Strona główna
ezotlo (4 kB)

25 lipca 2021

Socjopaci wokół nas

Wśród nas znajduje się szczególny rodzaj ludzi. Są dość liczni, niestety, a przy tym często bardzo widoczni. Są to socjopaci. W literaturze psychologicznej zwani też psychopatami. Niektórzy widzą różnicę między tymi typami osobowości, np. twierdząc, że psychopatami są ludzie ze zmianami w chemii mózgu, a socjopaci to ludzie wypaczeni przez wydarzenia w życiu, trudne dzieciństwo itp. W sumie jednak są to bardzo podobne grupy i bez względu na źródło, ich zachowania są właściwie identyczne. Jeden z największych polskich psychiatrów, profesor Kazimierz Dąbrowski, nazywał ich psychopatami i dokładnie opisał ich zachowania w swoich pracach. Za jego przykładem, niekiedy także będę tutaj nazywał ich psychopatami.

O jakich ludziach tu piszę? Najgorszych i bardzo niebezpiecznych. Niewielką część z nich rozpoznamy od razu, bo kompletnie nie panują nad zachowaniami antyspołecznymi, agresją, egoizmem czy popędami. Są przerażający dla większości z nas, ale – moim zdaniem – nie są najbardziej niebezpieczni. To właśnie oni obecnie są uważani za psychopatów. Najgorsi są ci, którzy na tyle panują nad sobą, że przez lata potrafią maskować się, ukrywać swoją socjopatię, pozwalając jej wypłynąć tylko wtedy, gdy są pewni bezkarności. To często szanowani członkowie społeczeństwa, rodzice uważani za dobrych opiekunów, przywódcy różnych szczebli polityki, firm, szkół. Sprawiają wrażenie solidnych ludzi, na których można się oprzeć. To dyrektorzy i prezesi, potrafiący latami udawać, że cenią pracownika, gdy go potrzebują, aby zgnoić go, gdy uznają, że jest już od nich zależny i mogą potraktować go jak śmieć. To politycy, raczący nas pełnymi troski o wyborcę gadkami, a w rzeczywistości myślący jedynie o swojej karierze i własnej korzyści.

Psychopaci nie mają uczuć, ale potrafią je doskonale udawać, zwłaszcza w początkowej fazie znajomości. Lubią grać dobrych ludzi, nieraz pomagają innym, dbając, by wieść o tym niechcący rozniosła się, czasem niby przypadkiem wspomną o swojej dobroci w rozmowie. Są jednak na wskroś zepsuci i nic nie robią bezinteresownie. Jednak nieraz trzeba lat, by zorientować się, jakimi fałszywymi i złymi są ludźmi. Są też cierpliwi. Będą niszczyć człowieka przez lata małymi kroczkami, udając przyjaciela, aż go zniszczą. Wtedy, gdy już są pewni bezkarności pozwalają sobie na upust pychy, dając przeciwnikowi poznać, kto go pokonał, komu zawdzięcza złamaną karierę lub wręcz życie. To ich chwila triumfu, ich czas, ich moment pokazania prawdziwego oblicza. Później znajdują kolejny obiekt do zaspokojenia chorych pragnień.

Musimy zdać sobie sprawę, że psychopaci mają często niezwykle silną ambicję. Chcą mieć więcej, lepiej, być wyżej. Chcą rządzić, razić ludzi bogactwem, mieć pod kontrolą wszystkich i wszystko dookoła. I zwykle osiągają swoje cele, bo nie mają hamulców moralnych, a jeśli są inteligentni (bo mogą mieć naprawdę wysokie IQ, przy jednoczesnym zaniku uczuć) pokonają każdego, kto stoi im na drodze. Ich awansowanie kończy się dopiero tam, gdzie trzeba mieć kwalifikacje zawodowe, dla nich niedostępne. Jeśli jednak w jakiejś grupie istnieje więcej takich osób, mogą osiągnąć najwyższe stanowiska, czy będzie to zakład pracy, partia polityczna albo hierarchia kościelna. Bo socjopaci wspierają się, chronią wzajemnie, pomagają niszczyć przeciwników lub przeszkadzających w osiągnięciu tego, do czego dążą. Dopiero w walce o najwyższe trofea walczą między sobą.

Jak rozpoznać takich ludzi? Trzeba przyglądać się naszym bliźnim. Jeśli ktoś notorycznie kłamie, oszukuje, jeśli jest agresywny w stosunku do otoczenia, sprawa jasna. Jednak naprawdę trudno rozpoznać wytrawnego psychopatę. Doskonale się maskują, udają przyjaciół, pochylają się z troską, potrafią zapłakać nad nieszczęściem drugiego człowieka. Poznamy ich po niuansach. Po drobiazgach, czasem po ich poglądach. Patrzmy jakie rozrywki lubią, co ich bawi, gdy są rozluźnieni (czy dobra komedia romantyczna, czy raczej przyglądanie się jak kogoś biją), przyjrzyjmy się jak spędzają wolny czas. Poprośmy ich o coś i sami coś im ofiarujmy. Przyjmą zawsze, dadzą tylko wtedy, gdy widzą korzyść. Patrzmy, czy są donosicielami i czy sami korzystają z „usług” donosicieli. Oczywiście często trudno określić granicę między donosicielstwem dla własnych korzyści, a troską o innych. Musimy się tutaj – a często w innych kontaktach z „kandydatem” na psychopatę – zdać na intuicję, bo rzadko będziemy mieć dowody czarno na białym. Musimy mieć świadomość, że ktoś mający doskonałą opinię w pracy, może znęcać się nad własną rodziną. I odwrotnie, człowiek uważany za doskonałego ojca i męża, może robić najgorsze rzeczy ludziom, których uważa za gorszych i za przeszkodę czy zagrożenie. Ludzie dobrzy postępują przyzwoicie zawsze i wszędzie. Kropka.

Jak się zachować względem psychopatów? Najlepiej robić swoje i schodzić im z drogi. Co jednak, gdy z tych czy innych przyczyn nie możemy? Gdy, na przykład, mamy chore dziecko, nie mamy czasu na szukanie pracy, a nasz szef znęca się nad nami, bo wyczuł lub wie, że może sobie na to pozwolić? To częsta sytuacja, bo istnieje wiele przyczyn, dla których musimy gdzieś pracować. Albo co ma zrobić kobieta, gdy mąż ją leje i znęca się psychicznie, a ona – często na skutek jego działań – jest zupełnie od niego zależna?

Nie ma jednej uniwersalnej rady w takich sytuacjach. Jednak nie wolno pozostać biernym. Trzeba szukać wyjścia z matni, próbować odizolować się od psychopaty, niszczącego nasze życie. Nie można czekać na cud. Już po pierwszym ataku psychopaty, trzeba rozglądać się za wyjściem z sytuacji. I uciec od psychopaty jak najdalej. Choć ukaranie go z miłością nie zawadzi, jeśli to możliwe. Bo psychopaci rozumieją tylko siłę i tylko przed nią się cofają. Odwoływanie się do ich ludzkich uczuć jest dobre w literaturze pięknej, nigdy w życiu, bo oni nie mają uczuć. Mają tylko ego, pozbawione człowieczeństwa.

Wierzę, że z czasem ilość psychopatów będzie malała. Możemy w tym pomóc, medytując i wspierając różne metody pracy nad sobą i emocjami. A na razie, wspierając ofiary działań takich wynaturzonych ludzi.