Strona główna
ezotlo (4 kB)

2 sierpnia 2022

Piąta kolumna nieświatła?

W środowisku polskich ezoteryków od kilku lat wyróżnia się pewien pisarz. Jest bardzo płodny i bardzo zaangażowany w propagowanie apokalipsy, jako niezbędnego warunku przemiany.

Do pewnego czasu kupowałem jego książki, wydawały mi się bowiem pełne ciekawych treści i informacji. Z czasem jednak coś w nich zaczęło mnie niepokoić. Mianowicie raziła mnie wyraźna fascynacja autora tych dzieł zbrodnią i najgorszymi cechami ludzi. Oczywiście miał na to uzasadnienie. Odniosłem wrażenie, że uważa, iż warunkiem przemiany ludzkości jest poznanie prawdy o jej historii i on jest tej prawdy prorokiem; to jego misja. Gdzieś nawet to wyartykułował, jeśli mnie pamięć nie myli.

Podczas lektury jednej z jego książek zdumiało mnie obwinienie kobiet o degenerację ludzkości (bo - kierując się podświadomością i magicznym myśleniem wychowują chłopców na zniewieściałych maminsynków, zamiast na posługujących się logiką mężczyzn), a w całej twórczości wyraźna fascynacja okrucieństwem i zbrodniami. I choć z całą mocą przekonuje on, że najgorsze nadchodzi i będzie naprawdę okropne, to jego zachwyt nad techniką i technologią, również wojenną, nie świadczy, by widział przyszłość jako rozwój naszego humanizmu, duchowości czy intuicji. Te cechy postrzega jako przejawy magicznego myślenia, które uważa za źródło zła i raczej marzy mu się wykorzystanie mózgu do osiągnięcia jeszcze większej inteligencji, rozumianej jako jedna wielka pochwała logiki. Chociaż w swoich artykułach pisze on o duchowym odrodzeniu ludzkości, to jednak w jaki sposób chce to zrealizować? Przez pozbawienie nas podświadomości? Intuicji? Wrażliwości? Przez pozbawienie nas łączności z nadświadomością? Przez walkę z magicznym myśleniem, którego – podobnie jak większość lekarzy czy naukowców – najwyraźniej nie rozumie?

Autor ten, jak już wspomniałem, zdaje się wierzyć, że ukazanie ludziom prawdy (lub tego, co on uważa za prawdę) o przeszłości, religii i cywilizacji wystarczy, by zmienili się. Doświadczenie i intuicja wskazuje, że zaczytywanie się opisami dawnych zbrodni prowadzi raczej do pobudzenia fanatyzmu i różnych nacjonalizmów, a nie do rozwoju. Mamy tego przykłady w całej historii, również najnowszej. Na ciągłym przypominaniu ludziom krzywd sprzed lat i sprzed wieków opierają swoją władzę wszelkiej maści dyktatorzy, również współcześni, jak Putin i jego zwolennicy oraz kandydaci na dyktatorów, co możemy obserwować w naszym kraju.

Czy naprawdę trzeba opisywać grzechy Kościoła, starannie uwydatniając wszelkie zbrodnie i wynaturzenia, aby je ludziom uświadomić? Uważam, że powinniśmy raczej pobudzać w sobie dobre uczucia, a nie pragnienie odwetu za zbrodnie przodków sprzed wieków, a nawet sprzed tysiącleci. Natomiast szczegółowe badanie każdej zbrodni lepiej zostawmy historykom i policji.

Ten płodny pisarz zaliczył też wpadkę wizerunkową, o której chciałby zapewne zapomnieć. Otóż na swoim koncie facebookowym wyznał kiedyś, że od miesięcy jest dręczony psychicznie, a bodaj i fizycznie, przez te byty, które go wcześniej prowadziły i podpowiadały, co ma robić i co pisać w książkach. W przejmującym wpisie prosił o modlitwę i wsparcie, by go bronić przed tymi do niedawna wspaniałym istotami. Jakieś dwa, trzy dni później wycofał się, stwierdzając, że już jest w porządku, bo tylko był sprawdzany, czy jest wystarczająco zaangażowany w pracę i gotowy na wszystko.

Nie uwierzyłem w to zapewnienie, że jest dobrze. Przede wszystkim, wielu ludzi zajmujących się duchowością twierdzi, że te byty duchowe, które nam naprawdę sprzyjają, nigdy nas nie dręczą. Taki sposób kontroli nad człowiekiem jest raczej charakterystyczny dla demonicznych istot, które czerpią jakieś korzyści z całkowitego podporządkowania sobie człowieka. Kilkakrotnie czytałem, że ludzie, którzy próbowali się uwolnić od takiej „opieki”, którzy chcieli żyć po swojemu, odzyskując kontrolę nas swoim życiem, kończyli w szpitalach dla umysłowo chorych lub wręcz tracąc życie. Dziwne też, że nasz bohater otrzymał zapewnienie, że to tylko była próba, akurat wtedy, gdy swoją sytuację nagłośnił w Internecie.

Biorąc pod uwagę powyższe zdarzenie i ukierunkowanie książek tego autora na zbrodnie, należałoby zadać sobie pytanie: komu on służy? Kim są byty, które go wspierają? Sądzę, że bardziej by pasowały do subtelnych istot nieświatła, o których istnieniu wspomina Christina von Dreien niż do aniołów czy przedstawicieli sprzyjających nam kosmicznych cywilizacji. Może to piąta kolumna systemu nieświatła? Może ów pisarz jest marionetką, mającą wpływać na środowiska ezoteryczne, serwując im dziwne treści? Oczywiście nie każdy musi wierzyć w światopogląd Christiny, ale nie mogą być dobre istoty, które dręczą „swojego” człowieka, gdy go uznają za już niepotrzebnego. Zresztą, rzecz można wytłumaczyć tak, jak to opisuje Newton lub Monroe. Według nich gdzieś w pobliżu Ziemi istnieją obszary niefizyczne, które zajmują dusze zagubione lub przekonane, że są grzeszne i zasłużyły na piekło lub czyściec. Te istoty duchowe, bardzo związane z uprzednim życiem na Ziemi, potrafią wykorzystywać żyjących, przedstawiając się jako pomocnicy, bogowie, oszukując w channelingach. Nikt ich nie zmusza do powrotu do świata dusz, bo mają wolną wolę. A że ich ingerowanie w życie żywych ludzi wydaje się złe i niesprawiedliwe? Cóż, tak jest urządzony ten świat. Może to tzw. błąd Matrixa?

Może człowiek, któremu poświęciłem ten tekst, zmienił przekonania. Może nie zasługuje na krytykę. Piszę jednak o nim, bo sądzę, że ten piewca apokalipsy przez swoją popularność ma spory wpływ na środowiska ezoteryczne, a nie uważam, że propagowanie zemsty za krzywdy historyczne jest zgodne z ideami miłości i wybaczania, tak często akcentowanymi w tych kręgach. Nie naśladujmy fundamentalistów religijnych, głoszących miłość bożą, a gotowych zniszczyć wszystkich, mających inne poglądy.

Nie znam człowieka osobiście, więc nie obchodzą mnie jego osobiste przekonania, jednak martwię się, że jego działalność, nadnaturalnie wręcz ożywiona, może zniszczyć i skłócić środowiska ezoteryków, więc tych, którzy są awangardą tego, co dobre wśród ludzi. Martwię się nawet tym, że ten mój tekst, krytykujący tak popularną postać, może się do tego przyczynić. Czy mogę jednak milczeć, gdy uważam, że dzieje się zło?