Strona główna
ezotlo (4 kB)

27 września 2021

Poniższy tekst został wydrukowany w miesięczniku "Nieznany Świat" w numerze październikowym 2021 roku pod redakcyjnym tytułem „Podszepty intuicji”.

Postrzeganie pozazmysłowe

Żyjemy w cywilizacji zdominowanej przez inteligencję. Pociąga to za sobą spore konsekwencje. Jednak zanim o nich napiszę, należy – sądzę – nieco przybliżyć, jak działa nasza świadomość.

Według luminarzy nauki świadomość jest tym, co wytwarza nasz mózg. Nie wiadomo dokładnie, w której części mózgu zagnieździł się ten „wyrób” naszego ponoć najważniejszego organu, ale badania trwają. A organ ten składa się między innymi z dwóch półkul, potylicy, płata czołowego i innych płatów, których tu nie ma potrzeby opisywać. Nauka mądrze wyjaśnia nam, które części są stare, a które powstały niedawno w procesie ewolucji. Mamy więc organ, który stworzył nas całkowicie, nasze odczuwanie, myśli, emocje itd., choć nie wiadomo zupełnie jak to zrobił i która jego część to uczyniła. Mózg umiera, znikamy i my.

Niewielka część ludzi nauki proponuje, w ślad za myślicielami różnych prądów filozoficznych czy religii, by nie uznawać mózgu za twórcę świadomości, ale by odwrócić ten proces i to świadomość uznać za twórcę, a mózg jedynie za przekaźnik i wykonawcę poleceń. To podejście pozwala wyjaśnić wiele zjawisk niemożliwych do wyjaśnienia przez tradycyjną naukę. Według tej wizji naszej osobowości, ciało jest jedynie nośnikiem świadomości, której jest częścią, która go przenika, otacza i która jest w stanie łączyć się z innymi wymiarami wszechświata i pozyskiwać informacje niedostępne dla nauki, uzbrojonej w swoje wspaniałe narzędzia.

Zwykło się mawiać, że lewa półkula mózgu odpowiada za myślenie logiczne, zaś prawa za uczucia, emocje i wszelkie zdolności „ezoteryczne”, między innymi intuicję. Mówi się, że prawa półkula czuje, a lewa rozumie. Nie musi to być prawda, bo – jak zauważa dr Adamska-Rutkowska, ludzie podczas eksterioryzacji używają logiki, podejmują często czysto logiczne decyzje, a przecież są poza ciałem. To chyba tylko potwierdza, że mózg ma tu niewiele do powiedzenia, a zarządza ta część naszej jaźni, której nie widzimy. Podobnie dzieje się w wypadku nielicznych wprawdzie, ale potwierdzonych przez naukę przypadków ludzi ze zniszczonym mózgiem (np. przez wodogłowie), prowadzących jednak normalne życie, bez widocznych objawów opóźnienia czy jakiejś choroby umysłowej.

W naszej codzienności zdarzają się sytuacje, gdy nie mamy informacji o jakiejś sytuacji, więc trudno nam zdać się na logikę. Mimo to większość z nas próbuje podejmować decyzje w oparciu o nią. Są jednak i tacy, którzy w takim momentach zdają się na intuicję. Nie polegają jedynie na logice mózgu, ale na... no właśnie, na czym? Moim zdaniem, po prostu opanowali umiejętność odwoływania się do nadświadomości, która ma możliwość sięgnięcia po odpowiednie informacje.

Tu muszę wtrącić, że nasza osobowość dzieli się na trzy części: świadomość, czyli te nasze myśli i działania, z których zdajemy sobie sprawę, podświadomość, kierującą wszystkim tym, co automatyczne i trwale wyuczone oraz nadświadomość. Ta ostatnia często jest utożsamiana z duszą, tą częścią nas, która po naszej śmierci wróci do lepszej rzeczywistości i która może w każdej chwili uzyskać informacje z różnych źródeł, zwykle dla nas niedostępnych. Dodam jeszcze tylko, że nadświadomość kontaktuje się z nami zawsze za pośrednictwem podświadomości, co powoduje pewne problemy, bowiem podświadomość zniekształca przekaz, próbując go dostosować do poziomu naszego zrozumienia rzeczywistości, a więc, na przykład, podając nam go symbolicznie czy podczas snu, który uznajemy za śmieciowe majaki.

widzenie zdalneBywają jednak ludzie, którzy potrafią wydobyć ważne informacje od nadświadomości. Mówimy o nich różnie; że mają intuicję, że są jasnowidzami. Skąd tacy ludzie biorą swoje umiejętności? Różnie. U niektórych objawiają się one same, jak u naszego znanego jasnowidza, Krzysztofa Jackowskiego, inni uczą się ich na różnych kursach jasnowidzenia albo uzdrawiania. Ja – mając chyba pewne naturalne zdolności – uczyłem się intuicji na kursach metody Silvy i różnych kursach uzdrawiania, bo każdy tego typu kurs zwiększa naszą wrażliwość na komunikaty podświadomości.

Czy stajemy się nieomylni? Nic podobnego. Przykładem może tu być pan Jackowski, który kiedyś, przemawiając do policjantów w Legionowie, dobitnie stwierdził, że nie ma żadnej aury wokół człowieka, bo on jej nie widzi. Co nie zmienia faktu, że mało jest ludzi równie skutecznych w jasnowidzeniu. Żeby nie było, że krytykuję tylko innych, niedawno miałem kilka ostrzeżeń, bym zaniechał planów, jakie miałem. Byłem jednak mądrzejszy i zignorowałem natrętne podszepty podświadomości i w efekcie zaraziłem się najpopularniejszym obecnie wirusem, co sporo mnie kosztowało, bo nie przeszedłem choroby bezobjawowo.

Intuicja objawia się na wiele sposobów. Można mieć czystą wizję tego, co ma się wydarzyć, ale jest to raczej rzadkość, zdarzająca się raczej tak wielkim postaciom jak Ossowiecki czy Klimuszko. Inni otrzymują informacje, co powinni lub nie powinni zrobić w sposób mniej jednoznaczny. Może to być sen (często symboliczny), może być silne wrażenie, że coś należy zrobić. Niejednokrotnie są to po prostu informacje, że zdarzy się coś, co nas bezpośrednio nie dotyczy. Często się zdarza, że niby przypadkowy ciąg zdarzeń przeszkadza nam w realizacji naszych planów lub, przeciwnie, prowadzi nas jak po sznurku do celu i dopiero po fakcie odkrywamy, że te wszystkie nietypowe zdarzenia miały sens.

Takie właśnie drobne przeszkody są specjalnością moją (a raczej chyba moich duchowych opiekunów lub nadświadomości). Całe dorosłe życie związany jestem z techniką, więc – myśląc logicznie – zwykle lekceważę je. Zawsze jednak przekonuję się w takiej sytuacji, że ostrzeżenia były słuszne. Nie mam tu na myśli sytuacji, gdy ktoś pokonuje przeszkody, dążąc do ważnego celu. Myślę o zwykłych zdarzeniach takich, jak problemy z dotarciem na spotkanie, zakupy, rozmowę kwalifikacyjną, gdy coś sprawia, że wydaje się, że nie zdążymy, bo spóźnia się autobus, bo jakimś cudem przegapiamy przystanek, na którym powinniśmy wysiąść albo skręcimy samochodem w złą drogę, jadąc doskonale znaną trasą. Takie „znaki” nigdy jednak nie uniemożliwiły mi dotarcia na czas do celu czy wykonania pracy, której nie powinienem robić. Zawsze miałem wolną wolę, choć otrzymywałem ostrzeżenie. Po latach otrzymywania takich ostrzeżeń przestałem je lekceważyć, ale nadal mi się to zdarza, gdy wydaje mi się że moje pragnienia są ważniejsze, albo sobie wmówię, że to przypadkowa przeszkoda.

Warto zwrócić uwagę, że sposób, w jaki odbieramy sygnały podświadomości zależy w dużym stopniu od tego, jakim zmysłem odbieramy i przetwarzamy rzeczywistość. Wzrokowcy raczej zobaczą to co ma się zdarzyć, czuciowcy poczują emocje lub będą po prostu wiedzieć, zaś słuchowcy usłyszą, a słynne słyszenie głosów nie jest tu niepokojące, bo pochodzi z innych źródeł, niż u chorych psychicznie. Ponieważ jestem czuciowco-wzrokowcem, informacja zwykle pojawiała się u mnie w postaci przebłysku wiedzy, czasem w postaci odczuwania tego, co inni (na przykład chorzy), a rzadziej po prostu widziałem, co się stało lub stanie, albo który organ u chorego niedomagał. Niemal nigdy nie miałem wrażeń słuchowych, ale i w codziennej aktywności trudniej mi zrozumieć to, co słyszę; wolę raczej zobaczyć, przeczytać lub przeżyć osobiście.

Jest oczywiste, że wszelkie silne negatywne emocje, złość, nienawiść czy zdenerwowanie stanowią przeszkodę w usłyszeniu głosu intuicji. Często próbuję żartobliwie „przepowiadać” znajomym, co się wydarzy lub nie. Zwykle trafiam. Jednak, gdy próbuję na serio przewidzieć przyszłość, choćby najbliższą, pudłuję regularnie. Akurat w tej dziedzinie silne chcenie nie działa, a raczej przeszkadza. Płynie z tego wniosek, że należy rozluźnić się przed próbą uruchomienia intuicji, nie spinać się i nie koncentrować na pragnieniu zostania wielkim jasnowidzem.

Nie ma mowy, by intuicja zadziałała u kogoś mocno zdenerwowanego. Właściwie wszystkie silne emocje i uczucia zwykle wykluczają działanie intuicji, jednak i od tej reguły mogą być wyjątki. Może się zdarzyć, że emocje zablokują logikę do tego stopnia, że nasza intuicja przebije się przez chwilową pustkę między rozbieganymi myślami.

Wydaje się, że dobrym pomysłem na wyćwiczenie intuicji jest po prostu jak najczęstsze korzystanie z niej. Podejmujmy decyzje szybko, pod wpływem impulsu, nie próbując szukać kolejnych danych, do czego nas przyzwyczaiła lewopółkulowa logika. Zgadujmy! Kto dzwoni, kto puka do drzwi, jaka będzie następna piosenka w radio itp. Z czasem zaczniemy trafiać coraz częściej. Aż przyjdzie dzień, w którym intuicja nieproszona podpowie nam rozwiązanie ważnego problemu lub ostrzeże przed niebezpieczeństwem.

Innym sposobem jest zapisywanie snów. Należy mieć kartkę lub zeszyt przy łóżku i zapisywać sen natychmiast po przebudzeniu, nawet w środku nocy. Początkowo pamięta się tylko urywki, potem całe sny, aż wreszcie zaczynamy rozumieć ich przesłanie, mniej lub bardziej dosłowne. Robiłem tak przez długi czas i wielokrotnie otrzymywałem bardzo przydatne informacje.

Nieco mniej czystą postacią intuicji jest korzystanie z podpórek w rodzaju I Cing lub wahadełka. Korzystam z obojga. W mojej ocenie, wahadełko jest zawodne, zbyt zależy od podświadomości i tego, jakiej odpowiedzi się spodziewamy. I Cing, cóż, działa zawsze. Jedyne – nieliczne – sytuacje, gdy zawiódł mnie, były wtedy, gdy źle zrozumiałem lub nie zrozumiałem odpowiedzi. Trzeba przyznać, że czytanie odpowiedzi tej wyroczni wymaga pewnej wprawy. Mam też wątpliwości, czy korzystanie z takich podpórek zbytnio nas nie przyzwyczaja do nich. Rozleniwiamy się i samodzielne korzystanie z szóstego zmysłu słabnie.

Nie wyobrażajmy sobie, że do korzystania z intuicji trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje. Nie jestem jasnowidzem, nie uczę na kursach rozwoju czy uzdrawiania. Jestem zwykłym zjadaczem chleba, a przecież wielokrotnie korzystałem z podpowiedzi intuicji, mimo że daleko mi do tych, którzy na co dzień się zajmują takimi sprawami. Wszyscy słyszeli o głośnych przypadkach działania szóstego zmysłu, przeczuć, które ratowały życie, które ostrzegały przed wejściem na pokład, przed lotem określonym samolotem, przed pójściem konkretną drogą. Później mówiło się o cudzie, o ostrzeżeniu anioła i tym podobnych. Tak w skrajnych sytuacjach przemawia do nas nadświadomość. Jeżeli będziemy ćwiczyć intuicję, będzie ona coraz mocniejsza i coraz skuteczniejsza, również na co dzień.