27 czerwca 2020
Niebezpieczeństwa channelingu
Na początku czerwca zamieściłem na mojej witrynie polemikę z panem Igorem Witkowskim i jego najnowszą książką. Pozwoliłem sobie w niej nieco żartobliwie poddać w wątpliwość wartość jego źródeł wiedzy – architektów zmian. Minęło raptem dwa, może trzy tygodnie i oto pan Witkowski zamieścił na Facebooku dramatyczny apel o pomoc, bowiem jest zawładnięty i zniewolony przez owych „architektów”, którzy, gdy zrobił już, co miał zrobić, torturują go psychicznie, bodaj od wielu tygodni czy miesięcy. W następnym wpisie pan Witkowski stwierdził, że już jest w porządku, że to była tylko próba, by go umocnić.
Trudno uwierzyć, by tak szybko, natychmiast po ogłoszeniu, co się dzieje, wszystko wróciło do normy. Obawiam się, że ten tak płodny i niewątpliwie inteligentny pisarz, miał pecha. Szukając wiedzy w jakiejś formie channelingu, wpadł w bagno. Przyczepiły się doń jakieś byty, niekoniecznie przyjazne, zarówno dla niego, jak i dla nas wszystkich. To wyjaśnia doskonale pewne treści w książkach pana Igora, dość niespójne i raczej dziwne u kogoś zajmującego się duchowością. Mam na myśli ową osobliwą pochwałę świadomości przy totalnej krytyce podświadomości, czy też upodobanie do studiowania najgorszych i najkrwawszych okresów i wydarzeń w historii ludzkości. A w to, że pan Witkowski ma już problem z głowy, po prostu nie wierzę.
Dziwię się też, że tak doświadczeni w duchowości ludzie, jak twórcy Nautilusa oraz dziennikarze Nieznanego świata (jednych i drugich bardzo cenię), tak bezkrytycznie i naiwnie wręcz wsparli poglądy Witkowskiego i jego samego. Przecież z ostatniej książki tego autora wręcz biła niechęć do wszelkiej ezoteryki! Ta jego krytyka podświadomości i magicznego myślenia powinna zwrócić ich uwagę! Przecież on postawił się tym samym w jednym rzędzie z lekarzami i naukowcami oraz niektórymi księżmi, uważającymi wszystko to, o czym pisze Nieznany Świat czy witryna Nautilusa za stek bzdur i diabelstwo. Cóż, widocznie pomagali mu jego architekci apokalipsy, sprawiając takie zaćmienie ostrości widzenia doświadczonych dziennikarzy.
Przypadek pana Witkowskiego pokazuje problem, o którym rzadko się wspomina wśród ezoteryków i uzdrowicieli czy zwolenników duchowości. Mam tu na myśli niebezpieczeństwa różnych form channelingu, spirytyzmu i tym podobnych „zabaw”. Twórcy Nautilusa wiedzą o tym; wszak często zamieszczali artykuły pokazujące różne formy opętania i ostrzegające przed nim. A problem jest poważny.
Gdy próbujemy uzyskać informacje przy pomocy różnych technik channelingu, nigdy nie wiemy, z kim tak naprawdę nawiązujemy łączność. Jakie byty sterują naszą ręką, piszącą wspaniałe teksty, kto nam szepcze do ucha podczas medytacji, kogo tak naprawdę przywołujemy, wywołując duchy. W większości są to przyjazne nam istoty, ale – niestety – zdarza się też inaczej. Może to być też po prostu choroba psychiczna.
Przestrzegałbym przed wszelkimi próbami łączenia się z istotami z innych wymiarów bez gruntownego przygotowania i bez ochrony. Wsparcie kogoś doświadczonego może tu bardzo pomóc. Jeśli wierzycie w Boga czy jakąkolwiek formę Wyższej Inteligencji, nie zapomnijcie o odwołaniu się do nich podczas każdej próby uzdrawiania, czy uzyskiwania rad od istot duchowych. A z prób wywoływania duchów radziłbym zrezygnować całkowicie.