Strona główna
ezotlo (4 kB)

5 września 2025

Misja Desmarqueta

Książkę „Misja” czytałem przed kilkoma laty w postaci elektronicznej. Ostatnio kupiłem wersję papierową. Od jakiegoś czasu już wiem, że treści z papieru lepiej chłonę, a czytanie jest mniej męczące oczy, więc chciałem przeczytać dzieło Desmarqueta skupiając się na treści, a nie na klikaniu.

Dawniej zachwyciłem się opowieścią dziennikarza, który odwiedził obcą planetę. Wchłonąłem ją bezkrytycznie i oparłem na niej swój „Projekt przemian”. Obecna lektura była uważniejsza. Zauważyłem kilka nieścisłości w tekście, które mnie zastanowiły. Dlaczego na przykład przedstawiona w książce prehistoria jest tak trudna do udowodnienia? Dlaczego dwie obce rasy, które zasiedliły Ziemię, nie pozostawiły, poza może piramidami, żadnych śladów, choćby w DNA? Dlaczego kosmita, tłumaczący historię powstania świata używa zlepka słów z języka łacińskiego i chyba francuskiego (ovokosmiczny, ovoastronomiczny)? Cóż, może to kwestia tłumaczenia… Dlaczego imiona i nazwy kosmitów zaczynają się (z jednym wyjątkiem – Biastra) na literę T lub L? Skąd taka oszczędność alfabetu u boskich kosmitów?

Książka MisjaWg Thao każdy człowiek ma Wyższą Jaźń (ciało astralne), która jest jedną dziewiątą jeszcze wyższej jaźni. Pozostałe 8/9 należy do innych żyjących ludzi. Hmmm… Według pacjentów Newtona dusza zabiera na Ziemię część siebie, reszta jest w Zaświatach i rzadko się zdarza, by dusza inkarnowała w większej ilości ciał w tym samym czasie, a jeśli, to najwyżej w dwóch. To spora niezgodność z dostępną nam wiedzą. Trudno też sprawdzić, czy wszystko we Wszechświecie oparte jest na podziale na 9 części, jak chce Thao. Nie jest też możliwe skontrolowanie, czy podróż Michaela była prawdziwa, czy może to piękny przykład zwykłej fantazji lub takie wspomnienia zostały wdrukowane w jego umysł przez kosmitów bez opuszczania naszej planety. Wątpliwości też może budzić opis trzymania ciała Chrystusa przez mieszkańców Tjehooby. Po co tym niemal bogom taki fetysz czy pamiątka?

Zupełne inne odczucia miałem, czytając o zagrożeniach dla naszej planety, o błędach w rozwoju naszej cywilizacji. Doprawdy, trudno się do czegoś przyczepić. Celny opis wszystkich wad ludzkości i niewłaściwych kierunków w rozwoju, w którym liczy się technika i materializm zamiast (tej rzeczywistej, nie religijnej) duchowości. Trudno tu streszczać najważniejsze treści książki, więc zainteresowanych odsyłam do lektury oryginału.

Ostatecznie sądzę, że mało istotne jest, czy wyprawa Michaela Desmarqueta prawdziwa, czy nie. Ważne jest to wszystko, co ukazuje nam stan obecny naszej cywilizacji, naszego poziomu rozwoju. Tylko dla tych kwestii warto przeczytać „Misję”, a jeśli komuś trudno uwierzyć w kosmiczne przygody autora, niech potraktuje je jako dodatkową rozrywkę, dodaną do poważnych i bardzo ważnych treści zawartych w książce.