Strona główna
ezotlo (4 kB)

Snobizm

Swego czasu jednym z poczytniejszych w Polsce czasopism był tygodnik „Wprost”. Wydawało się, że prezentowane w nim poglądy na politykę i gospodarkę są dość sensowne.

Było jednak coś, co mnie zaczęło razić w tym tygodniku: lansowanie pewnego stylu życia, charakterystycznego (może?) dla klasy średniej lub wyższej.

Kiedyś w cyklu artykułów o politykach i ich charyzmie ukazał się „kwiatek”, w którym autor postawił i udowadniał tezę, że klasa polityka zależy od tego, jak on się ubiera. Zły gust w doborze garnituru czy krawata ma rzekomo świadczyć o miernocie polityka! Innym razem czytałem o tym, że o poziomie człowieka świadczy jego zegarek. Jeszcze inny artykuł opisywał pióra wieczne. Oto zdania z niego: „Polscy przedsiębiorcy, znani aktorzy i politycy wiedzą, że ich rozmówca coraz częściej spogląda na to, co trzymają w dłoni. Pospolity długopis dyskwalifikuje”. I najbardziej charakterystyczny dla tego stylu myślenia pogląd – wypowiedź pewnej pani, cytowana w tym artykule: „Przede wszystkim pełni ono (pióro – przyp. mój) funkcję reprezentacyjną. Świadczy o klasie. A tę poznaje się po szczegółach: zegarku, biżuterii i właśnie piórze”.

Takie poglądy, lansowane w poczytnym periodyku przerażają mnie. O klasie człowieka ma świadczyć jego garnitur, zegarek czy pióro. W ten sposób wbija się ludziom do głowy dążenie do bogacenia się tylko po to, by błysnąć w tzw. towarzystwie drogimi gadżetami. O człowieku ma świadczyć stan jego portfela. I - niestety - nieposiadanie drogich ubrań czy gadżetów może dziś być przeszkodą w interesach, bo głupi ludzie nie chcą pracować z kimś, kogo na podstawie zewnętrznych przejawów bogactwa (lub właściwie jego braku) uznają za kogoś niegodnego.

Wydaje mi się, że o klasie człowieka świadczy głównie jego stosunek do innych ludzi. Duże znaczenie ma tu kultura osobista, ale mam na myśli głównie to, czy człowiek jest dobry, czy zły. Reszta to pochodna tego lub nieistotne szczegóły.

Nie mam nic przeciw bogaceniu się: wobec niedoskonałości ludzkiej natury jest to chyba główny motor kapitalistycznej gospodarki, ale wydaje się, że pieniądze można wydać sensowniej, niż kupując drogie gadżety, posiadanie których służy jedynie zaspokojeniu snobizmu. Można je zainwestować, rozdać biednym czy rodzinie, albo nawet przejeść. Czy naprawdę jest takie ważne, co o mnie pomyślą ludzie, patrząc na mój zegarek? Tak, jeśli liczy się dla mnie zdanie bogaczy, snobów, jeśli chcę bywać „na salonach”. Jeśli jednak bardziej mi zależy na tym, by moje pieniądze służyły ludziom (ja – to też człowiek) nie będę oglądał się na takie opinie, a raczej postaram się wydawać swoją fortunę na coś sensowniejszego.

Moda lansowana wtedy we „Wprost” odwołuje się do niższych instynktów człowieka: chciwości, zazdrości, a nawet zawiści. Uczy ludzi zwracania uwagi na zewnętrzne objawy bogactwa człowieka, zamiast na jego osobowość, kulturę osobistą, dobroć, a jednocześnie niezwracania uwagi na to, czy jego pieniądze pochodzą z ciężkiej pracy lub własnego sprytu, czy też krzywdy innych.

Czy fakt, że matka Teresa nie nosiła kreacji od Diora, albo nie pisała piórem marki „Montblanc” lub „Parker” ma świadczyć, iż nie miała klasy? Zapewne była poniżej wszelkich klas, bo nic własnego nie miała...

Nie wyobrażam sobie, by myślący nauczyciel czy uzdrowiciel kłuł w oczy innych ludzi swoim bogactwem.

A jeśli chodzi o pióra – kiedyś pisałem tylko wiecznymi piórami. W końcu jednak zwyciężyła funkcjonalność „pospolitych” długopisów – denerwował mnie, tak chwalony przez snobów, rytuał napełniania pióra.