Strona główna
ezotlo (4 kB)

Pedofilia w Kościele

W ostatnich latach w wielu krajach wyszły na jaw masowe wręcz przypadki pedofilii, uprawianej przez księży. W Polsce duży oddźwięk wywołały dwa filmy braci Siekielskich.

Problem pedofilii księży jest jednym z najbardziej wzbudzających emocje wśród ludzi. Nie chodzi tu tylko o sam fakt obrzydliwej zbrodni na dziecku, które po takim doświadczeniu ma spapraną resztę życia. Dzieci takie przecież mają nieukształtowane jeszcze charaktery, poglądy, psychikę. To musi zniszczyć jakąś część ich osobowości, wykoślawić ją, zatruć.

Chodzi o to, że ksiądz z racji swego stanowiska, powołania czy – jak wolą mówić niektórzy – zawodu, jest postrzegany jako ktoś lepszy, bardziej odpowiedzialny, mądrzejszy. Dzieci automatycznie obdarzają taką osobę zaufaniem; jest on dla nich autorytetem. A jaka jest rzeczywistość? Oto rzekomo wspaniały człowiek okazuje się zwyrodnialcem, mający za nic uczucia innych ludzi, zależnym od swoich wynaturzonych popędów. A gdzie etyka duchownego? Jak jego postępowanie ma się do prawd głoszonych z ambony?

Wśród głosów w dyskusji o pedofilii w Kościele brakuje mi jednego: szukania przyczyny. Mówi się o pojedynczych przypadkach, o chorych ludziach itp. W telewizji oglądałem wywiad z biskupem, który krytykował pedofilię i homoseksualizm w szeregach własnej organizacji, ale jednocześnie zapewniał, że większość jest dobra tylko niektórzy źli.

Z nieznanych mi przyczyn nie słyszałem o takiej pladze w protestantyzmie czy prawosławiu. Hmm… Zapewne dobrze ukrywają własne grzechy! A może po prostu zboczeńcy (bo tak trzeba nazwać tych… ludzi) nie garną się tam, bo nie mają tam czego szukać? Po co być duchownym w Kościele, który pozwala na małżeństwa kapłanów i w dodatku wierni rozliczają ich bezpośrednio z pracy? Gdzie wierni są pracodawcami, którzy mogą zwolnić złego kapłana? Jest naturalne, że ci, którzy chcą ukryć swoje nietypowe skłonności lgną do organizacji, w których spodziewają się, że będą mogli swobodnie owe skłonności realizować, bez obawy, że zostaną ukarani przez społeczeństwo. I nie ma znaczenia, ile w tym wyrachowania, a ile podświadomych decyzji, wmawiania sobie, że ma się powołanie do służby Bogu. Prawda jest taka, że dyktatorsko-wojskowa struktura zarządzania w KK pozwala chronić się wzajemnie różnym indywiduom, którym daleko jest do Boga, któremu rzekomo służą, zaś blisko do uciech cielesnych, nad którymi nie panują. Stąd te afery pedofilskie w kolejnych krajach.

Ci duchowni i wierni świeccy, którym leży na sercu dobro Kościoła, powinni raczej optować za usunięciem obowiązkowego celibatu i zmianą struktury władzy, z naciskiem na poluzowanie jej dyktatorskiej formy.