Strona główna
ezotlo (4 kB)

26 lipca 2020

Grzeczność

Grzeczność to jedno z tych słów, które wszyscy mają często na ustach, a mało kto uważa za słuszne kierowanie się nim w życiu.

Już we wczesnym dzieciństwie jesteśmy wciąż zachęcani do grzeczności względem innych ludzi. Dzieci często są strofowane magicznym: „Bądź grzeczny!”. Później – przez resztę życia – jesteśmy wciąż pouczani o konieczności bycia grzecznym. Jednocześnie następuje w nas jakby rozdwojenie jaźni. Owszem jesteśmy grzeczni, gdy tego wymaga sytuacja czy nasza korzyść, ale kompletnie zapominamy o grzeczności, gdy mamy poczucie bezkarności lub gdy wiemy że chamstwo może nam się bardziej opłacić.

Kiedy ktoś jest naprawdę grzeczny, z potrzeby serca, z powodu wychowania czy jakiegokolwiek innego, wcześniej czy później spotka się z reakcjami zdziwienia, zaskoczenia, lekceważenia, a czasem (bardzo rzadko) uznania. Ludzie mając do czynienia z kimś zwykle uprzejmym – nawet wobec nieciekawych osób – nie wiedzą, jak interpretować takie zachowanie. Część z nich lubi taką grzeczną osobę, niektórzy próbują ją naśladować. Może nawet takie reakcje są najpowszechniejsze.

Jednak zdarzają się osobnicy, którzy owszem, zauważają uprzejmość człowieka, nawet głośno podziwiają, jednak w głębi duszy uznają go za nieszkodliwego durnia i szybko próbują go wykorzystać w ten czy inny sposób. Uważają się za sprytnych i nie przyjdzie im do głowy, że taka osoba może doskonale wiedzieć, że jest manipulowana i pozwala na to z przyczyn, które dla manipulanta są kompletnie niezrozumiałe.

Oczywiście, ludzi takich, prawie zawsze grzecznych, uśmiechniętych, uprzejmych dla wszystkich – przynajmniej w podstawowym zakresie, trudno znaleźć wśród polityków, managerów firm, kierowników różnego szczebla czy celebrytów z ekranów telewizorów. Zwykle to ludzie nierzucający się w oczy, raczej z niższych szczebli tak zwanej kariery w każdym rodzaju ludzkiej działalności. Niemający wielkich szans na awans i raczej niedążący do niego.

Zdarza się, że tacy z natury uprzejmi ludzie jakimś cudem znajdą się na szczycie firmy, polityki zawodu. Wtedy albo stają się przykładem dla innych, podziwianym i docenianym przez otoczenie albo szybko spadają z piedestału, pod naporem małych ludzi na stanowiskach, do których taka osoba nie pasuje, którym ustawia zbyt wysoką poprzeczkę moralności, etyki i zachowania.

Na przykład, kardynałowie Kościoła Katolickiego, przypadkiem czy celowo, wybrali na papieża takiego człowieka. Efekt? Chyba większość duchownych niespecjalnie kocha swego zwierzchnika. Zdarzył się nawet w Polsce ksiądz, który życzył papieżowi rychłego odejścia do domu Ojca. Horror! Na szczęście (dla niektórych: niestety) nie da się papieża łatwo pozbyć.

Powinniśmy cenić takich ludzi, dobrych, uprzejmych, zawsze gotowych do pomocy. To tacy ludzie powinni kierować innymi, wyznaczać kierunki rozwoju. Trzeba mieć nadzieję, że ludzkość zrozumie, że nie powinni nami kierować ludzie mistrzowsko reklamujący się jako sprawni przywódcy, zbawcy i tym podobni. Wybór na przywódców ludzi sprawnie wygrywających debaty telewizyjne, gdzie liczy się wygląd i umiejętność bezwzględnego wyzyskania słabości konkurentów, a nie własna wiedza i mądrość, jest wielkim błędem demokracji. Kto przy wyborach naprawdę zna kandydatów? Ich rzeczywisty charakter, prawdziwe cele? Ilu wyborców interesuje się programami partii? Wybieramy raczej na podstawie niezweryfikowanych przekonań i emocji, zwykle tych negatywnych, głosując nie tyle za, ile przeciw.

Uważam, że przywódcami powinni zostawać ludzie, którzy udowodnili swym życiem, że nie myślą o sobie, że zrobili i gotowi są zrobić dużo dla innych. Któż z polityków może się pochwalić rzeczywistą pracą dla innych ludzi, dla wyborców? Pracą bezinteresowną i wynikającą z dobrego serca, a nie z politycznych kalkulacji? A naukowcami powinni być ludzie dążący do prawdy, a nie zaspakajający własne ambicje i gotowi w związku z tym podpisać się pod każdą bzdurą, dla zadowolenia sponsorów. Takich właśnie ludzi, prawdomównych, dobrych, pracowitych i uczciwych, powinniśmy wybierać do reprezentowania naszych interesów.

A wybieramy sprytnych magików, po mistrzowsku wykorzystujących „sztukę” oszukiwania, kłamstw, mizdrzenia się przed kamerami dla zdobycia kolejnej kadencji. I po co? Dla słodyczy władzy i pomiatania ludźmi, dla mamony i pałaców.

Żałuję, że nie jestem geniuszem, zdolnym wymyślić lepszy system niż demokracja. Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś ludzie znajdą inny, bardziej sprawiedliwy i przyjazny dla tych najlepszych z nas i dla Ziemi, którą skutecznie niszczą ci krzykliwi, sprawni politycy, managerzy, przywódcy – przy naszym poparciu i zgodzie.