Strona główna
ezotlo (4 kB)

Kontakt z kulturą

Jako młody człowiek byłem bardzo nieśmiały. To cecha charakteru bardzo utrudniająca życie. Między innymi powoduje ona, że człowiek unika za wszelką cenę sytuacji, w których – jak mu się wydaje – może być narażony na ośmieszenie. Nieśmiałej osobie wszystkie nowe miejsca i sytuacje wydają się przerażające. Równie przerażające są dla niego te, w których stało się coś, co było przykre, co naraziło go na wstyd, na ludzki śmiech.

Takim straszliwym miejscem dla mnie był teatr. Nie było nikogo, kto by mnie zachęcił, podpowiedział jak się ubrać i zachować w takich miejscach. Dlatego niemal nie znałem tej formy kultury. Jeśli już – to z telewizji, a przecież to nie to samo, co żywy udział w spektaklu teatralnym. Starałem się rekompensować to bywaniem w muzeach, które były nieco mniej straszne od teatrów, malowaniem, próbami twórczości literackiej i czytaniem literatury pięknej.

Śmieszne? Smutne raczej. Dopiero po latach w pełni zdałem sobie sprawę, jak wiele straciłem. Nic nie kształtuje wrażliwości człowieka tak skutecznie, jak kontakt ze sztuką. Przeżycia wywołane przez sztukę trwale odciskają się w naszej psychice, nieraz znacznie ją zmieniając. Bo nie jest prawdą, jak chcą przeintelektualizowani naukowcy, że człowiek zmienia się głównie pod wpływem rozumu i logicznych racji. Ludzka psychika zmienia się przede wszystkim pod wpływem silnych przeżyć, a raczej uczuć przez nie wywołanych.

Nie znam danych statystycznych, ale obawiam się, że obecnie zmalało zainteresowanie sztuką. Ludzie robią kariery i nie mają czasu na takie fanaberie, jak teatr czy muzeum. Innych nie stać na to, bo próbują związać koniec z końcem. Zresztą, często wykończeni ciężką pracą, by zapewnić rodzinie jakie takie warunki, po prostu nie mają już siły na pójście gdziekolwiek. Pozostają w wolnych chwilach w mieszkaniu i włączają „okno na świat” – telewizor. Niestety, zamiast sztuki znajdują w nim „sieczkę”: filmy, których główną atrakcją jest duża ilość krwi lub humor na poziomie neandertalczyka.

Problem w tym, że od rodziców taki lub podobny styl życia przejmują ich dzieci. Ich wrażliwość rozwija nie teatr czy filharmonia, ale „Rambo”, „Commando”, „Śmiechu warte” i disco polo. Rośnie pokolenie ludzi okrutnych, bezwzględnych i śmiejących się z ludzkiej krzywdy.

Nikt ich nie nauczył wzruszać się, nikt nie dał im okazji do wyrobienia w sobie empatii, nikt nie nauczył wrażliwości na piękno czy krzywdę ludzką.

A wystarczyłoby choć raz w miesiącu zaprowadzić dziecko do teatru, odwiedzić muzeum lub po prostu pobawić się z nim.