Strona główna
ezotlo (4 kB)

5 września 2022

Przemiana człowieka według znanego pisarza

Wrześniowy numer Nieznanego Świata przyniósł nowy artykuł pana Witkowskiego. Autor ten ma swoją wizję zmian na Ziemi i konsekwentnie ją głosi. Poświęciłem mu już teksty na tym blogu („Przemiany na Ziemi – polemika”, „Niebezpieczeństwa channelingu” i „Piąta kolumna nieświatła?”). Tym razem zajął się przemianami ludzkiej natury. Uważa on, że dokonanie zmian na naszej planecie musi być poprzedzone przemianą psychiki ludzkiej, a za nią zmianą mentalności i sposobów działania.

W zasadzie, trudno się z tym nie zgodzić, choć inne źródła mówią, że zmiany na Ziemi są przygotowane i nastąpią w wyniku zewnętrznych inicjatyw i impulsów. Problem tkwi w czym innym. Pan Witkowski powtarza w artykule tezy o wspaniałym rozwoju Niemiec hitlerowskich i przeoczeniu przez Amerykanów jego przyczyn. Być może ma rację, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone i ich naukowców, choć może też być tak, że nie chcieli oni zauważyć i przyjąć tych przyczyn. Dlaczego? Bo może zdali sobie sprawę z prostego faktu, którego nasz autor zdaje się nie zauważać.

Prawdą jest, że Niemcy dokonali olbrzymi skok rozwojowy w technologii, zwłaszcza militarnej, i być może stało się to z przyczyn, które pan Igor opisuje w książkach. Przypomnę, że miało to być spowodowane ominięciem systemu recenzowania wynalazków przez znane autorytety i ośrodki naukowe. Jednak autor "Instrukcji przebudzenia" nie widzi, gdzie to Niemców zaprowadziło. Zachwycony postępem technicznym ówczesnych Niemiec, pomija fakt, że nie miało to żadnego wpływu na ten naród pod jakimkolwiek innym względem.

Po raz kolejny przekonuję się, że pan Witkowski rozwój ludzkości zdaje się widzieć w postępie technicznym. Nie rozumie, że ten postęp doprowadził nas do obecnej zapaści cywilizacyjnej. Promuje on zmiany w szkolnictwie, polegające – jeśli się nie mylę – na rozwoju indywidualizmu i swobody myślenia młodych ludzi. Pięknie. Jednak to nie zastąpi ich rozwoju duchowego, zaś znany autor zamiast tego w swojej książce oskarża nauczycielki o feminizm i wypaczanie rozwoju młodzieży przez nauczanie ich intuicji i posługiwania się podświadomością, którą uznał za siedlisko wszelkiego zła, to znaczy magicznego myślenia, jakby nie zauważając, że według naukowców owo magiczne myślenie jest tym wszystkim, o czym pisuje Nieznany Świat. Swoje wnioski oparł na dość wątłej podstawie: jak pisał, żadna z nauczycielek nie zainteresowała się jego projektami. Na podstawie własnego, jednostkowego doświadczenia uznał nauczycielki za główną przyczynę problemów ludzkości!

Nie zmienią i nie uratują nas kolejne wynalazki następnych pokoleń geniuszy technicznych, choć – oczywiście – są bardzo potrzebne, choćby po to by uratować Ziemię przed naszą drapieżną eksploatacją. Nie zmienią też mentalności ludzi. To, co nam może pomóc, to zrozumienie wartości rzeczywistej duchowości, zaś dzieci i młodzież powinniśmy uczyć raczej rozwijania połączenia świadomości z podświadomością i nadświadomością, używania intuicji, technik medytacyjnych i umiejętności przewidywania następstw swoich działań. Samo nauczanie nieskrępowanego myślenia, z pewnością potrzebne, nie zastąpi jednak wszechstronnego rozwoju, zwłaszcza duchowego. Jedynie stworzy pokolenia superinteligentnych neandertalczyków, gotowych stworzyć wspaniałe wynalazki, służące do zabijania. Ciekawe, czy pan Witkowski wie, że wszyscy, z wyjątkiem jednego, oskarżeni w procesie norymberskim, mieli ponadprzeciętne IQ? Jakoś im to nie przeszkadzało w służeniu machinie wojennej Hitlera. Jest coś niepokojącego w fascynacji pana Igora hitlerowskimi sukcesami naukowymi.

Najważniejszą jednak cechą czy umiejętnością, jakiej powinniśmy uczyć dzieci, jest miłość. Zdolność do wyrażania tego uczucia i jego odczuwania może być bowiem nabyta w procesie wychowawczym lub wręcz przeciwnie, zniszczona. Nie mam tu na myśli miłości erotycznej, ale bezinteresowną, zdolną obejmować nie tylko najbliższych, ale całe grupy ludzi, a nawet całą ludzkość czy Ziemię. Nie nauczymy młodzieży takiej miłości, wciąż im przypominając dawne zbrodnie, jak to robi w swych książkach pan Witkowski. Podobnie, jak w ten sposób nie nauczymy ludzi umiejętności wybaczania. Jeśli jednak chcemy wykształcić w młodych pokoleniach nienawiść do wszystkiego, co inne i chęć odwetu za zbrodnie przodków, jest to najlepsza metoda, powszechnie praktykowana przez skrajną prawicę i dyktatorów wielu krajów. I jest to obojętne, czy będziemy piętnować prawdziwe lub rzekome zbrodnie na naszym narodzie, czy zbrodnie na tle religijnym, czy też zamierzchłe zbrodnie popełniane ponoć w imię Bogini-Matki na biednych mężczyznach, którzy do dziś cierpią przez to pod batem feministek. Głoszenie takich poglądów powinno być powodem do wstydu, a nie do dumy i cytowania siebie w różnych publikacjach.

Wydaje się, że pan Witkowski przemianę człowieka widzi wyłącznie jako intelektualne przeobrażenie psychiki, aby osiągnąć jeszcze większy rozwój rozumu. Takie wrażenie odniosłem z lektury jego książek, które czytałem, a także z lektury wspomnianego na początku tego tekstu artykułu w czasopiśmie. Rozumiem, że jestem człowiekiem o znacznie mniejszej wiedzy, nie podróżowałem za granicę, więc moja percepcja może być ułomna, w porównaniu z percepcją znanego pisarza. Jednak trudno mi pogodzić się z wizją tak jednostronnego rozwoju człowieka. Zgadzam się raczej z tezami Christiny von Dreien, która przemianę człowieka widzi jako zmianę wibracji, połączoną chyba z modyfikacją DNA, co pociągnie za sobą kompletną metamorfozę, przynoszącą nam umiejętności, których w żaden sposób nie osiągniemy, rozwijając się jedynie intelektualnie. Również w ten sposób zdaje się postrzegać to Kryon przemawiający poprzez Lee Carrolla, którego książki jednak znam słabo (przeczytałem tylko „Dwanaście warstw DNA” i kilka artykułów o nim). Cóż, nie jestem w stanie przeczytać wszystkich dzieł ezoteryków i proroków.

Zawsze unikałem krytykowania i oceniania konkretnych ludzi, raczej skupiając się na ideach, poglądach, zachowaniach. Nawet na tej witrynie dawałem wyraz przekonaniu, że należy dążyć do współpracy w każdej sytuacji, a unikać wszelkiej rywalizacji i osądzania. Toteż trudno mi zrozumieć, dlaczego ten autor działa na mnie jak płachta na byka i sprawia, że oceniam bezpośrednio jego i twórczość, jaką nam serwuje. Cóż, chyba jego dzieła są dla mnie zbyt niestrawne, a może nie potrafię zrozumieć, dlaczego w środowisku ezoteryków znalazł się człowiek przemycający w swoich książkach i artykułach poglądy tak dalekie od ezoteryki i duchowości. Mam nadzieję, że to ostatni mój tekst, poświęcony tej osobie.

W tym samym numerze Nieznanego Świata pojawił się artykuł pani Małgorzaty Stępień, dotyczący traum przodków. Według mnie – niesamowity! On również odwołuje się do zbrodni z przeszłości, ale jedynie po to, by ukazać nam ich następstwa i sposoby ich usuwania. Nie opisuje zbrodni ze szczegółami, ale ich efekty. Tekst konkretny, pełen współczucia i mądrości. No i jest kolejna część serii autorstwa pani Danuty Adamskiej-Rutkowskiej, jak zawsze pobudzająca intelektualnie, choć w jakże inny sposób niż teksty bohatera tej mojej publikacji. Takich tekstów gratuluję Nieznanemu Światowi i dla takich czytuję to czasopismo.