Strona główna
ezotlo (4 kB)

23 sierpnia 2023

O Facebooku, Christinie i internetowych kursach

Od pewnego czasu zniechęcam się do Facebooka. Nie pierwszy raz. Założyłem konto, mając nadzieję, że w ten sposób będę miał dostęp do treści, zwłaszcza związanych z ezoteryką, których na portalach tzw. głównego nurtu nie można znaleźć. Rzeczywiście, czasem się do tego przydaje. Jednak równie często na FB znajduję tragicznie naiwne fake-newsy, niesamowitą ilość agresji słownej i kompletny zanik kultury. Również na facebookowych grupach poważanych wydawców czy autorów. Niestety, w komentarzach królują trolle, nie cofający się przed kłamstwem, obrażaniem, próbami przekonania za wszelką cenę do jedynie słusznego (czyli ich) poglądu.

Smutne to, nikt nie chce być obrażany tylko dlatego, że ma inne zdanie. Niestety, zauważyłem u siebie pewną skłonność do ulegania takim nastrojom. Raz, drugi odkryłem, że pozwoliłem sobie na ironię lub sarkazm względem osób, które miały inne zdanie. Zaczynam więc wstrzymywać się z komentowaniem. Po co mi to, skoro nikogo nie przekonam, a tylko sam ulegam złym wibracjom w ten czy inny sposób? Przecież doskonale wiem, że ludzie nie dyskutują po to, by szukać prawdy, ale po to, by udowodnić własną jej wersję.

Powyższe uwagi dotyczą również grup związanych w jakiś sposób z Christiną von Dreien, na które ostatnio wchodzę. Dało mi to impuls do ponownego rozmyślania o tej młodziutkiej mistyczce. Bez wątpienia Christina jest mistyczką i to wyróżniającą się na tle innych guru, nauczycieli duchowych i piewców różnych nurtów ezoterycznych.

ChristinaLubię oglądać filmiki z tą dziewczyną, a raczej słuchać tego co mówi. Ucieszyło mnie, gdy kilkakrotnie wspomniała o kontaktach ludzi z przewodnikiem lub swoim aniołem, w liczbie pojedynczej, nie tak jak w książce jej matki, wg której Christina ponoć twierdzi, że każdy z nas ma wielką liczbę aniołów, przewodników i innych pomocników. Podczas gdy inne źródła raczej twierdziły o jednym przewodniku i ewentualnie kilku aniołach, wspierających każdego z nas. Rozbieżność ta może wynikać z trzech przyczyn. Po pierwsze, matka mogła nie do końca zrozumieć opowieści córki, a ta nie czytała dokładnie książki o sobie, by skorygować. Po drugie, Christina może mieć tak potężną wiedzę, że po prostu widzi więcej niż przeciętni nauczyciele duchowi. Po trzecie zaś, może być tak, że Christina, mając wielkie zadanie, otrzymała większą ilość pomocników i opiekunów duchowych niż ma każdy z nas i o tym opowiadała matce, nie zdając sobie sprawy, że to nie dotyczy każdego człowieka.

Jak wspomniałem, lubię słuchać Christiny. Tak się składa, że jej słowa doskonale rezonują z moimi poglądami. Może nie żyję według nich, tak jakbym chciał, ale w ciągu kilku dziesiątek lat takie sobie przyswoiłem (wymyśliłem, otrzymałem?) i cieszę się, że ta młoda istota głosi to samo.

Jednocześnie nie rozumiem, przyznam, jak można w tak młodym wieku posiadać tak rozwinięte poglądy. W jej wieku myślałem o problemach życiowych, o zabawie, dziewczynach i ani mi w głowie były rozważania o sensie istnienia i tym podobnych tematach. Choć przyznam, że byłem nieco bardziej wrażliwy od większości rówieśników, ci nie było trudne; uczyłem się w szkołach technicznych, a potem pracowałem w technicznych zawodach. W tym środowisku są też wspaniali ludzie, ale o ludzi wrażliwych i bardziej uduchowionych chyba w nim trudniej niż wśród humanistów. Z książek, zwłaszcza Bernadette, wynika, że Christina urodziła się z pewną niezwykłą wiedzą i umiejętnościami, niedostępnymi zwykłym zjadaczom czegokolwiek. To by tłumaczyło fakt, ale niekoniecznie pomaga ogarnąć małym, zapatrzonym w logikę, rozumkiem, który przecież wie, że wiedzę zdobywa się przez dziesiątki lat.

Sama Christina zazwyczaj nie budzi więc moich oporów, wręcz przeciwnie. Natomiast zaczynam mieć poważne obiekcje do otoczenia, które się wokół niej zebrało. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie jest to grupa ludzi szczerze oddanych Christinie i propagowaniu jej przekazów, ale raczej doskonała maszyna do robienia pieniędzy. Zarówno na jej angielskojęzycznej stronie jak i polskich stronach można zapisać się na wykłady Christiny, które mnie – Polaka – przerażają cenami. I choć na stronie Christiny jest oferowana opcja połowę mniejszej zapłaty po uprzednim mailu wyjaśniającym, że nas nie stać, to uważam, że dla Polaka za wysłuchanie dwugodzinnego lub nieco dłuższego wykładu jest to cena zaporowa. A przecież są też książki, na których – przypuszczam – zarabia nie tylko Christina czy jej matka. Trudno mi uwierzyć, że organizacja wykładów mistyczki pochłania tak wielkie środki, skoro inni radzą sobie nauczając, robiąc kursy czy wykłady za znacznie mniejsze kwoty. I też wychodzą na swoje. No i warto też wspomnieć, że w ten sposób przekaz Christiny trafia tylko do wybranych, w tym wypadku bogatszych. Pozostali muszą poprzestać na książkach (choć wielu, zwłaszcza obecnie i na to nie stać) i na darmowych filmikach z Internetu, oferujących małe fragmenty jej wykładów.

Myślę po prostu, że w Polsce, a pewnie i w innych krajach, może również w Szwajcarii, wokół Christiny, wielu ludzi zwietrzyło wspaniałą okazję do bogacenia się na prezentowaniu jej wykładów. Zresztą takich okazji mają więcej. Wszak jest wielu znanych mistyków, nauczycieli, uzdrowicieli itp. których kursy sprzedaje się w Internecie za wielkie pieniądze. Dispenza, Walsh, Lipton, Nelson, by wspomnieć tylko kilka nazwisk. Gdy zobaczyłem cenę aplikacji Bradleya Nelsona do uzdrawiania Kodem Ciała, byłem mocno rozczarowany. Kogo w Polsce stać na płacenie co miesiąc bodaj około 170 zł subskrypcji? Równie (a w zasadzie bardziej) szokujące są ceny kursów pozostałych wspomnianych tu osób i wielu innych uzdrawiaczy świata. Oczywiście wszędzie mowa o misji itd. Jednak jest to misja skierowana tylko do ludzi naprawdę majętnych. Czasem mam wrażenie, że te wszystkie coraz to nowsze i modne metody uzdrawiania, bogacenia się czy rozwoju duchowego mają tylko jeden nadrzędny cel: wzbogacenie się ich autorów lub sporej grupy ludzi wokół nich skupionych.

Z doświadczenia wiem, że wysłuchanie choćby tysięcy super mądrych wykładów, uczestniczenie w setkach kursów, jest niewiele warte, jeśli nie jest poparte ciężką i często wieloletnią pracą nad sobą i nad doskonaleniem swoich umiejętności. Jeśli te wszystkie kursy i wykłady, których tak dużo w Internecie, byłyby tak skuteczne, jak je reklamują, mielibyśmy setki tysięcy wspaniałych uzdrowicieli lub bogaczy, a te kursy już dawno nie miałyby powodzenia, bo wszyscy zainteresowani rozwojem, bogaceniem się lub uzdrawianiem byliby na poziomie swoich internetowych guru. Możliwe też, że przeciwnie, ludzie pchaliby się te kursy rękami i nogami, widząc gwałtowny wzrost rozwiniętych duchowo bogaczy w swoim otoczeniu.

Przykro mi trochę, że dokładam łyżkę dziegciu do beczki ezoterycznego miodu, z której sam czerpałem pełnymi garstkami (bo na duże garście nigdy mnie nie było stać), ale przecież chodzi o szukanie prawdy. Jeśli się mylę i, na przykład, ktoś mi udowodni, że to głównie najbiedniejsi korzystają z tych kursów, a ich autorzy czy sprzedający je, myślą tylko o dobru bliźnich, cóż, będę musiał odszczekać.