Strona główna
ezotlo (4 kB)

1 marca 2023

Wibrujemy!

Wibrujemy. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę, ale tak jest. Wibrują nasze atomy, nasza aura, nasze DNA. Nauka o tym już wie, wszak mają przyrządy mierzące częstotliwość elektryczną, a nasze ciała są prawdziwymi elektrowniami, miastami, w których cała komunikacja odbywa się za pomocą elektryczności. Jednak są wibracje, których nauka nie bardzo potrafi zmierzyć. To wibracje naszej aury i naszej duszy. Trudno wytłumaczyć profesorowi, który z lekcji fizyki w ogólniaku wyniósł wiedzę na temat energii, że jesteśmy energetycznymi istotami. Jesteśmy energią, jak wszystko wokół nas.

Jednak dominująca obecnie nauka nie potrafi tego rodzaju wiedzy zaakceptować. Widzi tylko dziwny wzór E= mc2, którego ponoć większość fizyków nie potrafi zrozumieć. Jednak wszyscy zgodnie twierdzą, że nazywanie nas energią jest niezgodne. Z nauką. Bo przecież jesteśmy materią. Jak skała. A czy widział ktoś, by skała wibrowała? Czy ktoś zmierzył częstotliwość tej wibracji? Nauka to dziwny wynalazek. Tak naprawdę jest to historia błędów, a jednak jej przedstawiciele (oraz większość ludzi w krajach zachodnich) zdają się sądzić, że jest monolitem. Nieomylnym i bez ograniczeń. Wystarczy, że ktoś – nieważne, naukowiec czy ignorant spoza środowiska – ogłosi coś niezgodnego z dotychczasowym stanem wiedzy, natomiast rzuca się na niego cała potęga nauki i stara się zniszczyć delikwenta. Jednym zagraża ich wpływom finansowym, innym niebezpiecznie podważa ich prestiż i „dorobek naukowy”. Jeszcze inni po prostu uważają, że wiedzą lepiej. Wychodząc z takich naukowych przesłanek, niszczy się naiwniaka, który nie zrozumiał, że świętości się nie tyka. Łamie mu się karierę, ośmiesza, nie pozwala głosić herezji, a w skrajnych przypadkach zamyka w wariatkowie lub zabija. Pięćdziesiąt lub sto lat później okazuje się, że przygłup miał rację, ale to już nie ma wpływu na kariery i życie tych, którzy go mniej lub bardziej brutalnie zniszczyli. Historia i literatura faktu zna wiele takich opowieści, a przecież to tylko szczyt góry lodowej, który ujawniono. Z tego wynika, że jeszcze nieprędko ludzie nauki przyznają, że wibrujemy.

W trzecim 2023 numerze Nieznanego Świata ukazał się artykuł pani dr Danuty Adamskiej-Rutkowskiej na temat konieczności ujednolicenia języka, jakim opisujemy świat i wszelkie zjawiska. Jeśli chodzi o główną tezę, zgadzam się z panią doktor. Niestety, w szczegółach nasze poglądy różnią się nieco. Pani Danuta wyprowadza logiczną analizę takich terminów jak energia czy wibracja i dochodzi do wniosku, że przez środowiska ezoteryczne są one źle rozumiane. I tu się zgadzam! Jednak sądzę, że pani Rutkowska popełniła niewielki błąd, charakterystyczny chyba dla większości naukowców, uznając język nauki za ten, który powinien być obowiązujący dla wszystkich. Jednak naukowcy stanowią mniejszość i – choć uważają się za elitę – niekoniecznie powinni narzucać większości ludzi swoich poglądów, zwłaszcza że (jak uczy historia) często się mylą w ocenie rzeczywistości.

Czy rzeczywiście, jak uważa pani doktor Rutkowska, wszystko wszystko w świecie jest materią, również zaświaty, czy informacja, a nie energia podąża za uwagą, czy nie możemy mówić o niskich czy wysokich wibracjach? Być może; artykuł jest naprawdę logiczny i spójny. Jednak we mnie coś się buntuje na taki opis rzeczywistości. Już dawno zauważyłem, że terminy: materia, energia czy wibracja nie są tym samym dla fizyka i ezoteryka. Określenia te zapewne zostały zaczerpnięte z języka nauki lub potocznego przez ludzi, którzy nie potrafili opisać w znanym im języku tego, co ujrzeli podczas medytacji, wglądów, channelingów. Dla większości ludzi materia jest tym co można zobaczyć, dotknąć, zbadać, zaś to czego nauka nie chce zauważać, jak aura, dusza, zaświaty (właśnie czytałem o najnowszym „odkryciu” jakiegoś naukowca, że nie ma zaświatów, a po śmierci nic po nas nie zostaje), jest niematerialna. Jak ci ludzie mają zrozumieć wywód pani Rutkowskiej, że wszystko jest materią? Czy Bóg, myśli, emocje też są materią?

A energia i wibracja? Nigdy nie uważałem, że mówiąc o energii, ezoterycy mają na myśli to samo, co naukowcy. Większość fizyków nie rozumie, co przedstawia wzór E= mc2. Skąd to wiem? Kiedyś czytałem wywiad z jakimś profesorem, który opowiadał, że podczas wykładu dla studentów, po wielu latach nauczania, zrozumiał o co naprawdę chodzi w tym wzorze. Skąd więc ma to wiedzieć przeciętny człowiek, niemający przygotowania naukowego? Dla mnie energia jest tym, co kształtuje materię, więc z tego wynika, że materia nie jest wszystkim. Bóg nie jest materią, ale jej stwórcą. A że ktoś niefortunnie te siły nazwał energią? Może należałoby użyć innego określenia. Wielki Duch, eter, informacja? Może trzeba by wymyślić odrębne określenie? Intuicja podpowiada mi, że nie jest to w każdym razie materia, w powszechnym rozumieniu tego słowa, choć zgadzam się, że jest to inna jej forma. Jednak to owa siła jest sprawcza, a materia tylko pochodną, zagęszczeniem tejże. Jeśli więc mamy określać świat, należałoby raczej powiedzieć, że wszystko jest tą substancją (energią, eterem, Bogiem), a materia jest jej częścią. O niskiej wibracji. Dlatego uważam, że jednak można mówić o niskiej i wysokiej wibracji. Skoro wszystko wibruje z jakąś częstotliwością, to ta częstotliwość musi być jakoś określana.

Pragnę zaznaczyć, że nie atakuję tu pani Adamskiej-Rutkowskiej, a raczej nieudolnie polemizuję. Jej książki są dla mnie kopalnią wiadomości i mam bardzo dobre zdanie o jej wiedzy i rozumie. Jestem człowiekiem unikającym wiary w autorytety, jednak pani Danuta wyrasta w moich oczach na autorytet w wielu sprawach.

Jak widać, nie jest łatwo znaleźć wspólny język dla ludzi, a już na pewno nie jest dobrym pomysłem narzucanie wszystkim określonego nazewnictwa, a co za tym idzie, określonego sposobu interpretacji rzeczywistości. Dlatego postulat znalezienia wspólnego języka na razie uważam za niemożliwy do osiągnięcia. Wróćmy jednak do wibracji.

Każdy z nas ma własną częstotliwość, zależną od całej masy czynników, takich jak stan zdrowia, wiek czy też poziom rozwoju duchowego i ogólnego. Zaś wysokość tej częstotliwości i jej jakość ma olbrzymi wpływ na życie każdego człowieka i na całą ludzkość. Uważa się, że po osiągnięciu wyższej wibracji przez pewną ilość ludzi, automatycznie podniesie się częstotliwość wibracji całej ludzkości. Różne źródła podają tu liczby procentowe w zakresie sześciu do dziesięciu. Trudno mi powiedzieć, według jakich kryteriów ustala się wysokość tych liczb. Może na podstawie wpływu grupowych medytacji, jak słynny efekt Maharishiego, według którego regularne medytacje TM, prowadzone przez jeden procent danej populacji, trwale zmieniają tendencje w niej panujące z negatywnych na pozytywne? A co medytacje mają wspólnego z wibracjami ludzi? Ano, zwiększają ich częstotliwość.

Wibracja ZiemiPochodząca ze Szwajcarii młoda nauczycielka wiedzy duchowej, Christina von Dreien, nadaje wibracji pierwszorzędne znaczenie. Uważa, że podniesienie częstotliwości naszej wibracji sprawi przeskok ludzkości na inny poziom, zmianę naszej trójwymiarowej rzeczywistości na pięciowymiarową. Drogę do tej zmiany widzi w utrzymywaniu pozytywnych myśli i uczuć oraz w pracy nad swoim rozwojem, nie tylko duchowym. Głosi ona wręcz, że zmiana częstotliwości wibracji ludzkości jest niezbędnym, ale i nieuniknionym, warunkiem naszego przetrwania, jako gatunku, na Ziemi, bowiem Ziemia, będąca żywą istotą, sama przechodzi właśnie taką przemianę ze stanu trójwymiarowego na pięciowymiarowy. Zaś na planecie pięciowymiarowej nie będą mogli żyć ludzie trójwymiarowi. Christina również przekonuje, że po osiągnięciu wyższego poziomu wibracji przez pewną ilość ludzi, całość automatycznie wzniesie się na tą częstotliwość. Nie uściśla jednak, jak duża liczba ludzi jest potrzebna do tej zmiany. Intuicja podpowiada mi, że bliższa prawdy może być osoba postrzegająca więcej niż większość z nas (jeśli jest to prawdą), niż naukowiec, posługujący się logiką, która – wbrew pozorom – jest bardzo zawodna, bowiem zależy od jakości i ilości posiadanych informacji.

Wibracje osobiste są więc pochodną naszego poziomu rozwoju, naszego zachowania wobec innych istot, naszej pracy nad sobą lub jej braku. Im człowiek ma wyższe wibracje, tym łatwiej wyczuwa jakość i poziom wibracji innych ludzi. I tym gorzej się czuje, przebywając w środowisku o niskiej częstotliwości wibracji. Z pewnością też działa to w drugą stronę: ludzie o niskim poziomie wibrowania źle się czują wśród tych, którzy wibrują wyżej. Zwykle wtedy reagują wrogością, agresją, próbują zniszczyć tych, których postrzegają za zagrożenie, choć nie uświadamiają sobie różnicy w poziomie wibracji.

Czy są jakieś sposoby podniesienia własnej wibracji? Oczywiście. Są to wszelkie formy pozytywnego myślenia. Zauważanie przejawów negatywnego nastawienia i praca na ich usunięciem ze swojego postrzegania świata. Każdy rodzaj medytacji i modlitwy będzie tu mieć znaczenie, choć ta pierwsza wydaje się być jednak skuteczniejsza. Udział w większości kursów rozwoju duchowego, uzdrawiania, technik ezoterycznych da nam potężny impuls do zmiany naszej częstotliwości wibrowania.

Ważne jest unikanie – w miarę możliwości – towarzystwa ludzi nisko wibrujących, a więc złych, zawistnych, rządnych władzy i pieniędzy, wszelkiej maści psycho– i socjopatów. Również dobór lektur będzie mieć tu znaczenie. Inaczej wibruje informacja w literaturze pięknej wysokiego lotu, a inaczej w horrorach. Podobnie rzecz się ma z tym, co oglądamy w telewizji czy w Internecie. Nie podwyższą naszej wibracji sceny pełne przemocy, okrucieństwa, horrory czy filmy patriotyczne, naszpikowane obrazami wojny i zabijania. Z tych samych powodów nie należy przesadzać z oglądaniem wiadomości w telewizji, których większość stanowią negatywne obrazy: wojny, pandemii, zabójstw i innych „dobrze się sprzedających” newsów. To nie znaczy, że mamy być nieczuli czy unikać konfrontacji z rzeczywistością. Po prostu chodzi o równowagę. Przecież w życiu nie stykamy się codziennie z takimi potwornościami, a ładowanie ich sobie do mózgu zniekształca nasze postrzeganie rzeczywistości i obniża naszą wibrację. Podobnie działa na nas oglądanie pornografii. Wprawdzie tutaj nie karmimy się obrazami krwi i przemocy, ale również wykrzywiamy sobie obraz rzeczywistości, przy tym zaniżając poziom emocji (a więc wibracji) do czysto zwierzęcego.

Są sposoby życia, które zdają się zwiększać częstotliwość naszej wibracji. Zwykle uważa się je za duchowe, ezoteryczne, nieżyciowe i dziwne. Huna, joga, różne metody uzdrawiania energetycznego jak reiki, uzdrawianie duchowe, bioterapia oraz kwantowego, jak Theta Healing, dwupunkt czy system Kinslowa będą dobrym tego przykładem. Jednak nie trzeba być wielkim ezoterykiem, aby podnosić swoje wibracje. Wystarczy być dobrym człowiekiem. Żyć nie tylko dla siebie, ale pomagać w ten czy inny sposób innym. Z pewnością większą wibrację będzie mieć pielęgniarka w hospicjum, jeśli wykonuje swoją pracę z miłością, niż człowiek przesiadujący codziennie godzinami w medytacji czy modlitwie, który nie pomaga nikomu, bo nie ma czasu z powodu podnoszenia swoich wibracji albo innych mocy.