Strona główna
ezotlo (4 kB)

12 października 2022

Przemiana ludzkości po zmianie epok

Od pewnego czasu wśród ludzi zajmujących się duchowością wielką popularność zdobywa przekonanie, że oto żyjemy w czasach przełomowych, w okresie wielkich przemian. Ponoć żyjemy na styku dwóch epok, choć różne nurty ezoteryki postrzegają nieco odmiennie, jakiego rodzaju zmiany nas czekają i czym w ogóle te dwa okresy mają się różnić.

Wszystko zaczęło się od Majów. Na podstawie ich kalendarza część badaczy i zawodowych piewców rychłej apokalipsy doszła do wniosku, że oto w roku 2012 czeka nas zagłada. Koniec świata. Ponieważ nic takiego nie nastąpiło, teoria została zmodyfikowana i powszechne stało się głoszenie, że kalendarz majański odczytano niewłaściwie, bowiem chodziło w nim o zmianę epok, z których każda trwa około 26 tysięcy lat. W tej interpretacji stara epoka miała być czasem złym, kolejna – okresem rozkwitu. Nie używam tu stosownego nazewnictwa, bowiem w różnych publikacjach można spotkać różną terminologię, a też i różne rozumienie zjawiska przejścia z jednej epoki do drugiej. Dość powiedzieć, że żyjemy obecnie w nowej epoce historii.

Armageddon)
Obraz Pete Linforth z Pixabay

Łatwo zauważyć, że świat wokół nas zdaje się pogrążać raczej w otchłani niż w epoce rozkwitu ludzkości i powszechnej szczęśliwości. Stan ten jest w zasadzie tłumaczony podobnie we wszystkich publikacjach, z którymi zetknąłem się. Otóż, by nastąpiła nowa era, stare porządki muszą ustąpić i – z różnych przyczyn – musi to się wiązać z bólem, cierpieniem i katastrofami wszelkiego rodzaju. Ponoć to pomoże ludziom zrozumieć, co jest ważne i wzniesie ich na wyższy poziom egzystencji. Tych którzy przeżyją.

Trudno dziwić się temu rozkwitowi ponurych przewidywań. Ostatecznie każdy z nas musi widzieć, co się dzieje na świecie ostatnio. Degradacja środowiska, zmiany pogodowe, pandemie, wojny. Jak tu nie wierzyć, że nadchodzi koniec świata, a przynajmniej jakiejś epoki? Nieco inaczej rzecz się ma, gdy spojrzymy na przyszłość. Tu już autorzy różnych przepowiedni, teorii i proroctw nie są zgodni. Jedni widzą przyszłość jako lepszą formę przeszłości, inni spodziewają się całkowitej przemiany zarówno Ziemi, jak i ludzkości, choć trudno znaleźć konkretne opisy, na czym miałyby one polegać. Nie jest to dziwne, wszak jasnowidzów nie ma wśród nas zbyt wielu. Pozostają więc domysły i marzenia oraz szukanie wiedzy o przyszłości w znanych przepowiedniach.

Pierwszą z teorii, dotyczących naszej przemiany, o których chciałbym wspomnieć, jest przekonanie, że skok w przejściu ludzkości na wyższy poziom ma polegać na jeszcze szybszym i gwałtowniejszym rozwoju technologicznym. Taką wizję przyszłości prezentują naukowcy i entuzjaści techniki, zwłaszcza robotyki. Niestety, odniosłem wrażenie, że tak widzi to też część autorów, zajmujących się ezoteryką.

Częściowo w nurt ten wpisuje się bardzo popularny autor książek hmm… ezoterycznych. Uważa on, że jest czymś w rodzaju proroka, ukazującego prawdę, która jest niezbędnym warunkiem przemiany ludzkości. Jego zdaniem tym, co zmieni ludzi będzie przekształcenie psychiki ludzi, zaś tym, co przekształcenie to ma spowodować, mają być jego książki, ukazujące, jak złą rasą byliśmy. Stąd jego prace ociekają wręcz opisami zbrodni, wynaturzeń seksualnych i religijnych, których ludzie dopuszczali się w przeszłości. Inną cechą książek tego pisarza jest zachwyt nad technologią i nauką oraz przekonanie, że ludzkość musi cierpieć i niemal wyginąć, by owa przemiana psychiki nastąpiła. Tylko czytelnicy jego książek mogą odpowiedzieć sobie, czy ich psychika zmienia się na bardziej uduchowioną po takich lekturach. Wspomnę tylko, że różni dyktatorzy pobudzają nienawiść i niezgodę, właśnie karmiąc swoje społeczeństwa obrazami rzekomych lub prawdziwych zbrodni historycznych. Oni wiedzą, że w ten sposób wzbudzają chęć zemsty i najgorsze emocje, a nie pozytywne zmiany.

Kolejnym sposobem przedstawiania naszej egzystencji po przemianie jest prezentowanie jej jako efektu nagłego przekształcenia DNA człowieka. Kto ma tego dokonać? Wyższe istoty duchowe lub przedstawiciele wyżej rozwiniętych ras kosmicznych. Podobno już wcześniej tak ingerowały w nasz rozwój. Tu panuje pewna niezgoda. Jedni twierdzą, że w ten sposób małpy zaczęły ewoluować w formę współczesnego człowieka, czyli była to pozytywna ingerencja w nasz rozwój, a inni, że DNA człowieka zmieniono, by uczynić z niego krwiożerczą bestię bez sumienia. Wreszcie, nasze DNA ma ewoluować nie jako przyczyna, a jako skutek wzniesienia się człowieka na wyższy poziom. Zdaje się, że opcję przeistoczenia nas poprzez zmianę kodu genetycznego prezentuje istota duchowa, nazywająca się Kryon, którego przekazy channelingowe opisuje w książkach Lee Carroll. Myślę też, że ten sposób naszej przemiany najbardziej trafia do ludzi lepiej wykształconych, a na tyle wrażliwych, by szansę dla człowieka widzieć nie tylko w logice i wynalazkach technicznych.

ChristinaInne spojrzenie na przemianę ludzkości prezentuje zdobywająca ostatnio popularność szwajcarska mistyczka, Christina von Dreien, młoda wiekiem, ale ponoć posiadająca stałą łączność z wyższymi poziomami rzeczywistości. Twierdzi ona, że Ziemia przechodzi zmianę wibracji z trzeciej na piątą i ludzkość czeka to samo, przynajmniej tą część, która jest na to gotowa. Wibracja trójwymiarowej Ziemi zmienia się na pięciowymiarową. W światopoglądzie prezentowanym przez tą przedstawicielkę kraju Helwetów i bankierów, Wszechświat jest podzielony na sfery wpływu Światła i nieświatła. Kojarzy mi się to zupełnie jak podział na Boga i szatana, który się zbuntował przeciw Stwórcy. Tak samo istoty nieświatła są tymi, którzy odłączyli się od Światła. To właśnie nieświatło rządzi obecnie na Ziemi i próbuje zatrzymać proces zmiany wibracji. Przyznam, że dla wielu może to brzmieć dość infantylnie i niewiele różnić się od poglądów religijnych. Do wielu zwolenników idei spiskowych trafi zapewne jej niechęć do szczepień, najbogatszych z ludzi i polityków. Jednak to, co różni Szwajcarkę od innych sław zapowiadających apokalipsę, jest fakt, że u niej przemiana (zmiana wibracji) ma odbyć się przez Miłość i raczej bierny opór (nieprzyłączanie się do działań nieświatła), a nie przez walkę i rozumowe przetrawianie odkrytej prawdy. Zaś przeskok ludzkości na wyższą wibrację automatycznie spowoduje usunięcie nieświatła i stopniową poprawę życia na Ziemi.

Jednak Christina von Dreien nie tylko głosi przemianę, ale mówi, co będzie dalej. W jej wizji – jak wspomniałem wyżej – przyszłość nie zmienia się na skutek wojny, kataklizmów, ale jako efekt działania Miłości i podniesieniu wibracji planety. W przyszłości ludzie pięciowymiarowi mają mieć takie umiejętności, jak obecni fakirzy, awatarowie, święci. Będą kierować się miłością, więc nie będzie na Ziemi wojen, a każdy będzie dbał o przyrodę i planetę. Ludzie będą robić to, co lubią i do czego mają zdolności. Nie będzie wyzysku, nauka będzie nastawiona na rozwój ludzkości, a nie korzyści materialne i tworzenie wojennych broni. Można by długo wymieniać. Kto chce, może poczytać książki Christiny.

Z pewnością nie opisałem tutaj wszystkich możliwych scenariuszy wielkiej przemiany, jaką nam serwują różni znawcy tematu. Jednak chyba nakreśliłem główne nurty. U niektórych autorów mieszają się one, inni trzymają się jednej wizji. Co je łączy? Chyba tylko przekonanie, że warunkiem zmiany na lepsze jest uprzedni upadek i apokalipsa. Ma ono solidne podstawy. Mówi o tym nasz najbardziej obecnie znany jasnowidz Krzysztof Jackowski, przewidywała to pani Ilona Jail Kubacka, której serię artykułów pamiętają zapewne starsi czytelnicy Nieznanego Świata. Tak też przewiduje wyżej wspomniany Kryon. Znawcy Pisma Świętego twierdzą, że o tym właśnie mówi Apokalipsa św. Jana. W większości tych przepowiedni źródłem przemian nie będzie ludzkość, ale czynnik zewnętrzny, a zmiany nastąpią w Ziemi i całej galaktyce.

Czy rzeczywiście jesteśmy skazani na apokalipsę, rozumianą jako okres katastrof, głodu, wojen i zapaści cywilizacji? Czy może – jak twierdzi Christina von Dreien – możemy skrócić ten czas i zmniejszyć jego dolegliwość, zwiększając własną częstotliwość wibracji? Czy możemy tak bezkrytycznie wierzyć w przepowiednie i wizje jasnowidzów? Wszak wiadomo, że ich treść zależna jest od wielu czynników, jak pogoda, stan zdrowia jasnowidzącego, jego poglądy, a nawet narodowość. Wiadomo, że wiele przepowiedni wyklucza się wzajemnie (co widać zwłaszcza w tych, które przewidują przyszłość narodu – często jasnowidzący z różnych krajów postrzegają swój jako ten, który zbawi ludzkość), a wiele nie spełnia się. Trudno też znaleźć przykłady, by trafne przepowiednie miały wpływ na bieg zdarzeń. Przeważnie nikt nie wierzy w nie, a dopiero po fakcie uznaje się ich trafność.

Warto też zwrócić uwagę na dość powszechne przekonania o wpływie naszych myśli i emocji na rzeczywistość. Według nich to my ją tworzymy, kierując naszą uwagę na jej różne aspekty. Hasła typu „Podobne przyciąga podobne”, „Co na górze to na dole” są bardzo popularne wśród ezoteryków, często przekonanych bez zastrzeżeń do idei Prawa Przyciągania. Jeśli wielka ilość ludzi wierzy w nieuchronne nadciąganie apokalipsy, czy nie przyciąga jej właśnie? Czy karmienie naszych zmysłów i myśli obrazami kataklizmów i śmierci nie zmaterializuje ich? Osobiście uważam, że do przyciągnięcia czegoś do naszego życia trzeba czegoś więcej, niż samo myślenie, ale kto wie...? Wszak łącząc myślenie z wyobraźnią i zmienionymi stanami świadomości, można wpływać na rzeczywistość. Podobnie się dzieje, gdy podłączamy się do matryc energetycznych, jak w metodach kwantowych. Co się stanie, jeśli technikę dwupunktu zastosuje po kursie ktoś, kogo umysł jest przepełniony obrazami i przekonaniami o nadchodzącej katastrofie? Możemy tylko domyślać się.

Wydaje się, że zamiast wyczekiwania na coraz gorsze plagi, rozsądniej byłoby posłuchać rad osób takich, jak Dalajlama czy Christina, które głoszą podnoszenie wibracji poprzez Miłość, Dobro i właściwe postępowanie (oraz np. medytację), pozbawione agresji i narzucania własnego zdania. Jeśli nie pomoże, to zapewne nie zaszkodzi, a na Ziemi będzie trochę lepiej.