28 sierpnia 2025
Rozczarowanie
Ostatnio mam problem z prowadzeniem mojej strony. Nie, nie techniczny. Raczej jest to kwestia pewnego zniechęcenia rzeczywistością.
Od dobrych trzydziestu lat zajmuję się wszystkim tym, co jest ezoteryczne, duchowe, rozwojowe. I po tym czasie mam wrażenie, że nie tylko nie mam wpływu na polepszenie czegokolwiek, ale wręcz sprawy idą w złym kierunku. Tak, wiem, wiem, mamy przecież czas przemian, a zło atakuje, w obronie starego porządku. Tylko że trudno się pogodzić z pewnymi zjawiskami. Kiedyś pisałem w tekście „Kto ma ratować Ziemię?” o dość ponurym obliczu ludzkości. Gdy tekst ten umieściłem na facebookowej stronie Nieznanego Świata, w komentarzach zarzucano mi, że jest on ponury, niepozytywny i dołujący. Jednak nie chodziło w nim o dołowanie ludzi, a raczej o sprowadzenie ich na ziemię. Po prostu.
Środowiska ludzi parających się duchowością charakteryzuje pewien stopień naiwności. Ludzie naczytają się o pozytywnym myśleniu, nie do końca rozumieją, o co w tym chodzi i w świętym zapale unikają dostrzegania tego, co nieprzyjemne i niekorzystne. Jednak życie nie chce się jakoś dostosować do pozytywnych afirmacji i wspaniałych idei. W zamian serwuje nam niezbyt przyjemną rzeczywistość.
W ocieplenie klimatu już tylko najwięksi durnie nie wierzą (bo jak widzą podczas tzw. zimy śnieg przez dwa tygodnie, to przecież dla nich to dowód, że klimat się nie zmienia), z kolei zanieczyszczenie środowiska, na które jedynym lekarstwem ma być segregacja śmieci, przybiera monstrualne rozmiary. Gdy ktoś próbuje chronić przyrodę, natychmiast jest atakowany przez „normalnych” obywateli, dla których od robaków ważniejsi są ludzie, którzy uważają, że Ziemia jest ludziom poddana i mają boskie prawo do niszczenia jej i zabijania wszystkiego, co uznają za złe lub po prostu dla zabawy.
Do władzy w wielu krajach dochodzą kandydaci na mniejszych lub większych dyktatorków i próbują wywoływać wojny, a społeczeństwo sprowadzić do poziomu służącego ich zachciankom tłumu. Lekarstwo na ułomną demokrację ludzie widzą w partiach i politykach głoszących faszystowskie hasła i mniej lub bardziej jawnie powiązanych z Miłościwie Panującym Carem Putinem. Tak jest na przykład we Francji (Le Pen), Niemczech (AfD), na Węgrzech czy na Słowacji, gdzie takie partie już przejęły władzę. W USA rządzi facet, który zdaje się kochać tylko siebie, a cenić jedynie Putina. U nas mamy prezydenta, który sprawia wrażenie, że całą inteligencję ma w mięśniach, zaś wielką popularnością cieszą się w kraju faszyzujący politycy, którzy popularność budują na antysemityzmie (jak hitlerowcy w latach 30. XX wieku) i podsycaniu haseł antyukraińskich. Tylko patrzeć, jak spróbują nas wyprowadzić ze złej Unii, a wprowadzić w krąg wpływów Rosji. Dlaczego tak wielu Polaków nie dostrzega tego?
Dlaczego ludzie zasłużeni dla duchowości w naszym kraju popierają Brauna, polityka, który nie kryje specjalnie swojej sympatii do Rosji, który „walczy” z Żydami, który uważa, że palenie ludzi w Oświęcimiu to fake news. Jeśli tak nienawidzi Izraela, dlaczego nie pojedzie pomagać Palestyńczykom, którzy umierają z głodu dzięki kolejnemu prawicowemu dyktatorkowi z narodu wybranego? Jednak w szlachetnym zapale walki z koncernami farmaceutycznymi, polscy ezoterycy popierają takiego faszystę. Krótkowzroczność? Zaślepienie? Skąd przekonanie, że faceci, którzy wielokrotnie okazywali agresję, chamstwo i pogardę dla słabszych, nagle staną się mądrymi politykami, ba, mężami stanu?
Zachowanie wielu idoli ezoterycznych bardzo dziwi i rozczarowuje w tej sytuacji. Co mam myśleć o słynnym jasnowidzu, który w wizji widzi, że prezydentem Polski zostanie człowiek mało znany, który zdradzi swój kraj, po czym kilka miesięcy później ten sam jasnowidz głosuje – co uczciwie przyznał, najpierw na Brauna, a potem na Nawrockiego? Co mam myśleć o znanym uzdrowicielu, którego ceniłem za kursy, w których uczestniczyłem, a który wciąż pokazuje się w towarzystwie Brauna i jego przyjaciółki, z wielkim zaangażowaniem walczącej ze szczepionkami? Podpisałem przygotowaną przez nią petycję przeciw Lex Szarlatan, ale już mi wstyd. To tak, jakbym poparł Brauna. Trzeba szukać innych sojuszników w walce z Bigfarmą i chorym systemem zdrowia w Polsce. Nie jest tak, że cel uświęca środki i sojuszników. W Niemczech ważni politycy przed II wojną światową uważali, że będą sterować głupim Hitlerem. Skończyli w obozach koncentracyjnych.
Mamy dużo nauczycieli różnych metod rozwoju duchowego i wiele kursów. Dziwne tylko, że wszyscy ci uzdrowiciele i guru duchowości, każą sobie płacić wielkie pieniądze za swoją wiedzę. Wspomniałem o tym niedawno w artykuliku „Cena zdrowia” oraz wcześniej w tekście „O Facebooku, Christinie i internetowych kursach”. Internet jest pełen wspaniałych kursów. A ich cena dla przeciętnego Polaka – zaporowa. Czy bogacenie się na nadziei ludzi jest etyczne? Nie wydaje mi się. Ostatnio nawet Christina von Dreien każe sobie słono płacić za energię, którą przesyła. Mnie nie stać, choć chętnie podniósłbym swoją wibrację. Cóż, pozostanę na jej niskim poziomie. Ten pęd do bogacenia się autorytetów ezoterycznych też jest mocno rozczarowujący.
Dziwię się innym, ale i sam też grzeszę naiwnością. Ostatnio co pewien czas przekazuję energię uzdrawiającą Polsce i Ziemi. Liczę, że skoro ludzie zdrowieją po uzdrawianiu na odległość, to i Ziemia w jakimś stopniu przyjmie energię. Niestety w tym wypadku trudno o informację zwrotną. Mam świadomość, że wpływ tego działania na rzeczywistość będzie znikomy, jeśli w ogóle jakichkolwiek, ale muszę jakoś próbować zrównoważyć działania Mentzenów, Braunów, Nawrockich czy Chmielowców, a jako starszy już gość, nie mam sił i środków na bardziej bezpośrednie posunięcia. Ochoty też. Zresztą, to chyba najlepszy sposób na zrównoważenie czarnowidczych przepowiedni wielu jasnowidzów czy książek i artykułów wielkiego wizjonera Igora z łamów Nieznanego Świata, który wyraźnie z wielką niecierpliwością czeka, kiedy ludzkość całkiem zidiocieje i się wymorduje, aby tacy jak on, z nową, wielce rozwiniętą psychiką, mogli poprowadzić niedobitki ludzkości ku wiecznej szczęśliwości.
Niestety, nie mam ostatnio na tyle dużych kontaktów w środowisku ezoteryków, by zorganizować medytacje w większej skali. A przydałoby się. Bo w swojej ezoterycznej naiwności w takich działaniach widzę szansę dla ludzkości. I w rozwijaniu miłości – jak infantylnie by to nie brzmiało. Bo choć dostrzegam fakty i niebezpieczeństwa naszego świata, wciąż mam nadzieję na zmianę wibracji ludzi. Nie psychiki, jak głosi pan Witkowski! Ta zmieni się, jak sądzę, jako następstwo zmiany częstotliwości wibrowania ludzkości.

