normalne też jest, że przekleństwa w jednym języku znaczą zupełnie co innego w innym. Czy więc przeklinamy, gdy mówimy coś, co dla nas jest pozytywne, a jest wulgaryzmem na innej półkuli Ziemi? Rzecz do dyskusji. Problem tkwi w czym innym. Jak autor tej strony godzi swoje poglądy z pięcioma regułami Reiki? Z jego przekonaniem, że tylko jedna odmiana tej formy uzdrawiania jest prawidłowa. Z jego pogardą dla innych, jego brakiem świadomości, że ktoś uzdrawiający wg zasad zachodniego Reiki, może mieć dobre intencje, a poziom miłości i rozwoju większy od jakiegoś sansei z Japonii. Bo wielkość człowieka, jego siła uzdrowicielska, nie musi zależeć od sztywnego trzymania się regułek i jedynie słusznej wersji prawdy. Tak jak nie musi być prawdą, że tylko jedna religia ma rację i rozumie zamysły Boga. Tak jak nie musi być prawdą, że jedynie jeden ustrój może doprowadzić naród czy ludzkość do szczęśliwej przyszłości. Tam, gdzie pojawia się fanatyzm, znika dobro.

Opisałem tu jeden z przypadków, jakich pełno w Internecie i – niestety – w realnym życiu. Cała armia uzdrowicieli, guru, księży, polityków czy dyktatorów wierzy, że posiadła najwyższą prawdę. Wmawiają ludziom, że ich metody uzdrawiania, medytacji, modlitwy, rozmowy z Bogiem, rządzenia krajem i tak dalej, są jedynie słuszne i najlepsze, a każde odstępstwo jest grzechem, zbrodnią i Bóg wie czym jeszcze.

Wracając na podwórko uzdrowicieli, sądzę, że nie techniki uzdrawiania, sposoby wymawiania jumonu albo treść modlitwy są najważniejsze. Najważniejsza jest czysta intencja, poparta miłością płynącą z głębi serca. Wszechświat działa w oparciu o nią, a nie według technik mniej czy bardziej magicznych.