Strona główna
ezotlo (4 kB)

3 maja 2025

Trudne wybory ezoteryka

Mamy w Polsce pewnego urzędnika, który wykazuje się bardzo sprawnym dążeniem… no właśnie, do czego? Mam na myśli Bartłomieja Chmielowca, Rzecznika Praw Pacjenta. Czytam o kolejnych pomysłach tego pana i coraz bardziej zastanawiam się, o co mu chodzi. Z pewnością pan ten ma bardzo mocny kręgosłup moralny, bo postanowił zwalczyć wszelkie zło, które sprzeciwia się oficjalnej medycynie. A raczej to, co on uznał za zło. Dlatego według niego należy ścigać prawnie oszustów internetowych, influenserów, dezinformatorów medycznych, bioenergoterapeutów, uzdrowicieli i pewnie wielu innych, których jedyną winą jest to, że mają inne, niż on, zdanie na temat medycyny. Po prostu, jeśli ktoś głosi coś, co Izby Lekarskie lub firmy farmaceutyczne uznają za rzekome zagrożenie dla pacjentów, jest automatycznie wrogiem pana Chmielowca.

A jak pan rzecznik zamierza osiągnąć skuteczność w swoich działaniach? Przez zmianę prawa, dającą mu niemal nieograniczoną władzę i możliwość zniszczenia życia każdemu, kogo uzna za złego. Nie chciałbym być źle zrozumiany. Trzeba walczyć z ludźmi, którzy zarabiają krocie, wciskając chorym różne wynalazki. Ale też należałoby walczyć z firmami, które robią to samo, wciskając nie do końca przebadane leki, powodujące ciężkie powikłania. A o tym w świecie pana Chmielowca nie ma mowy. Za to w jego świecie należy ukarać uzdrowiciela, nawet jeśli uzdrawia za darmo, bo przecież fałszuje prawdziwą wiedzę! Tak przynajmniej zdaje się wynikać z projektu Lex szarlatan, a raczej z tego co wyczytałem z wypowiedzi RPP, bo nie udało mi się znaleźć pełnej treści tego dzieła prawniczego. Złem jest wszystko, co nie ma dyplomu lekarskiego lub pieczątki firm farmaceutycznych, a także lekarze, którzy mają inne zdanie na metody leczenia niż pan Chmielowiec. I tak, na przykład, pan ten chce mieć możliwość ukarania bioenergoterapeuty, który komuś pomoże w sposób, którego lekarze nie rozumieją. Nieważne, że człowiek wyzdrowiał, liczy się, że przestanie brać tabletki. Więc należy zniszczyć takiego pomagacza, serwując mu karę miliona złotych. A jak będzie podskakiwał, to jeszcze raz.

Należy obłożyć też karą wszystkie strony internetowe, propagujące alternatywną medycynę, bo szerzą metody uzdrawiania niezgodne z aktualną wiedzą medyczną. Po wejściu Lex szarlatan będę więc musiał natychmiast zamknąć moją stronę, bo nie mam miliona dla pana Chmielowca. Zastanawiające jest, kto miałby decydować, które podmioty mają być ukarane i które są niezgodne z medycyną? Pan Chmielowiec, czy jakiś zespół? I druga sprawa: wszyscy wiedzą, że medycyna jest bardzo omylna. Wiele uznanych terapii i dogmatów medycznych z biegiem czasu ta sama medycyna uznawała za bzdurę, wcześniej jednak często niszcząc życie lub karierę tym, którzy mieli inne zdanie. Skąd pan Chmielowiec wie, że jego aktualna wiedza medyczna ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością? Bo wyczytał w broszurce tej czy innej firmy farmaceutycznej?

Tak naprawdę najbogatsi poradzą sobie. Poszukają pomocy za granicą, na stronach internetowych zarejestrowanych w innych krajach. Zwykli pacjenci będą zdani na łaskę i niełaskę pana Chmielowca i przemysłu chorób, dla niepoznaki nazywanego służbą zdrowia. Wszystko to wygląda nie na wyraz troski o pacjenta, ile raczej na sprytną próbę wprowadzenia cenzury i zniszczenia wszystkiego, co mogłoby zagrozić medycynie oficjalnej lub firmom farmaceutycznym.

A teraz trochę z innej beczki, z okazji 3 maja. Współczesny świat niesie nam tak wielki zalew informacji, że trudno się w tym odnaleźć i dojść, gdzie jest „najprawdziwsza prawda”. Internet, który wydawał się początkowo błogosławieństwem ludzkości, teraz stał się jednym wielkim ściekiem dezinformacji i ogłupiania ludzi. Politycy mówią prawdę tylko, gdy uznają to za korzystne, kłamstwo traktując jako oczywistą technikę zawodową manipulowania ludźmi. Służby specjalne różnych państw wykrzywiają nasz obraz rzeczywistości na wszelkie sposoby: poprzez agentów w prasie, telewizji, radio, rozsiewanie plotek i fałszywych wieści wśród ludzi i poprzez wpisy trolli internetowych i poprzez całe witryny. Jak się w tym wszystkim połapać? Czasem spotykam ludzi, którzy odkryli w sieci „prawdę” i uważają, że już mają prawdziwy obraz. Żal mi ich, a z drugiej strony, zazdroszczę im. Ich biało-czarny świat jest prosty i zrozumiały. Podobnie jak tych, którzy bez zastrzeżeń wierzą w wiadomości którejś z telewizji, nieważne, czy Republiki, TVP czy TVN, albo w treści gazet: Naszego Dziennika lub Wyborczej. Nie zdają sobie sprawy, że wszelkie dziennikarstwo jest zależne od pracodawcy, a niezależne jest niemal nieistniejące. Tacy ludzie nie mają rozterek, wahań, nie widzą zazwyczaj, że są omylni i podatni na manipulacje. Są szczęśliwsi od takich jak ja, którzy w którymś momencie odkryli, że nie są nieomylni, mogą być bezczelnie okłamywani i mają problemy z wyborem typu: kawa czy herbata albo czy zajmować się polityką, czy też ją olać, żyjąc bez interesowania się zewnętrznym zgiełkiem.

Wybory Ot, choćby ostatnio. Pisałem niedawno, że wybieram partie ułomnej demokracji, a nie te, które popierają Putina, Orbana, Le Pen czy niemiecką partię AfD, która chce powrotu do granic Niemiec sprzed II wojny światowej, a którą właśnie niemieckie służby specjalne uznały za zagrożenie dla demokracji. Bo nie chcę się obudzić pewnego dnia w drugiej Białorusi. Jednak czy powinienem wziąć udział w wielkim cyrku pod tytułem: wybory prezydenckie? Najbardziej niby demokratyczny kandydat właśnie zgłosił do sądu wniosek o delegalizację demokratycznie utworzonego stowarzyszenia lekarzy i naukowców, bo ich poglądy nie pasują Naczelnej Izbie Lekarskiej. Rządowy obrońca naszych – pacjentów praw próbuje nam odebrać prawo do wyboru leczenia, za pomocą zniszczenia wszystkich sposobów dbania o zdrowie, z wyjątkiem tych zalecanych przez wspomnianą wyżej NIL. Ile takich prób „obłaskawienia” demokracji ujrzy jeszcze światło dzienne, gdy prezydent będzie bardziej skłonny podpisywać pomysły rządu, bez sprawdzania, czy są uzasadnione? Kto nam zagwarantuje, że za kilka lat zamiast rządów nieomylnego prezesa PiS, nie będziemy mieli rządów równie nieomylnego polityka KO, ludowców czy lewicy? A jeśli się sprzeciwimy, milion albo miliard kary?

Z drugiej strony, czy chciałbym prezydenta, który może zatrzymać ujawnianie kłamstw, bogacenia się, cichego wspierania Putina i tym podobnych zachowań polityków poprzedniej władzy, a nawet spowodować powrót ich do rządzenia i wpychania nas w objęcia wschodniego sąsiada przez niszczenie armii, skłócanie nas, przyjmowanie bez ograniczeń uchodźców z krajów muzułmańskich, przy jednoczesnym krzyczeniu o groźbie zalania nas uchodźcami przez Unię?

I jeszcze jedno. Zauważyłem, że w środowiskach ezoteryków sporym poparciem cieszą się politycy skrajnej prawicy: Konfederacji, Nowej Nadziei (o ile dobrze pamiętam) czy części PiS. Są oni ostatnio bardzo aktywni w walce „o demokrację” poprzez atakowanie pomysłów takich, jak opisywany powyżej. Wielce to szlachetne. Tylko że ja akurat nie hołduję hasłom typu: „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”, czy „cel uświęca środki”. Nie uważam, że dla szczytnego celu mogę się sprzymierzyć z każdym. W tym wypadku nie akceptuję popierania polityków, prezentujących często faszystowskie poglądy, chcących zamknąć kobiety w domach pełnych dzieci, hajlujących po krzakach, na stadionach czy na rzekomo patriotycznych marszach. Uważam, że tacy politycy po dojściu do pełnej władzy szybko zamieniliby kraj w coś na kształt Białorusi, z kacykiem bez zahamowań na czele i z pewnością nie martwiliby się już prawami ezoteryków, pacjentów czy kogokolwiek, poza nimi samymi. Dlatego źle odbieram lajkowanie czy cytowanie wystąpień takich polityków w obronie choćby medycyny alternatywnej, praktykowane przez np. uzdrowicieli, choćby najbardziej zasłużonych. Gdy widzę w Internecie linki do wypowiedzi takich obrońców naszych praw, umieszczane przez ludzi, których szanuję, jest mi po prostu przykro. Nie szukajmy sojuszników wśród ludzi, którym raczej bliżej do diabła niż do świętości.

Dziś nie potrafię powiedzieć, czy pójdę na wybory. Również nie przyłączę się do chóru mądrych głów, krzyczących, że to zaszczytny obowiązek obywatelski i że nie mają prawa podskakiwać czy choćby narzekać ci, którzy nie poszli wybierać.

Życzę wszystkim mądrych wyborów, bez względu na to czy będzie to ten czy inny kandydat, a nawet jeśli będzie to wybór rezygnacji z brania udziału w politycznych przepychankach. W końcu, nieuczestniczenie w wyborach też jest jakimś wyborem. Może świętego spokoju, ale też często okazania niezgody na cały aktualny system. A nam, ezoterykom, próbującym rozwijać się duchowo, życzę zgody, bez uczestniczenia w politycznych kłótniach na forach internetowych i w realnym życiu.