Strona główna
ezotlo (4 kB)

11 marca 2022

O wojnie, gospodarce i przepowiedniach

Wojna na Ukrainie ma wielki wpływ na nasze życie. Stopniowo odczuwamy to coraz mocniej. Drożeje praktycznie wszystko, wśród ludzi pojawiają się symptomy paniki. A przecież to dopiero początek. Na problemy wynikające z wojny nakładają się te będące skutkiem złych rządów w Polsce w ostatnich latach. Prawicowy rząd znowu miał „szczęście”: na wojnę w Ukrainie może zwalić winę za swoje niepowodzenia w zarządzaniu gospodarką. Już pojawiła się próba zrzucenia odpowiedzialności pod płaszczykiem ustaw proukraińskich, zaś pan premier, który tuż przed wybuchem wojny lansował się u boku najgorliwszych zwolenników Putina, działających za jego pieniądze, teraz raptem staje się twarzą pomocy uchodźcom, choć nic nie zrobił, za to dobrze prezentuje się na ekranie z amerykańskimi politykami.

Pojawią się nowe problemy. Niejaki ojciec dyrektor z Torunia już błysnął, stwierdzając, że połowa uchodźców z Ukrainy nie jest jej mieszkańcami, tylko tymi, przed których zalewem chcieliśmy się obronić. W Internecie łatwo znaleźć wypociny rosyjskich trolli, uparcie przypominających nam, że Ukraińcy są faszystami i banderowcami, którzy tylko czekają, by nas wyrżnąć. Oczywiście nie jest to podane tak dosłownie, ale taki odbiór ma wywołać. Jestem przekonany, że wraz z pogarszającymi się warunkami życia w Polsce, pojawią się głosy, że to wina Ukraińców, rozsiewane zarówno przez służby rosyjskie, jak i rodzimych durniów. Doprawdy, trudno zrozumieć, dlaczego spora część prawicowych polityków i purpuratów w Kościele, zachowuje się w ostatnich latach tak, jakby dążyła do zadowolenia pana Putina, a najlepiej wprowadzenia jego rządów w naszym kraju. Przykłady? Wspomniana wyżej przyjaźń z Orbanem, Le Pen i tym podobnymi sługami Putina w Europie, zniszczenie naszej armii przez niejakiego pana Macierewicza przy pełnym poparciu prezesa, zniszczenie dobrych relacji z całą Europą z wyjątkiem proputinowskich Węgier.

Armageddon)
Obraz Pete Linforth z Pixabay

Wydawało się, że w Watykanie zasiadł wielki człowiek na papieskim tronie. Widać było wyraźnie, że postępował w większości spraw inaczej, niż nasi rodzimi biskupi i kapłani, obnoszący się ze swym bogactwem, swymi grzechami i chroniącymi pedofili i tym podobnych w swoich szeregach oraz siebie wzajemnie. W obliczu wojny Watykan jednak milczy, nie decyduje się na bezpośrednią krytykę ludobójstwa Rosji. Rzekomo dlatego, że zależy mu na dobrych stosunkach z cerkwią moskiewską, która w pełni poparła Putina i jego napaść na Ukrainę. Czy chęć dogadywania się z prawosławiem albo rozszerzania wpływów katolickich na Rosję usprawiedliwia takie milczenie, gdy mordowani są cywile, dzieci, bombardowane są szpitale, szkoły, wszystko? Zapewne papież w końcu opamięta się i potępi tą wojnę, ale wtedy trzeba będzie zapytać: dlaczego nie pierwszego dnia napaści? Dlaczego tak późno?

Oczywiście, środowisko ezoteryków, ludzi podążających drogą rozwoju duchowego lub próbujących nią iść, nie jest odizolowane od reszty społeczeństwa i podlega tym samym wpływom co wszyscy. W tych trudnych czasach obserwujemy różne zachowania. Z jednej strony wyważone artykuły w czasopismach ezoterycznych, dotyczące pandemii Covid i wojny, a z drugiej zalew przepowiedni i proroctw katastroficznych, obiecujących nam najgorsze plagi. Nie mam tu na myśli pana Jackowskiego, który od lat zapowiadał na wojnę i doczekał się, a ostatnio wieszczy podział Polski i żółty proszek. Nie on jeden. Więcej, to wszystko może się sprawdzić, choć nie musi. Myślę raczej o ilościowej zmianie. Nagle wszyscy prorokują katastrofę lub cytują katastroficzne proroctwa i nikt już nie pamięta tych, w których mówiono o ominięciu Polski przez najgorsze nieszczęścia. Nikt nie zauważa tych proroctw, które nie wieszczyły samych nieszczęść.

A przecież w środowisku ezoteryków podobno jest wielka ilość wyznawców prawa przyciągania. Zapomnieli, że takie myślenie przyciągnie do nas nieszczęścia?

Zrozumiałe, że nie wszyscy mogą pomagać uchodźcom, nie każdy ma warunki i możliwości. Jednak ciekawe, ilu z tych piewców nieszczęść w jakichkolwiek sposób wsparło potrzebujących Ukraińców? Kto się za nich pomodlił? I za Polskę, by przetrwała nadchodzący kryzys? Kto medytował w intencji pokoju i zakończenia wojny? Kto wpłacił choć kilka złotych na fundacje pomocowe? Fascynuje, jak bardzo Polacy rzucili się do pomocy, jak wielkie serce okazujemy, jako naród. Możliwe, że to efekt swoistego treningu jaki zawdzięczamy takim ludziom jak Owsiak, Ochojska czy Dymna i wielu innych, nie tak znanych. Pozostaje mieć nadzieję, że wśród pomagających są również ci piewcy końca świata, którzy tak bardzo się ostatnio uaktywnili. Warto przypomnieć, że przed rokiem 2012 też można było zauważyć wzmożoną aktywność takich ludzi.

Na jednej z facebookowych grup ezoterycznych zetknąłem się z ostrzeżeniem, by nie ufać uchodźcom, bo właśnie chcieli świętować jakąś rocznicę Bandery, czy coś takiego, i pewnie będą chcieli nas zniszczyć. Przykre, że tacy ludzie udzielają się na grupach, w których większość stanowią ludzie wrażliwi i rozwijający się duchowo. Troll rosyjski czy idiota? Nie zastanowił się, dlaczego Ukraińcy – wdzięczni za fakt, że jako pierwsi uznaliśmy ich państwowość – tak szybko zapomnieli o tym i zaczęli pielęgnować tradycje bohaterów, którzy są dla nas ludobójcami. Nie przyszło mu pewnie do głowy, że ten naród w nienawiści do Polaków był tresowany od kilkudziesięciu lat, a za rządów Putina z pewnością odpowiedni ludzie fizycznie i w Internecie szerzyli wśród nich i wśród nas wzajemną nienawiść, właśnie przez przypominanie prawdziwych lub zmyślonych krzywd. Człowiek myślący zadałby sobie pytanie, jaki wpływ na niego i jego życie mają wydarzenia sprzed 50, 100 czy 500 lat. Rozumiałby, że ważne jest tu i teraz, a nie krzywda uczyniona jego praprzodkom. I umiałby wybaczyć. Niestety wielu, również u nas, ulega propagandowym bredniom o sprawiedliwości dziejowej, serwowanych przez polityków obu naszych narodów i zapewne umiejętnie podsycanych przez służby Putina. Wiadomo od dawna, że duch rosyjski to nie tylko matrioszki i wóda, ale również zwyczaj mącenia wśród innych narodów, by je skłócać, a w przyszłości łatwiej podbić.

Apokalipsa)
Obraz Ria Sopala z Pixabay

Nie ulegajmy kretynom nawołującym do nienawiści, nie czcijmy rzekomych bohaterów, którzy dla innych byli zwykłymi bandytami, mordującymi bezbronnych tak, jak obecnie Rosjanie w Ukrainie. A tacy byli po obu stronach. Ukraińcy mieli swoich, a my swoich. Wynoszenie na piedestał takich ludzi jedynie skłóca narody. Narodowcy po obu stronach granicy nie chcą zrozumieć, że tacy „bohaterowie”, którzy mordowali z zimną krwią całe wioski, nie przynoszą chwały narodowi, a jedynie wstyd.

Jest możliwe, że po tej pomocy, jaką uchodźcy otrzymują obecnie w Polsce, przyszła Ukraina nie będzie chciała odgrzewać historycznych sentymentów dla walki z Polakami. Oby wówczas i u nas zniknęli politycy, rozgrzebujący rany przeszłości.

Wracając do swoistego kultu nieszczęść, które mają na nas spaść, chciałbym zwrócić uwagę, że przepowiednie mają to do siebie, że mogą, ale nie muszą się spełnić. Jasnowidz czy inny prorok nie widzi przyszłości, która się wydarzy, ale możliwe jej warianty. O ile pamiętam, zwracał na to uwagę Krzysztof Jackowski, jak również na to, że trafność przepowiedni zależy od wielu czynników, więc nie jestem odosobniony w tym przekonaniu. Dlatego zapewne jest sporo nietrafionych przepowiedni, nawet u jasnowidzów znanych ze swoich przewidywań, które sprawdziły się. Zaś poświęcanie uwagi jedynie tym najgorszym rzeczywiście może mieć wpływ na ich realizację. Energia idzie z myślą, jak ktoś powiedział. Dlatego apelowałbym do autorów stron internetowych o umiar w opisywaniu takich przepowiedni, o równowagę z innymi tematami. Dlatego apelowałbym do pewnego bardzo płodnego pisarza o umiar w głoszeniu niszczącego końca świata, który jest rzekomo niezbędnym warunkiem do rozwoju ludzkości.

Bądźmy pełni dobrych uczuć i myśli, pracujmy dla lepszej przyszłości na miarę naszych możliwości i nie martwmy się apokalipsą. Jeśli naprawdę przyjdzie, nic na to nie poradzimy.