Przemiany na Ziemi - polemika
Niedawno ukazała się kolejna książka niezwykle płodnego autora, pana Igora Witkowskiego, pod tytułem „Przemiany na Ziemi jako wrota do przyszłości”. Kupiłem ją skuszony faktem, że mam już kilka tomów jego autorstwa. Po lekturze jednego z nich, pisząc na mojej małej witrynie internetowej o szkolnictwie, wspomniałem nawet, że cieszę się, bo pojawił się ktoś, kto myśli o szkole tak jak ja.
Autor ten wykonał olbrzymią pracę, wyszukując różne fakty historyczne i umiejętnie łącząc je w swoich książkach, by udowodnić swoje poglądy. Za to jestem pełen podziwu. Niestety, muszę podjąć polemikę z panem Witkowskim. Jestem skromnym robotnikiem i daleko mi do wiedzy i – zapewne – wykształcenia autora Instrukcji Przebudzenia, więc nie spodziewam się, że moje argumenty zostałyby przez niego wzięte pod uwagę, gdyby kiedykolwiek je poznał, ale cóż, czuję potrzebę przekazania swoich wątpliwości.
„Przemiany na Ziemi”, podobnie jak pozostałe części Instrukcji Przebudzenia, wieszczą nam apokalipsę, prowadzącą do przemiany ludzkości i jej wzniesienia na inny, wyższy poziom. Autor uważa tak na podstawie różnych przepowiedni oraz wskazówek enigmatycznych (przepraszam, że używam trudnego słowa, którego jako robotnik nie rozumiem, oczywiście) architektów apokalipsy. Pełne załamanie ma doprowadzić ludzkość do ściany, o którą część (większość?) rozbije się, a część przetrwa, osiągając wyższy poziom rozwoju. A ten wyższy poziom ma, wg pana Witkowskiego, polegać na rozwoju świadomości. Ten rozwój świadomości ma nas doprowadzić do rozkwitu i dobrobytu. Rozwinie się zwłaszcza nauka i technika. A odejdą w cień czynniki przeszkadzające w rozwoju. Za takie czynniki pan Witkowski uznał podświadomość i prymitywne religie. Innych czynników zagrażających naszemu rozwojowi wydaje się on nie zauważać lub je lekceważyć.
Według cytowanych w książce architektów przemian, świadomość człowieka dzieli się na trzy obszary: umysł świadomy, podświadomy i nieświadomy. Już samo to może być powodem pomyłek w interpretacji poglądów autora książki, bowiem często pisze on o świadomości, wyraźnie mając na myśli umysł świadomy. Byłoby prościej, gdybyśmy tą całość naszego istnienia nazwali osobowością lub jaźnią. Wówczas nie byłoby wątpliwości, nie mylilibyśmy jej z umysłem świadomym. Poza tym umysł nieświadomy… hm, wielu by uznało go raczej za część podświadomości.
Witkowski sugeruje, że podświadomość, opierając się na myśleniu magicznym, jest cofaniem ludzi w rozwoju. Wprawdzie zastrzega, że podświadomość ma aspekt pozytywny, ale wydaje się uważać, że podświadomość jest wszystkim tym, co w nas prymitywne, a świadomość jest, hmm, samym dobrem. Podświadomość i świadomość postrzega jako przeciwieństwa, jak dobro i zło, dzień i noc, ying i yang. W tak czarno-biały sposób wydaje się rozumieć naturę człowieka, mimo całej błyskotliwej inteligencji i ogromu pracy włożonej w wynajdowanie źródeł potwierdzającej jego tezy i łączenie faktów tak, by ją potwierdzały. A może właśnie z jej powodu. Wydaje się, że uważa, iż to co logiczne, automatycznie jest dobre, a logiczne myślenie utożsamia ze świadomością. Uznaje podświadomość za prymitywizm, więc kobiety za coś gorszego, bo posługują się nią i mają intuicję. Oskarża sfeminizowane szkolnictwo o zło uczące nas, poprzez kobiety-nauczycielki, prymitywnego myślenia podświadomego. Nie zauważa, że szkolnictwo – z jego uznaniem dla regułek, logiki i wkuwania – reprezentuje raczej świadomą część umysłu.
I najważniejsze. Autor Instrukcji przebudzenia dzieli osobowość na świadomą (dobrą) i podświadomą (złą), nie zauważając istnienia nadświadomości. Oskarża podświadomość i jej prymitywizm o rzekome cofanie nas w rozwoju, o zaburzenie równowagi między świadomością, a podświadomością, nie widząc, że to lewopółkulowa logiczna świadomość z jej agresywnością i omylnością prowadzi nas na manowce. Logika tylko w prostych sprawach zna wszystkie dane, dlatego „logiczne” wnioski bywają mylące, niezgodne z rzeczywistością. Poprzez nadświadomość mamy dostęp do szerszej wiedzy, której często nie rozumiemy, ale która okazuje się prawdą. To nie równowaga podświadomości i świadomości daje mądrość, ale połączenie z nadświadomością, często dostępne za pośrednictwem tak pogardzanego przez Witkowskiego i wszystkich lewopółkulowych intelektualistów myślenia magicznego.
Pan Igor oskarża kobiety o powstanie ADHD, a jednocześnie daje przykład odkrywcy tej choroby, który się przyznał, że ją wymyślił, że jest fikcyjna. Jak to więc, panie ponoszą winę za chorobę, której nie ma? Witkowski nie zauważył, że Leon Eisenberg – o zgrozo – nie jest prymitywną kobietą?
Z faktu, że według badań, chłopcy są bardziej ciekawi świata od dziewczynek i bardziej ruchliwi, ma wynikać, że mają lepiej rozwiniętą świadomość. Chyba tylko po to, by szybciej zniszczyć ten świat! Nie wiem, dlaczego pan Witkowski nienawidzi kobiet, ale oskarżanie ich o całe zło świata? Dlaczego tak bezkrytycznie patrzy na mężczyzn? Czyżby jakaś forma magicznego myślenia?
Pan Witkowski zarzuca nauczycielkom, że nie odpowiedziały na jego plany zmian w szkolnictwie. Nie wie chyba, że nauczycielki to nie wyzwolone nastolatki czy celebrytki lansujące się na politycznych pochodach, ale – chyba w większości – panie w średnim wieku, które po pracy muszą zająć się domem, własnymi dziećmi, szkolnymi pracami domowymi i mężem – często panem i władcą, jak za dawnych wieków – i nie mają szans, ani sił na wprowadzanie zmian w szkolnictwie, wymyślonym głównie przez pełnych świadomości mężczyzn. Ciekawe jak w tą teorię o prymitywnych nauczycielkach wpisuje się urażone ego pana Witkowskiego.
Jako młody człowiek nie cierpiałem szkoły; uważając ją za nudną i głupią i z czasem doszedłem do podobnych wniosków, jak autor „Przemian na Ziemi”, uznając, że szkolnictwo u nas jest jedną wielką pomyłką, niszczącą w dzieciach to, co najlepsze. Jednak niełatwo całą winą za to obarczyć kobiety z rzekomo prymitywną podświadomością.
Na końcu rozdziału autor przyznaje, że jednak jakieś nauczycielki są zainteresowane zmianami w szkolnictwie. Szkoda, bo można było nie dotrzeć do tego końca rozdziału i wyrzucić tą książkę. Gdybym był kobietą, a zwłaszcza nauczycielką, pewnie tak bym zrobił.
Pan Witkowski zaznacza na stronie 85, że podświadomość ma aspekt pozytywny i twórczy „w warunkach pełni osobowości”, ale ta pochwała zajmuje tylko jeden akapit książki, która właściwie cała jest poświęcona krytykowaniu tejże podświadomości i udowadnianiu, jak jest prymitywna. Cała!
Przyczyną cofania się w rozwoju nie jest prymitywna podświadomość, ani kobiety, wywierające zły wpływ na dzieci, ale zły kierunek „rozwoju” cywilizacji, kładący nacisk na inteligencję, z którą Witkowski zdaje się utożsamiać świadomość i niedoceniający takich „bzdur” jak krytykowane przez niego myślenie magiczne. Nawiasem mówiąc, co dla niego znaczy ten termin, podobnie jak mądre słowo: schizoidalny, tak często przywoływane w książce? Mam wrażenie, że nie zawsze pan Igor ma to samo na myśli, co psycholodzy. Przydałaby się też definicja świadomości, opis, jak on ją rozumie.
Przeszukując internet w poszukiwaniu definicji owych terminów, natrafiłem na pracę pt.: „Rola myślenia magicznego w obronie przed lękiem”, a w niej na taki fragment: „W sytuacjach trudnych i ekstremalnych wiedza i doświadczenie człowieka ulegają zawieszeniu, przy jednoczesnym pojawieniu się sprzecznych ze sobą sądów, czyli ambisentencji pozornej. Przykładem może być myślenie osoby nieuleczalnie chorej. Mimo rzetelnej informacji na temat własnej choroby i wskazań do metod leczenia, osoba ta poszukuje alternatywnych i niekonwencjonalnych form wyleczenia, przez: kontakty z bioenergoterapeutami, zażywanie preparatów homeopatycznych, reiki, rebitring (pisownia oryginalna w tej pracy! Chodziło zapewne o rebirthing), hipnozę, metody Silvy, inne. Metody te oddziałują na wyobraźnię, wzmagają nadzieję i zapewniają pozorne bezpieczeństwo. Osoba inteligentna i wykształcona często zaprzecza wierze w podobne praktyki, uznając je za zabobonne i szarlatańskie, jednak w obliczu choroby jest skłonna poddać się im, wychodząc z założenia: „nie zaszkodzi, a nuż pomoże””.
Co jednak, gdy prawomyślna, świadoma medycyna nie potrafi wyleczyć choroby, z którą reikowiec, czy uzdrowiciel posługujący się metodą Silvy albo homeopatią, poradzi sobie?
Dla mnie prawdziwe jest nie to, co ma etykietkę, na przykład „naukowy”, „medyczny” lub „świadomy”, ale to, co działa, np. uzdrawianie energią, co większość lekarzy i zapewne p. Witkowski uznają za przejaw myślenia magicznego (co też jest zresztą pewnego rodzaju etykietką).
Witkowski uważa, że prymitywni ludzie myśleli wyłącznie podświadomie i sądzi, że podświadomość hamuje rozwój, w przeciwieństwie do świadomości, z którą on chyba utożsamia inteligencję. Przytacza na to szereg dowodów, opisując historyczne zbrodnie, ponoć powodowane przez podświadome, magiczne myślenie. Głównymi winnymi są – oczywiście – kulty Bogini Matki. Jednak czy ma dowody, że te kulty były zarządzane lub rozwijane przez kobiety? A ratunkiem ma być rozwój świadomości opartej na logice. Logiczne wnioski mają tą wadę, że – pomijając wysokość IQ myślącego – uzależnione są od informacji, jej jakości i ilości. Nasza logika jest bardzo zawodna, gdy nie ma pełnych danych. Zupełnie inaczej jest, gdy informację mamy z nadświadomości (zwykle przekazywane przez podświadomość). Wtedy uzyskujemy informacje bez pośrednictwa logiki. W internecie – i nie tylko – jest mnóstwo przykładów, jak logika może być zwodzona nasze zmysły. Jasnowidzenie czy na przykład techniki metody Silvy, są tu przykładem, jak wbrew logice można uzyskać wartościowe informacje. Witkowski opiera swoje przewidywania, wyciągając logiczne wnioski z przepowiedni, dlaczego jednak ich nie uważa za myślenie magiczne? Dlaczego bierze pod uwagę przepowiednie zgodne z jego obrazem przyszłości, a pomija te, które są przeciwne? Przecież w każdym roku pojawiają się przepowiednie różnych proroków, często wzajemnie ze sobą sprzeczne. Dlaczego nie widzi, że inne narody też mają jasnowidzących, którzy wieszczą wywyższenie ich narodów ponad inne? Choćby Rosja.
Innym zagadnieniem są kontakty Witkowskiego z – jak ich nazywa – architektami zmian. Czyli z kim? Kosmitami? Duchami? Są to kontakty fizyczne czy jakieś inne np. channeling, a może e-mail? Skąd Witkowski wie, że jest prowadzony przez istoty sprzyjające ludzkości, a nie mącące dla własnych celów za jego pośrednictwem. Czy pan Witkowski jest prorokiem, jacy ponoć funkcjonowali wśród Żydów? Za kogo on sam się uważa? Za geniusza, wybrańca, proroka?
A może architekci przemian to dawni bogowie o których pisał na przykład Däniken, którzy spaprali robotę, tworząc nas, a teraz próbują naprawić zło, za które sami są odpowiedzialni? A może z jakichś przyczyn zależy im na rozwoju techniki na Ziemi, zamiast rozwoju uczuć wyższych?
To brzydkie dociekanie jest przejawem mojej „intelektualnej” świadomości, domagającej się dowodów, lubiącej, by wszystko było oczywiste i proste, w przeciwieństwie do prymitywnej podświadomości, której nie przeszkadzają niedopowiedzenia, przenośnie i inne przejawy magicznego myślenia. Oczywiście tak naprawdę wyobrażam sobie trochę… Z powieści pana Igora dość jasno wynika, kim są architekci zmian. Jednak w końcu to tylko powieści, wymyślony produkt. Czy jednak mogę polegać na fikcji, albo na własnej wyobraźni – procesu prymitywnej podświadomości? Skąd mam wiedzieć, że kosmici-architekci nie są tylko oszustwem lub grą wyobraźni świadomości, z jakichś przyczyn nie panującej nad podświadomością i nie odróżniającej rzeczywistości od własnych pseudowizji, jak u dzieci lub chorych na Alzheimera? A dlaczego – że się dalej poznęcam – tak wysoka cywilizacja nie potrafi spotkać się tajnie ze swoim agentem w miejscu dla niego dogodnym, tylko każe mu po informacje jechać do środkowej części Rosji? Tak to opisał pan Witkowski w szóstym tomie Instrukcji przebudzenia.
Moim zdaniem to inteligencja – świadomość wg Witkowskiego – jest źródłem zła. To ona doprowadziła ludzi do niszczenia środowiska, do materializmu. To ona stworzyła obecny system oświatowy, a nie podświadomość. Witkowski stawia słuszną chyba tezę, że jest źle, ale czy na pewno widzi prawdziwe przyczyny tego stanu?
To wraz z rozwojem świadomości – inteligencji zaczęliśmy niszczyć siebie i ziemię, a nie przez podświadomość.
Jest źle nie dlatego, że cofamy się do prymitywizmu, ale dlatego, że rozwój osobowości ludzi poszedł w złą stronę, a to właśnie nas pcha w stronę prymitywizmu. Kto normalny, kształcony we współczesnej szkole, rozumie naukę? Nic dziwnego, że absolwent takiej szkoły idzie w myślenie magiczne, skoro wtłoczonej na siłę wiedzy nie rozumie. Szkoły wymyślonej przez świadomość logiczną, a nie przez prymitywne nauczycielki, jak chce Witkowski. One tylko wykonują narzucone im programy „świadomych” przełożonych i twórców szkolnictwa, zwykle mężczyzn.
Jeszcze słowo o funkcjonowaniu psychiki. Pan Witkowski uważa, że większością ludzi rządzi jedynie podświadomość, a powinna świadomość (choć w jednym miejscu, o czym już wspomniałem, przyznaje jakby mimochodem, że chodzi o osiągnięcie równowagi między nimi). Nie zakłada, że nasze charaktery i zachowanie nie dadzą się tak prosto wytłumaczyć. Na nasze decyzje ma wpływ wiele czynników, a nie tylko świadome czy podświadome wybory. Na przykład emocje złe i dobre, powiedzmy, pochodzące z podświadomości. Czy te dobre emocje i uczucia, jak miłość, wrodzona dobroć, przyjaźń, współczucie itd., należy wyrzucić, jako pochodzące z podświadomości? No, chyba, że p. Witkowski jest tak dobrym psychologiem, że udowodni, iż te dobre uczucia i decyzje z nich wynikające pochodzą od świadomości i nie mają nic wspólnego z podświadomością. I udowodni też, że nie ma niczego takiego jak dusza, przez wielu utożsamiana z nadświadomością. Moje skromne doświadczenia są takie, że mądrość i dobre uczucia pochodzą właśnie z nadświadomości, od duszy, a przekazywane są zwykle przez podświadomość, a nie od logicznej świadomości. Są naukowcy twierdzący, że nasze wszystkie decyzje pochodzą z podświadomości, a świadomość je jedynie racjonalizuje. Wszystkie! Czy to znaczy, że mamy pozbyć się całkiem podświadomości?
Powinniśmy rozwijać naszą osobowość, całą, a nie tylko jej część nazwaną świadomością. W tym widzę błąd autora „Instrukcji przebudzenia”. Powinniśmy poznawać naszą podświadomość, nauczyć się ją rozumieć i korzystać z niej świadomie, a nie niszczyć ją, oskarżając o myślenie magiczne, zbrodnie itd. Swoją drogą, trochę niepokoi wyraźna fascynacja pana Igora zbrodniami, dokonywanymi w przeszłości. Uważam, że należy raczej skupiać się na teraźniejszości i rozwiązywaniu problemów, niż na rozdrapywaniu ran. Takie rozpamiętywanie dawnych zbrodni nie podnosi poziomu naszej świadomości, ale sprzyja tworzeniu antagonizmów między ludźmi, ruchów nacjonalistycznych, i – uwaga – nienawiści, opartej na myśleniu magicznym, które ma tak naprawdę różne oblicza, i na szukaniu wrogów oraz przypominaniu ich dawnych zbrodni. Jak obecnie ma to miejsce w polskiej czy rosyjskiej polityce. Dla pana Witkowskiego takim wrogiem jest prymitywna podświadomość. Prawdziwym czy wydumanym?
Stawiałbym więc raczej na rozwój całej osobowości człowieka, a nie tylko jej części, świadomości czy raczej umysłu świadomego.
Z książek pana Witkowskiego wynika, że świetlaną przyszłość postrzega on przede wszystkim jako efekt zmian w gospodarce i rozwoju techniki, informatyki. Na tym ma polegać przemiana naszej świadomości? Tylko? To jedynie potwierdza moje przypuszczenie, że ten wizjoner nie widzi, ile zła technika wyrządziła Ziemi, nie widzi znaczenia uczuć w naszym rozwoju osobistym i społecznym. Jak może, skoro uczucia uznał za prymitywne magiczne myślenie?
Chciałbym, aby Polskę czekała świetlana przyszłość i wierzę, że tak będzie, dlatego chciałbym też by proroctwa pana Witkowskiego spełniły się w części dotyczącej naszego kraju, bo reszcie świata nie życzę jednak tak okropnego losu. A i wizja wywyższenia naszego kraju mile łechce moje patriotyczno-nacjonalistyczne ego. Ale czy doprowadzą nas do tego ludzie, z pogardą wypowiadający się, że połowa ludzkości to prymitywy, przez które nie rozwijamy się? Rozumiem, że ten wspaniały świat nie będzie tworzony przez prymitywne kobiety, pełne agresji, uwielbiające walkę, konkurencję, współzawodnictwo, mordobicia, ale przez łagodnych mężczyzn o gołębich sercach, dbających o środowisko, o rodzinę... Wolałbym jednak, by cała ludzkość zmieniała świat, a my – mężczyźni – możemy sporo nauczyć się od rzekomo prymitywnych kobiet. A tak w ogóle, wydaje się, że kobiety stają się prymitywne dopiero wtedy, gdy próbują naśladować mężczyzn, gdy wchodzą w wyścig szczurów, w role mężczyzn.
Pozwoliłem sobie na dość napastliwy ton w tym tekście, ale nie chciałbym zostawić ewentualnego czytelnika (o ile taki będzie) z wrażeniem, że nie lubię lub atakuję pana Witkowskiego. Jest wręcz przeciwnie; szanuję jego prace i podziwiam go za pracowitość i upór w głoszeniu własnych poglądów. Również zgadzam się z nim co do meritum: zmiana może nastąpić tylko po załamaniu się tej cywilizacji i jest to nieuniknione. Mam również nadzieję, że owi – nieco mityczni – architekci zmian istnieją naprawdę i naprawdę życzą nam dobrze. Sądzę też, że – wbrew temu co wyżej pisałem – pan Igor nie rozumie świadomości tak prostolinijnie, jako inteligencji; jedynie tak odebrałem przekaz jego nowej książki, mimo że cytuje on architektów przemian, dzielących świadomość na umysł świadomy, podświadomy i nieświadomy. Jak pisałem wyżej, nazwanie świadomością osobowości czy jaźni człowieka, powoduje mylenie jej z umysłem świadomym. Nieporozumienie wynika więc z nazewnictwa. No i z faktu niezauważenia (przez architektów zmian i pana Witkowskiego), że mamy jeszcze nadświadomość.
Po prostu sądzę, że w swoim pragnieniu zmieniania świata i ludzkości trochę się pogubił, atakując kobiety i oskarżając je o prymitywizm, a rozwój widząc głównie w tworzeniu geniuszy technologicznych.