Strona główna
ezotlo (4 kB)

Poniższy tekst został wydrukowany jako list czytelnika w miesięczniku "Nieznany Świat" w rubryce Kontakt nietelepatyczny.

Rozmowa z Duszą

Zadziwiające jest, na jak wiele różnych sposobów ezoteryka tłumaczy świat. A w dodatku niemal wszystkie działają, choć wzajemnie sobie przeczą! Szczególnie fascynujące jest, jak ludzie tłumaczą sobie to, co odczuwają podczas medytacji. A raczej, kim jest nadawca informacji. Jedni są pewni, że prowadzi ich anioł lub aniołowie, inni są przekonani, że to kosmici albo przedstawiciele jakiejś niezwykle wysoko rozwiniętej cywilizacji. Są tacy, którzy wierzą głęboko, że to sam Jezus czy Bóg z nimi rozmawia. Najdziwniejsze zaś jest to, że postępowanie według rad w ten sposób otrzymanych zwykle jest bardzo korzystne. Wygląda na to, że nadawcy ich są naprawdę wszechwiedzący i doskonale nas znają. Można też przeczytać czasem w prasie ezoterycznej o bytach, które kogoś w ten sposób wyprowadziły na manowce, których rady ostatecznie okazywały się złe. Jednak to rzadkość. Przeważnie możemy otrzymać drogocenne rady, jak postąpić, co zrobić, jak się zachować.

Gdy zapiszemy się na jeden z licznie dostępnych w naszym kraju kursów rozwoju osobistego lub uzdrawiania, z dużym prawdopodobieństwem w którymś momencie dane nam będzie uczestniczyć w medytacji, zwykle kierowanej przez prowadzącego, podczas której ujrzymy naszego doradcę, anioła, przewodnika duchowego itp.

Zastanawiające jest, że to, kogo ujrzymy jako naszego przewodnika, zdaje się ściśle korelować z poglądami prowadzącego kurs oraz naszymi. Jeśli podczas medytacji zostanie nam powiedziane, że teraz ujrzymy naszego Anioła Stróża, niemal na pewno tak się stanie. Jeśli zostanie nam zasugerowane, że naszym aniołem będzie ktoś zmarły, kogo znaliśmy, możemy kogoś takiego zobaczyć. Jeżeli usłyszymy, że nasz anioł ma być jednym z aniołów naszej religii, takiego go ujrzymy. Ostatnio bardzo prężnie działa fundacja, stawiająca sobie za cel uratowanie Ziemi przed katastrofą roku 2012. Jej początki związane są z Rosją, toteż i nadawcy mądrości różnią się nieco od tych, którzy występują na innych kursach. Są to często święci prawosławni, ale też aniołowie, archaniołowie, a także całkiem świeccy mędrcy, jak np. Hipokrates lub twórcy niechrześcijańskich religii, jak Budda czy Mahomet.

Czyżby mistrzowie, prowadzący kursy robili ludziom wodę z mózgu? Raczej nie. Są to zwykle osoby bardzo uczciwe, głęboko wierzące w to, co przekazują uczestnikom swoich kursów.

Pewne światło na ten problem rzuca kurs metody Silvy. Pod koniec kursu podstawowego, uczestnicy podczas medytacji poznają dwoje doradców. Jednak nie dzieje się to bez przygotowania, jak na innych kursach. Prowadzący wcześniej wyjaśnia, że doradców stwarza nasza podświadomość i jeśli jej narzucimy, kogo chcemy na doradcę, otrzymamy to, co chcemy. Prowadzący sugeruje, aby przed medytacją każdy wybrał sobie, kto ma być jego doradcą. Ludzie wybierają różnie: świętych, Jezusa, znane sobie autorytety lub kogoś z rodziny. Żyjących i zmarłych. I zwykle podczas medytacji jako ich doradcy pojawiają się właśnie ci, których wybrali. Nie zawsze. Jak tłumaczy wcześniej prowadzący, czasem nasza podświadomość tak bardzo chce nam na coś zwrócić uwagę, że podsuwa nam innego doradcę lub doradczynię, symbolizującą na przykład jakiś problem, z którym powinniśmy uporać się.

Nie ma tu żadnej magii, a raczej psychologia. „Magia” zaczyna się dopiero potem, gdy np. nasz niezbyt rozgarnięty brat, którego z miłości wybraliśmy na doradcę, mówi nam o czymś, czego nikt nie może wiedzieć, np. o chorobie, którą obca osoba przechodziła w dzieciństwie lub daje rady godne Sokratesa. Doprawdy, łatwiej jest chyba przyjąć takie wiadomości od kogoś o większym autorytecie, np. świętego.

Wygląda na to, że nasza podświadomość doskonale dostosowuje się do naszych oczekiwań. Chcemy brata na doradcę, proszę. Słyszymy podczas medytacji, że teraz pojawi się anioł, proszę bardzo, jest anioł. A może nawet archanioł. W taki to sposób prowadzący kursy narzucają nam, kto ma nas prowadzić w trudnych sprawach. Z pewnością czynią to uczciwie; przecież kiedyś w ten sam sposób pojawił się ich anioł i pomógł im rozwiązać problemy. Głęboko wierzą, że podczas kierowanych przez nich medytacji ludzie widzą naprawdę tych, o których mówią.

Ktoś kto uczestniczył w takich medytacjach, wie, jak bardzo prawdziwe wydaje się to, co podczas nich widzimy i odczuwamy. Ludzie śmieją się i płaczą. Przeżywają niezwykle głęboko. Jak potem mogą przypuszczać, że to nie Jezus im doradza, a tylko emanacja podświadomości? Tym bardziej, że życie potwierdza, słuszność rad i wskazówek uzyskanych od tych doradców. Toteż wierzą w to mistrzowie i wierzą ich uczniowie, uczestnicy kursów.

Jednak te prawidłowe odpowiedzi skądś przychodzą. Czy nasza podświadomość ma aż tak wielkie możliwości? Wydaje się, że nie.

Jeśli przyjąć za wieloma duchowymi mistrzami, że nasza podświadomość jest pomostem do porozumiewania się z nadświadomością lub duszą - jak chcą niektórzy - to staje się jasne. Odpowiedzi pochodzą od nadświadomości - a przekazywane są przez podświadomość, która robi to tak, jak umie. Skąd czerpie wiedzę nasza nadświadomość? Cóż, na to już naprawdę trudno odpowiedzieć.

Ciekawie światło na poruszane wyżej problemy rzuca lektura książek „Wędrówka dusz” i „Przeznaczenie dusz” autorstwa Michaela Newtona. Wprowadzał ludzi on podczas hipnozy w stan, w którym przypominali sobie nie tylko poprzednie wcielenia, ale również to, co działo się z duszą pomiędzy nimi. Podczas lektury książek Newtona poznajemy niezwykły świat dusz, miejsce, z którego wywodzimy się i gdzie z pewnością powrócimy.

Nie wszyscy wierzą w to, o czym pisze M. Newton. Jeśli jednak założyć, że to prawda, wiele rzeczy staje się nagle jasne i zrozumiałe. Włącznie z tak zasadniczą sprawą jak sens naszego istnienia.

Pacjenci Newtona twierdzą, że nasz przewodnik duchowy - a wszyscy mamy takiego - czasem chce nam pomóc i wtedy próbuje nam przekazać pewne wiadomości. A żebyśmy uwierzyli i zrozumieli je, często występuje jako święty naszej religii lub jej twórca. Widzimy anioły lub Jezusa i już wiemy, że nie możemy zlekceważyć tego, co zostaje nam przekazane, że to nie przewidzenie czy oznaka szaleństwa. Co więcej tak jak przewodnik, postępują również inne dusze, nasi przyjaciele ze świata ducha. Zapewne robią to łącząc się z naszą nieśmiertelną duszą, naszą nadświadomością, a ta przekazuje nam informacje za pośrednictwem podświadomości. Dlaczego nadświadomość nie łączy się bezpośrednio ze świadomością? Trudno powiedzieć. Ludzie zaobserwowali, że ta łączność zwykle odbywa się poprzez podświadomość i nie pozostaje nam nic innego, jak korzystać z tej drogi. Choć ponoć najgłębsze stany medytacyjne otwierają bezpośredni kanał łączności między duszą, a naszym świadomym „ja”. Jednak u większości ludzi ta droga jest niedostępna. A podświadomość stara się nam pomóc, jak umie. I widzimy świętych.

Wszystko to jest nieistotne. Ważne jest to, że otrzymujemy w ten sposób cenne informacje. Dobrze byłoby jednak zdawać sobie sprawę, że nasz duchowy pomocnik niekoniecznie musi być tym, za kogo go uważamy. Choć - oczywiście - może. Zbyt mało wiemy o świecie duchowym, aby posuwać się do kategorycznych stwierdzeń, co zdarza się sporej liczbie ezoteryków i uznanych mistrzów duchowych.