24 lutego 2025
Komisja Zdrowia
Ten tekst jest kontynuacją wpisu na moim blogu, pt. „Lekarska kontrofensywa”.
Wreszcie udało mi się obejrzeć obrady parlamentarnej Komisji Zdrowia z szóstego lutego 2025 roku. Przygnębiające doświadczenie. Nie będę tu opisywać poszczególnych wystąpień; są one dostępne w Internecie. Jednak chciałbym opisać moje wrażenia.
Najpierw pani przewodnicząca. Gdy rządziła poprzednia opcja polityczna, do parlamentu zostały wprowadzone nowe zwyczaje i zasady wyższej kultury, polegające na kpinach, wyłączaniu mówcy mikrofonu w połowie zdania, przerywaniu w pół słowa. Te chlubne tradycje podtrzymała pani przewodnicząca, jednak tylko w stosunku do posłów Konfederacji. Nie mam wątpliwości co do prawdziwych celów tej formacji, której członkowie nie widzą nic złego w biciu ludzi na tzw. marszach niepodległości, hajlowaniu na własnych zgromadzeniach czy brataniu się w Brukseli z niemiecką skrajnie prawicową partią, która głosi, że należy przywrócić granice Niemiec sprzed drugiej wojny światowej. Ich obrona medycyny naturalnej i występowanie przeciw Bigfarmie podyktowane jest jedynie chęcią wyróżnienia się i zdobycia sporej części wyborców, którzy nie wierzą w oficjalną medycynę. Jednak czy to powód, by względem posła, czy po prostu innego człowieka, zachowywać się – delikatnie mówiąc – skrajnie niekulturalnie? Sporo ludzi myślało, że wraz ze zmianą władzy odejdą czasy takich zachowań. Widać, jak bardzo mylili się. Na koniec tego wątku trzeba też zauważyć, że panowie posłowie Konfederacji też nie błysnęli kulturą, przerywając innym przemówienia.
Kilka wypowiedzi warto zauważyć. Minister cyfryzacji stwierdził, że tych naukowców, którzy mają inne zdanie na temat zdrowia niż on, trudno nazwać naukowcami, nawet jeśli mają tytuły naukowe. Czyli, należy rozumieć, że nie jest naukowcem nikt, kto ma inne zdanie? Tak tylko upewniam się.
Rzecznik Praw Pacjenta, który proponował wcześniej 500 tysięcy kary za leczenie bez dyplomu lekarza, podwyższył kwotę do miliona.
Pewna pani profesor zarzuciła antyszczepionkowcom, że traktują wybiórczo wyniki badań. Sęk w tym, że dokładnie to samo zarzuca się mediom głównego nurtu. Niestety, ci co to czynią, nie mają do dyspozycji potężnej państwowo-farmaceutycznej machiny propagandowej.
Poseł, który zaczął od naśmiewania się z posła Konfederacji, że jest budowlańcem, potem stwierdził z wyższością (z pogardą?), że nie warto słuchać tych, którzy nie zajmują się zawodowo medycyną. Najbardziej kuriozalnie jednak wypowiedział się na koniec, stwierdzając, że należy namawiać szczepiących się przeciw Covid, aby szczepili się przeciw grypie. Dla mnie brzmiało to jak wyjątkowo bezczelny lobbing.
Pani „z ludu”, która miała mówić 2 minuty, o co prosiła przewodnicząca, mówiła minut sześć, a pani przewodnicząca nie przerywała jej, ani nie wyłączała mikrofonu. Nie chciało mi się sprawdzać czasu trwania wypowiedzi pozostałych „dyskutantów” (piszę to słowo w cudzysłowie, bo raczej kojarzyli mi się z towarzystwem wzajemnej adoracji), ale myślę, że też przekraczali. Pani ta podzieliła „oszustów” na inżynierów i lekarzy, stwierdzając, że ci drudzy są bardzo groźni, bo pacjent nie wie, że idąc do lekarza ma do czynienia z oszustwem. Nie zauważyła, że ludzie może idą do tego lekarza, który jest skuteczny. Dla niej jeśli taki lekarz przypadkiem – jej zdaniem – jest oszustem, czyli używa metod niezgodnych z zaleceniami Izby Lekarskiej, to jego skuteczność się nie liczy. Należy go pozbawić praw do wykonywania zawodu. Na koniec stwierdziła, że została zwyzywana przez lekarza, którego nazwisko podała, a który jej zdaniem narusza wiedzę medyczną. Czyli jej aktywność dla dobra pacjentów jest czysto interesowna. Poświęciła sporą część wystąpienia lekarzowi, którego nie lubi. Nawet, jeśli rzeczywiście był – jak twierdziła – wulgarny, to chyba nie jest to temat na komisję parlamentarną. Mogła iść do sądu.
Głos ludu, czyli tak zwanej strony społecznej reprezentowali tylko przedstawiciele i zwolennicy jedynie słusznej medycyny. Dziwne. Oczywiście, można powiedzieć, że obrady komisji nie były ukrywane, ale kto niezainteresowany zawodowo śledzi terminy obrad Komisji Zdrowia? Nie wykluczam, choć nie twierdzę, że tak było, iż wiele z tych osób zostało zaproszonych w tej czy innej formie, aby nie przegapiły.
Pani psycholożka stwierdziła, że szarlatani proponują dyskurs, który opiera się na polaryzacji. Ucieszne. Tak, jakby lekarze pragnęli jakiejkolwiek współpracy z przedstawicielami medycyny alternatywnej. Niestety, w mediach wciąż można usłyszeć opinie, delikatnie mówiąc, bardzo krytyczne wobec medycyny alternatywnej, w których wybrzmiewa tylko atak. I polaryzacja.
RPP stwierdził, że nie ma czegoś takiego jak medycyna alternatywna czy komplementarna, bo jest tylko jedna medycyna, oparta na faktach i dowodach. Takie są poglądy rzecznika naszych praw. To samo powtórzył przedstawiciel Naczelnej Izby Lekarskiej, porównując medycynę do matematyki. Nikt mu nie wytłumaczył, że matematyka jest nauką ścisłą, a medycyna niekoniecznie? Medycyna „oparta na faktach i dowodach”” oraz na cyferkach nie jest prawdziwą medycyną, bo nie bierze pod uwagę takich czynników jak stan psychiki człowieka, jego poglądów, nadziei, wiary i wielu innych, których nie można opisać liczbami. Nie bierze pod uwagę energii, pola aurycznego, że nie wspomnę o duszy. Pewne zjawiska, oczywiste dla uzdrowicieli, lekarze kwestionują lub udają, że ich nie ma. Mówienie w tej sytuacji, że medycyna jest jedna, jest zwykłym mijaniem się z prawdą, stosowanym po to, aby przypadkiem nie dać możliwości zaistnienia w naszym kraju medycyny komplementarnej. Jest też po prostu wyrazem olbrzymiej pychy ludzi, którzy wygłaszają takie opinie.
Zdaniem występujących tam prelegentów (z wyjątkiem posłów Konfederacji) wszystko, co jest niezgodne z oficjalną medycyną jest złe i niemoralne. Wokół jednego oszusta internetowego (a takich oszustów w innych dziedzinach są miliony w Internecie i nikt z tym nic nie robi) zbudowano całą krucjatę przeciw medycynie alternatywnej (bo przecież nie komplementarnej; takowej w Polsce nie ma), zrównując z nim uzdrowicieli, bioenergoterapeutów i wszystkich, którzy mają inne zdanie niż przedstawiciele głównego nurtu w medycynie polskiej i w firmach farmaceutycznych.
Niestety, jedynymi obrońcami medycyny alternatywnej na komisji byli posłowie Konfederacji. To raczej pocałunek śmierci, niż pomoc. Moim zdaniem środowiska uzdrowicieli powinny jak najdalej trzymać się od czynnej polityki i obrońców, którzy nic nie mogą, a tylko zwracają uwagę na medycynę alternatywną tych, którzy chcą z nią walczyć.
Zastanawia mnie tylko, jak pojmują etykę – nie tylko lekarską – ci, którzy zrównują rzeczywistych oszustów z ludźmi, którzy naprawdę chcą pomagać i często pomagają tam, gdzie lekarze rozkładają ręce, i wykorzystują pojedyncze wypadki oszustw do atakowania wszystkich uzdrowicieli oraz lekarzy, którzy nie boją się narażać kariery, aby pomóc ludziom.
Jedynym jasnym punkcikiem w tym wydarzeniu było wystąpienie pani Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia, która przyznała, że należy współpracować z medycyną alternatywną. Cóż, nie wróżę pani minister długiej kariery, mimo że już resztę wypowiedzi miała prawomyślną. Zaś nam wszystkim wróżę raczej, że niedługo nie będziemy mieć alternatywy dla lekarzy.