Strona główna
ezotlo (4 kB)

30 kwietnia 2025

Trudne wybory czyli jak jesteśmy rozgrywani

Przez moment oglądałem wystąpienie kandydata na prezydenta, pana Trzaskowskiego. Piękne słowa! Dużo o współpracy, łączeniu, ba, nawet o miłości. Nic, tylko zagłosować. Jednak jest coś, co rzuciło cień na kandydata PO. Otóż, w ostatnim Nieznanym Świecie wyczytałem, że pan prezydent Warszawy „na prośbę Rzecznika Praw Pacjenta, złożył do sądu wniosek o rozwiązanie Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców”.

Jak to ma się do górnolotnych zapewnień o łączeniu Polaków i miłości do wszystkich? Jak to ma się do podstawowych zasad demokracji, tak wielbionej przez kandydata na najwyższy urząd w Polsce? Rozważmy fakty. Oto powstaje stowarzyszenie lekarzy, którzy mają częściowo inne zdanie na problemy leczenia, niż oficjalne struktury medyczne, takie jak Izby Lekarskie, NFZ czy Rzecznik Praw Pacjenta. I zupełnie przypadkiem te oficjalne organizacje mają takie same zdanie na temat zdrowia, jak firmy farmaceutyczne. Wszystko idzie dobrze, RPP planuje, bez większych przeszkód, pozbawić pacjentów prawa wyboru sposobu leczenia (poprzez milionowe kary dla pomagających bez dyplomu lekarskiego), aż tu nagle pojawiają się ludzie z dyplomami, którzy kwestionują porządek narzucany przez bigfarmę. Powołują się na własne doświadczenie i niezależne od firm farmaceutycznych badania. Psują. Co tu zrobić? Ano, zdelegalizować taką nieprawomyślną organizację, odebrać prawa do leczenia niepokornym i po sprawie. W tym celu trzeba znaleźć tylko sposób, aby to wyglądało na zgodne z prawem. Znaleźć polityka, który zechce to jakoś przeprowadzić. I oto jest: Rafał Trzaskowski, kandydat na prezydenta kraju.

Nie wiem, jak ten zabieg pan kandydat łączy w swoim – niewątpliwie bystrym – umyśle z wypowiadanymi frazesami o demokracji, praworządności czy miłości. Nie jestem prawnikiem, ale sądzę, że delegalizację organizacji czy stowarzyszenia społecznego należy uzasadnić jakimś mocnym argumentem, np. szerzenie haseł faszystowskich. Co takiego robi PSNLiN, że zagraża istnieniu państwa aż tak, iż należy to stowarzyszenie zdelegalizować? Co usłyszał Trzaskowski, że zdecydował się na taki ruch?

Przyszło mi do głowy, że w tych trudnych czasach, gdy niewątpliwie w Polsce działają tabuny trolli i agentów Moskwy, ktoś mógł wmówić prezydentowi Warszawy, że w tym oto stowarzyszeniu zagnieździł się wróg. Teoretycznie jest to możliwe, bo taktyka Rosji jest znana: skłócać narody, które ten kraj uważa za wrogie. Dużo się mówi o tym, że w ruchach antyszczepionkowych działali głównie agenci Putina. Nie wiem, ile w tym prawdy, bo ogłoszenie, że ta czy tamta strona internetowa po wybuchu wojny w Ukrainie z antyszczepionkowej zmieniła się na antyukraińską, nie świadczy, że wszyscy krytykujący szczepienia lub jakość szczepionek są agentami Moskwy czy Mińska. A takie wrażenie można odnieść z sensacyjnych opisów działań tych witryn.

Czy jednak tak bystry polityk jak prezydent Warszawy mógłby się złapać na takie argumenty? Może mu powiedziano, że w niezależnym stowarzyszeniu lekarzy zagnieździli się zwolennicy PiS? Nawrockiego? Bo przecież niemożliwe, by tak znana persona zawracała sądowi głowę tylko na podstawie własnego widzimisię.

Wierzę, że Konfederacji bliżej jest do Rosji niż do patriotyzmu, nie ufam znanej działaczce antyszczepionkowej, odkąd usłyszałem jej zapewnienia o przyjaźni z niejakim panem Braunem, byłym działaczem tej formacji, a obecnie chorym z nienawiści nacjonalistą. Nie rozumiem, jak Polak może być zwolennikiem polityków, którzy niespecjalnie kryją się z niemal faszystowskimi poglądami, stadionową agresywnością, a w parlamencie europejskim współdziałają z niemiecką partią nieuznającą zachodnich granic Polski, znaną z prorosyjskich sympatii. Jednak nie sądzę, że wszyscy ludzie nieufni wobec szczepionek są agentami Putina.

Tak dla jasności: nie jestem zwolennikiem PiS. Jestem jednak zwolennikiem uczciwości i przejrzystości, również w polityce, o ile to w ogóle możliwe. Nie śledziłem też działalności stowarzyszenia niezależnych lekarzy i naukowców, bo nie jestem lekarzem i słabo znam się na medycynie. Jednakowoż nie chce mi się wierzyć, że taka formacja zagraża komukolwiek, poza firmami farmaceutycznymi i tym lekarzom, którzy bigfarmie zaprzedali duszę. Przecież różne punkty widzenia na leczenie mogą być dla pacjenta tylko korzystne. Tak, jak różne metody leczenia czy wspomagania zdrowia, jeśli są skuteczne.

Na koniec wyjątkowo pozwolę sobie na garść bardziej ogólnych refleksji, dotyczących polityki i naszych zachowań, zdając sobie sprawę, że po nich stracę część czytelników. Idąc na wybory w obecnych czasach, obojętne czy na prezydenta, do sejmu czy gminy, musimy mocno zastanawiać się, co chcemy mieć w przyszłości. Co obecnie jest dla nas ważniejsze do uniknięcia: wszechwładza firm farmaceutycznych i doktrynerskich lekarzy czy może powrót do strefy wpływów wschodniego sąsiada. Po wybraniu KO możemy mieć niemal pewność, że Izby Lekarskie staną się wszechwładne, a w polskiej medycynie będą rządzić firmy farmaceutyczne, głównie zagraniczne. Po zwycięstwie Konfederacji – mało prawdopodobnym – mielibyśmy władzę, która – sądząc po ich programie i sojuszach, szybko zaprowadziłaby nas pod skrzydła Putina, a w kraju dziwną mieszankę neofaszyzmu ze skrajnym liberalizmem. W wypadku wygranej PiS, mielibyśmy powtórkę ostatnich ośmioletnich rządów tej partii. Uważam, że ostatecznie skutek byłby ten sam, co w wypadku rządów Konfederatów: nasza zależność od Rosji i jeszcze kilku kolejnych milionerów za nasze pieniądze. Kto ma odwagę przyjrzeć się rządom tej partii bezstronnie, nie ulegając pustym obietnicom, musi mieć tego świadomość.

O mniejszych graczach nie wspominam, bo to nie oni rozdają karty. Tak naprawdę wybór jest łatwy: powrót ruskich sołdatów na nasze ulice albo trwanie ułomnej demokracji, promującej miliarderów i grupy interesów. Tylko skąd młodzi ludzie mają wziąć doświadczenie, by dostrzec kłamstwa i manipulacje polityków? Jak te kłamstwa mają zauważyć ludzie, oczadziali wieloletnią propagandą, oglądający tylko jedną telewizję? I nieważne, czy to będzie Republika czy TVN. Jeśli chłoniemy bezrefleksyjnie treści wciskane nam przez polityków czy zależnych od nich dziennikarzy, zawsze podejmiemy zły wybór. W czasach Internetu łatwo rozprzestrzenić kłamstwa i fake newsy, ale też nietrudno je odkryć. Niestety, nie możemy ufać wszystkiemu, co powie czy napisze w Internecie polityk tej czy tamtej opcji. Nie możemy brać za dobrą monetę każdej sensacji na portalach społecznościowych.

Czy nie lepiej zostawić politykom ich zabawki i zignorować wybory? Może. Problem w tym, że ostatecznie to od nich zależy nasz los, jeśli nie zdecydujemy się na samotność, gdzieś na Saharze. Niestety, w obecnym systemie nie mamy szans wybrać najlepszych, naprawdę mądrych kandydatów do rządzenia. Wysoko zachodzą zwykle najsprytniejsi, najbardziej bezwzględni, gotowi sprzedać za władzę i bogactwo nas wszystkich, jeśli tylko uznają, że nie wyda się ich zdrada. I dla nich często jest obojętne, czy skorumpuje ich agent ze Wschodu, agent firmy farmaceutycznej czy może lobby bogaczy, pragnących władzy nad ludzkością. Nie mamy więc wyjścia, nie możemy wybrać najlepszych, ale jedynie najmniejsze zło. Przykre to. Ja wybieram ułomną demokrację, mając nadzieję, że kiedyś da się ją poprawić. Liczę, że to będzie łatwiejsze niż usunięcie zależności od Rosji lub własnego kacyka, w rodzaju Łukaszenki czy Orbana.

Życzę wszystkim mądrych wyborów.