Strona główna
ezotlo (4 kB)

Starość – nie radość

W każdym społeczeństwie istnieje większa lub mniejsza liczba ludzi starych. Oczywiście dla jednego starym wyda się czterdziestolatek, inny zaś siedemdziesięciolatka uzna za co najwyżej „w kwiecie wieku”. Jednak ogólnie wiadomo, o co chodzi. W pewnym momencie ludzie stają się starzy. Tak się sami postrzegają i tak ich postrzega otoczenie. Siłą rzeczy ludzi w podeszłym wieku jest więcej w krajach rozwiniętych, gdzie jest lepszy poziom życia, medycyny, warunków.

W Polsce jest coraz więcej ludzi starych – emerytów, rencistów, dziarskich dziadków i powalonych chorobami staruszków. Są tacy, którzy rozsiewają wokół siebie aurę dobroci i mądrości, ale też i tacy, których raczej inni unikają: zrzędliwe staruchy, gotowe zatruć radość życia każdemu wokół.Old people

Często ludzie opowiadają o rodzicach, który wraz z nadejściem starości zamieniają się w potwory, gotowe do każdej złośliwości i zawsze krytykujące bliskich. Zwykle obwinia się o to choroby starości, pustoszące mózgi dobrych wcześniej ludzi. Mam tu nieco inne zdanie i sądzę, że nie zawsze można chorobę winić za podłe zachowania dostojnych staruszków.

Według Kazimierza Dąbrowskiego większość ludzi znajduje się na pierwszym, najniższym poziomie rozwoju. Spora część z nas osiąga poziom drugi, który – przypomnijmy – objawia się wybitnymi zdolnościami w jakiejś dziedzinie, przy przeciętnym poziomie rozwoju całej osobowości. Lata płyną, a tacy ludzie pozostają zwykłymi osobami, z ich wadami, przynależnymi do ich fazy rozwojowej.

Skąd więc pomysł, że choroby są odpowiedzialne za złe zachowania starych ludzi? Niby dlaczego źli ludzie mają być nagle na starość dobrzy? Uważam, że na starość ludzie przestają się liczyć z otoczeniem, czują się już bezkarni i nie zależy im już na opinii otoczenia, więc wyłazi z nich cała ich skrywana wcześniej podłość. Ludzie starzy, których znałem wystarczająco długo, a którzy na starość stali się zrzędliwymi, wiecznie krytykującymi, wstrętnymi staruchami, wcześniej byli złymi ludźmi, mniej lub bardziej udanie skrywającymi swój prawdziwy charakter przed otoczeniem. Z drugiej strony, ci nieliczni, którzy na starość są dobrymi, kochanymi i podziwianymi przez otoczenie ludźmi, tacy byli przez większość życia. Zdaje się, że starość uwypukla prawdziwy charakter człowieka.

Bywało, że słyszałem, iż choroba zmieniła o sto osiemdziesiąt stopni charakter człowieka. Oczywiście jest to możliwe. Nie ma wątpliwości, że zmiany w mózgu zmieniają charakter ludzi. Jednak takie opinie często pochodzą od bliskich tych chorych ludzi. Myślę, że wielu z nas zna osoby w różnym wieku, które dla bliskich wydają się dobre i kochające, podczas gdy inni ludzie postrzegają ich jako złych i fałszywych. Osoby z pogranicza psychopatii potrafią się maskować dziesiątki lat. Jedni udają przed najbliższymi lepszych, niż są naprawdę, inni przeciwnie – przez obcych są postrzegani jako wspaniali koledzy, ojcowie, matki i tak dalej, a najbliższym zapewniają piekło na Ziemi. Chorobowe zmiany w mózgu mogą nie tyle zmienić charakter takich osób, ile powodować osłabienie tej zdolności ukrywania prawdziwego charakteru.

Old ageOczywiście nie uważam, że izolacja takich nieszczęśliwych ludzi jest najlepszym sposobem rozwiązania problemu, jak niektórzy postulują. Jednak przydałoby się, gdyby ludzie znaleźli sposób obrony przed pełnymi poczucia bezkarności starymi, złymi ludźmi, a jednocześnie docenienia tych dobrych, którzy nieraz umierają w samotności, zapomniani przez najbliższych, zapatrzonych w swoje kariery, w których starzy ludzie tylko by przeszkadzali.

Niestety, moje doświadczenia w tej materii są złe. Znane powiedzenie „starość – nie radość” należałoby uzupełnić: dla otoczenia.