Strona główna
ezotlo (4 kB)

22 kwietnia 2024

Parytety

W ostatnich latach bardzo popularne stało się przestrzeganie parytetów. Zjawisko występuje wszędzie, gdzie tylko można, z polityką na czele. Cóż to takiego ten parytet? W ekonomii to stosunek proporcji dwóch walut, ale że rzekomo gentlemani o pieniądzach nie rozmawiają, więc i ja nie będę o tym pisać. Mnie raczej interesuje parytet jako urzędowo lub ustawowo narzucana równość różnych grup społecznych. W polityce ostatnio modne jest eksponowanie parytetu płci.

Dlaczego o tym piszę o co to ma wspólnego z tematyką mojej witrynki? Już tłumaczę. Otóż, na przykładzie polityki właśnie, niektóre partie są bardzo wyczulone na dyskryminację kobiet. Więc próbują narzucać, aby wszędzie, gdzie to możliwe, istniała równa ilość kobiet i mężczyzn. W rządzie, w komisjach, w gronie kandydatów itd. W imię sprawiedliwości.

Nigdy nie byłem przeciwnikiem kobiet i często występowałem przeciw panującemu nadal patriarchatowi. W niektórych krajach panującemu niepodzielnie, jak w Ameryce Łacińskiej, z ich kultem macho, czy w krajach islamskich. Jednak takie upraszczanie jest dla mnie dziwne. Osobiście wolałbym, aby wszędzie, gdzie podejmowane są ważne decyzje, robili to najlepsi, najbardziej kompetentni, najmądrzejsi. Kto zapewni, że ta połowa kobiet, to będą właśnie takie osoby? Prawda jest taka, że nasz świat jest taki, że awansują zwykle ci, którzy mają „lepsze plecy”, cwaniacy, skupieni na karierze i bogaceniu się, bezwzględni w niszczeniu lepszych od siebie, a nie ci najlepsi z nas. Co z tego, że w jakimś gremium będzie taka sama ilość kobiet i mężczyzn, gdy większość z tych pierwszych będzie zarabiała mniej niż koledzy, a ich zdanie nie będzie się liczyć tak, jak opinie mężczyzn? Parytet powinien raczej przejawiać się w równym traktowaniu ludzi, bez względu na płeć, kolor skóry czy jakiekolwiek różnice i równych szansach. Jeśli chodzi o rząd czy jakąkolwiek organizację, lepiej byłoby, gdyby kierowała grupa ludzi mądrych i kompetentnych, bez tworzenia sztucznych parytetów.

Wyobraźmy sobie, że ktoś narzuciłby nam parytet w ilości kobiet i mężczyzn wśród uzdrowicieli. Na przykład w ośrodkach uzdrowicielskich, w których pracują specjaliści różnych dziedzin i nurtów uzdrawiania. Doprawdy, wolałbym poddać się uzdrawianiu przez osobę sprawną w tej dziedzinie, a nie wybraną według kryterium jakiegokolwiek parytetu. Nikt rozsądny nie zgodziłby się na takie pomysły. To samo można napisać o każdej organizacji, świadczącej usługi dla ludzi.

Zastanawia mnie też, dlaczego nikt nie zgłasza ustanowienia parytetu w usługach medycznych. Czyż nie byłoby pięknie, gdyby uchwalono parytet, że w przychodniach powinna przyjmować taka sama ilość lekarzy i przedstawicieli uzdrawiania komplementarnego? Chciałbym usłyszeć wtedy opinie lekarzy i firm farmaceutycznych! A może przynajmniej tyle samo lekarzy i lekarek? Nie piszę „lekarzy obu płci”, bo niektóre ministry by się obraziły i jeszcze zostałbym pozwany o propagowanie patriarchatu. Wystarczy, że skrytykowałem ich ulubione parytety.

Szlachetne dążenie do sprawiedliwości często wiedzie ludzi na manowce. Pozorna sprawiedliwość parytetów nie jest sprawiedliwa, bo zagradza drogę lepszym, którzy nie mieszczą się w parytecie, kosztem gorszych. Jeśli na 20 osób ze stu kandydatów wybierzemy 10 kobiet i 10 mężczyzn, nie jest możliwe, aby ta dwudziestka to byli ci najlepsi. A co, jeśli kandydatów jednej płci będzie siedemdziesięciu, a drugiej trzydziestu? A co, jeśli najlepsza dwudziestka w danej dziedzinie będzie liczyć, powiedzmy, 18 kobiet i tylko 2 mężczyzn? Mamy wziąć ośmiu słabszych facetów, a odrzucić osiem bardziej kompetentnych kobiet? Bzdura.

Obawiam się, że wszystkie ekstremizmy – prawicowe, lewicowe i wszelkie inne – są mi obce. Podsumowując, (albo reasumując, żeby brzmiało mądrzej) jestem zdecydowanym przeciwnikiem parytetów wszelkiego rodzaju.