Strona główna
ezotlo (4 kB)

Pracoholizm

W tekście „Tomiwisizm” oceniłem zachowania, które zdają się być przeciwieństwem zjawiska, o którym chcę teraz napisać. Czy jednak to rzeczywiście dwa różne zjawiska?

Wszyscy znamy tytanów pracy i intelektu, którzy zadziwiają otoczenie swoją niespożytą energią. Zawsze gotowi do działania, zawsze wypoczęci, szczęśliwi tylko wtedy, gdy mogą pracować. Takich tytanów poszukują pracodawcy i płacą chętnie za ich energię i gotowość pracy po kilkaset godzin miesięcznie. Są wśród nich zarówno wybitni fachowcy w swojej dziedzinie, jak i przeciętni specjaliści, a nawet miernoty w zawodzie. Łączy ich tylko jedno: gotowość do spędzania całego życia w pracy.

Nie jest to, oczywiście, tekst o ludziach, których warunki życia zmuszają do harówki po całych dniach, ponad siły i rozum. O rodzicach chorych dzieci, o nieszczęśliwie zadłużonych, o młodych ludziach, pragnących zbudować sobie jakąś normalną przyszłość. Jest to tekst o prawdziwych pracoholikach, ludziach gotowych przesiadywać całe dnie w biurze, w zakładzie. Ludziach nie wyobrażających sobie życia bez swojej pracy, często kosztem zdrowia i rodziny.Pracoholik

Wiele lat pracowałem jako robotnik i jako przedstawiciel tzw. wówczas „inteligencji pracującej”. Miałem okazję obserwować pracoholików obu tych grup społecznych. Po pewnym czasie odkryłem, że pracoholizm tych ludzi ma swoją cenę, której nie widzieli ich przełożeni.

Wiadomo, że organizm ludzki ma swoje granice i nikt normalny nie jest w stanie bez końca ich przekraczać. W pewnym momencie ciało buntuje się i zaczyna w ten czy inny sposób dawać znać, że coś jest nie tak; zwykle poprzez choroby. Jednak pracoholików zdaje się ten problem nie dotyczyć.

Nie dziwię się. Nie spotkałem chyba nigdy pracoholika, który pracowałby zawsze na pełnych obrotach. Więcej, ci których znałem, okazywali się wcześniej czy później pozorantami. Pracując przez lata codziennie po dziesięć - dwanaście godzin, ludzie ci byli mistrzami udawania roboty w nominalnym czasie. Oceniam, że w rzeczywistości wykonywali mniej więcej tyle samo pracy, co ci, którzy spędzali przy niej nominalny czas. Migając się przez większość dnia pracy, mieli siłę codziennie pracować dłużej.

Nie jest istotne, czy taka postawa wynika z wyrachowania, czy jest wynikiem podświadomego zachowania. Ważne, że istnieje takie zjawisko i że traci na tym pracodawca, choć – oczywiście – zyskuje taki pracownik. Zarabia więcej, jest ceniony i podziwiany.

O ile mi wiadomo w krajach zachodnich ostatnio zaczyna się to rozumieć. Pracoholizm i bezwarunkowe poświęcenie dla pracy nie są już w takiej cenie, o ile to prawda. A w Polsce? Cóż, chyba jeszcze nieprędko…